CanaryMaternity_27


Advertisement
Spain's flag
Europe » Spain » Canary Islands » Tenerife
December 29th 2015
Published: December 29th 2015
Edit Blog Post

Dziś rano po przebudzeniu musiałam dobra chwile zastanowić sie, gdzie jestem. Nie pasowało mi wysokie łóżko i twardy zagłówek. Wiedziałam, ze to juz nie stary dom, ale chyba tez nie nowy. Dopiero po chwili przypomnialam sobie, ze jestemy na Teneryfie. A wszystko dlatego, ze ostatni tydzien, a w sumie to i 3 tygodnie od powrotu z Namibii były jak rollercoaster. Nie mialam kiedy skonczyc bloga i napisc o winach w okolicy Capetown i o lwach w Etoshy. Musieliśmy skończyć remont i w tym celu znalezc nowa ekipe, dokupić gniazdka, farby, lampy i inne takie, spakować sie częściowo, sprzątnąć w nowym domu, 23.12. przeprowadzić sie, 24.12. wydać wigilię, spakowac sie na wykaz tu. 26.12. L dostał jeszcze temperatury i Wielkiej Sraczki, a 27.12. rano wylatywalismy. Obudziłam sie wiec dzis na Teneryfie nie wiedząc gdzie tak naprawdę jestem, nie wierząc, ze wokół mnie nie ma pietrzących sie kartonów, wystajacych ze ścian kabli i nie muszę isc do piwnicy na prysznic, bo w jednej łazience nie ma szyby, w drugiej węża od prysznica, a w trzeciej umywalki. Dotarłam wiec na wyspę z niedoborem snu (pakowanie, rozpakowywanoe, Wielka Sraczka, małaM w nowym domu, emocje, pakowanie na T., szukanie kable do kindla i w ogóle wszystkiego) jak nigdy.

Wczoraj wczesnym wieczorem poszlismy jeszcze do taski. Nie było Gruszeczki, ale małaM objadla sie osmiornicy (w przedszkolu niech nadal myślą, ze jest niejadkiem), wypiłam tinto. W nasZym centrum handlowym na srodku parkingu wiekopomne zmiany - jedno miejsce z "el escorpio" zmieniło sie na Sulytm, a obok taski zaczął działać fryzjer pani Desirée. Jest wiec ruch nawet tam, gdzie go nie ma!
Dzien upłynął nam na spacerze od El Duque do la Calety. Tę ostatnia pewnie juz niedługo zupełnie zepsują, bo w tym małym miasteczku powstają jakieś wielkie apartamenty - wysokie, zeby miały widok na morze mimo ze są od niego daleko. I tym samym przytłaczające wszystko wokół...

Po południu pojechaliśmy jeszcze pokazać M&A Adeje. Całe miasto pachniało czosnkowym kurczakiem. Nasze miejsce na churros było zamknięte, dzięki czemu odkryliśmy nowa cukiernie "domowych inżynierek" - dwie panie prowadzą super biznes piekąc ciasta i prowadząc kawiarnie. Koło parkingu rozłożyło sie wesołe miasteczko- małaEm drugi raz w zyciu jechała na karuzelowych samochodzikach - dzika radość. Efekt był taki, ze zaraz potem w samochodzie juz prawdziwym zasnęła i spała do rana. A my mogliśmy spokojnie pic afrutado. Wesołe miasteczko spowodowało tez odkrycie lingwistyczne: karuzela to po hiszpańsku noria - noria infantil. Ale znaczy to tez koło wodne. A jak byliśmy w Syrii w miescie Hama słynącym z wodnych kół, one tez nazywały sie 'noria'. Kolejny wpływ arabski w hiszpańskim zdekodowany.


Additional photos below
Photos: 7, Displayed: 7


Advertisement



Tot: 0.064s; Tpl: 0.012s; cc: 11; qc: 28; dbt: 0.035s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb