Advertisement
Published: January 4th 2016
Edit Blog Post
Obiad noworoczny zjedliśmy w knajpie na parkingu. W każdej innej sytuacji denerwowałyby nas ustawione wokół samochody, ale w tym jednym miejscu stanowią one o klimacie. Do tego pyszna zupa rybna, ośmiornica i papryczki. Mały L mimi niedawnych dolegliwości żołądkowych kazał się karmić krewetkami z zupy, a MałaEm jak dziecko najgorszego sortu, wcinała ośmiornicę szpikulcem.
Ostatniego wieczoru Hiszpania pokazała nam swoje prawdziwe bijące serce. Około północy poszliśmy do Taski, z nadzieją na muzykę, ale choć było dużo ludzi, akurat nikt nie grał. Kręcił się jednak Idianin, którego wyraźnie palce świerzbiły, żeby poszarpać struny. Gruszeczka paliła papierosa za papierosem i z miną primadonny konwersowała ze znajomymi. Mały, co gra na pudle i jest pilnowany przez dziewczynę kręcił się trzymając ją - wyglądającą na wymęczoną - za rękę. Napisaliśmy do M., żeby przyszła, bo może jednak będzie oncert i za chwilę pojawiła się wystrojona w puchówkę i spodnie od piżamy.
W końcu koło pierwszej zmobilizowali się, żeby zacząć grać. Mało było słychać, ludzie gadali, ale z każdą minutą Gruszeczka i chłopaki rozkręcali się coraz bardziej. Zaraz kilka pań - taka rockówka i sexy-babcia - rzuciły się do tańca. Wiercidupka przestał na chwilę kręcić biodrami między stolikami i zatrzymał się, żeby zacząć klaskać
i śpiewać. Miałam wrażenie dopuszczenia do intymnego hiszpańskiego święta, nie przeznaczonego na pokaz, ani dla turystów, ale odgrywanego tylko dla siebie przez ludzi, którzy chorują jeśli 3 razy w tygodniu nie usłyszą flamenco.
Wcześniej tego samego dnia byliśmy w San Miguel de Abona - ślicznym miasteczku z najlepiej na południowej Teneryfie zachowaną starówką. Do s.Miguel można dojechać prędko autostradą, albo trochę wolniej drogą TF-28 zwaną "zapomnianą drogą", bo biegnie równolegle do autostrady, ale w górach i jeżdżą nią głównie rowerzyści. Tam wpadła mi w ucho ta śliczna świąteczna piosenka: