Advertisement
Published: September 22nd 2018
Edit Blog Post
Z Vancouver, z krótkim przystankiem w Whistler, skierowaliśmy się w Góry Skaliste - najpierw do Parku Narodowego Jasper. Podróż dosyć uciążliwa - ponad 700 km, w deszczu i w większości bez zasięgu komórkowego oraz radio. Udawało nam się łapać dobrą jakość na falach długich albo posłuchać stacji w języku rosyjskim, hiszpańskim, chińskim (??). Problemy z zasięgiem towarzyszyły nam przez prawie tydzień i nie pozwalały na łączność Skype, czy zgrywanie zdjęć na bloga (stąd obsuwa)... Naszą bazą wypadową do Parku miało być Valemount - nieco bliżej, co pozwoliło nam 'rozbić' nieco dystans + oszczędzić na tańszym noclegu.
Na szczęście na miejscu nie było już deszczu, ale temperatura obniżyła się i nie przekraczała 8 st.C. Na spacer wybraliśmy malowniczo położone Maligne Lake oraz Moose Lake. Obydwa szlaki to niecałe 8 km i 2 godziny w pięknych okolicznościach przyrody - turkusowa woda, której koloru nie oddadzą żadne fotografie i majestatyczne ośnieżone szczyty.
Zgodnie z obietnicami z przewodników i blogów, które czytaliśmy, na miejscu można było zaobserwować sporo dzikich zwierząt, które wydawały się w ogóle nie przejmować obserwatorami. Na szosie spotkaliśmy wapiti (ang.
elk) oraz niedługo później samicę łosia z młodym łoszakiem. Ci drudzy jakby nigdy nic spożywali na obiad przydrożne gałązki. W
parkach jest mnóstwo wiewiórek, królików i pręgowców (ang.
chipmunk) znanych z przygód Alvina i wiewiórek ;-)
Wtorek to podróż trasą krajobrazową na przełaj parków Jasper i Banff do naszego noclegu w Canmore (kolejne +400 km). Wodospady Athabasca, lodowiec Athabasca Glacier, Wodospad Tangle, wszystkie cudowne szczyty po drodze i na końcu Bow Lake. Po drodze jeszcze spore stadko owiec/muflonów kanadyjskich (ang.
bighorn sheep), które nie chciały nam ustąpić miejsca. Cały dzień w samochodzie, z wysiadaniem co chwilę, "achami i ochami", zdjęciami...
W drodze zaskoczyła nas znowu pogoda - w pewnym momencie pojawił się śnieg i został z nami już do końca kanadyjskiej przygody. Drogi i chodniki były suche, ale na poboczach i szlakach zalegało dobrych 20 cm. Mieliśmy nawet ambitny plan wejścia na Parker Ridge z widokiem na lodowce, ale śnieg zaskoczył wędrowców i musieliśmy się wycofać nieprzygotowani do takiej nawierzchni... 😞
Na dłużej zatrzymaliśmy się jedynie przy lodowcu w Columbia Icefield Discovery Centre, aby poczytać więcej o lodowcach w ogóle, o zmianach klimatycznych wpływających na topnienie, historii odkrywców. Dla nas obydwojga było to pierwsze spotkanie z lodowcem. Ciekawa była jeszcze możliwość podejścia blisko jęzora z zaznaczonymi miejscami, gdzie kończył się lód w kolejnych dziesięcioleciach, co jeszcze lepiej
zobrazowało skalę topnienia.
Chyba jedna z najpiękniejszych tras, w ogóle nie odczuliśmy tego dystansu i godzin w aucie. Mogłabym jeszcze raz ;-)
Advertisement
Tot: 0.074s; Tpl: 0.02s; cc: 9; qc: 31; dbt: 0.028s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb