Advertisement
Published: September 26th 2018
Edit Blog Post
Piękną trasą widokową opisaną w poprzednim wpisie, dojechaliśmy z Jasper do Canmore. Miasta znanego m.in. z ośrodka przygotowań sportowych (ulubione przez Justynę Kowalczyk) oraz zawodów rozgrywanych podczas olimpiady w Calgary w 1988 r. Co ciekawe, w tym momencie miasta wspólnie rozważają ubieganie się o organizację igrzysk w 2026 r.
W parku Banff odbyliśmy spacer w Kanionie Johnston, po drodze mijając kilka wodospadów. Oraz odwiedziliśmy tutejsze
must see - jeziora Louise i Moraine. Obydwa położone malowniczo wśród gór, z piękną turkusową wodą. To drugie - bezsprzecznie najpiękniejsze dla nas, a widoki można było wygodnie podziwiać ze wzniesienia Rock Pile :-) Niestety, wokół nich niewiele okazji do dłuższych wycieczek czy spacerów...
Canmore podbiło nasze serca uroczymi domkami, przyjemnym centrum i smacznym jedzeniem ;-) W piątek rano wykorzystałam też chwilę na poranna przebieżkę w przemiłej scenerii (no, może poza temperaturą 2 st.C.) - kilka razy musiałam zatrzymywać się, aby uchwycić górskie widoczki.
Canmore i Banff były ostatnimi kanadyjskimi punktami na naszej trasie. W piątek ruszyliśmy w długą drogę powrotną do Seattle, skąd w sobotę odlecieliśmy do Nowego Jorku. Znowu długa trasa, znowu deszcz. Mieliśmy to szczęście, że deszcz zastawał nas głównie w podróży, a oszczędzał podczas zaplanowanych aktywności ;-) Wracaliśmy drogą
nieco na południe, przez przejście graniczne w Eastport (ekspresowo), częściowo stan Idaho i lasy Kootenai oraz miasto Spokane. Oddając auto na liczniku mieliśmy ponad 3800 km oraz 52 godziny w samochodzie (!).
Ogólne wrażenia z całej podróży zebraliśmy w kilka punktów:
• Kanada to kraj, który skradł nasze serca i zdecydowanie zostanie długo w naszej pamięci. Przepiękna monumentalna przyroda. Ludzie są bardzo przyjaźni i otwarci dla przyjezdnych.
• Jedzenie? Ciężko znaleźć jakieś sztandarowe potrawy, jak nasze pierogi. Typowe są
poutine, czyli frytki z sosem pieczeniowym i serem. Bomba kaloryczna, idealna ponoć na kaca ;-) Warto próbować ryb, których mają sporo z oceanów i licznych rzek lub jedzenia azjatyckiego (Azjatów sporo widać na ulicach - zarówno lokalnych jak i turystów). W kwestii jedzenia poza tym, podobnie jak w USA, kanapki, burgery, frytki, pączki i muffiny... Czyli sporo mięsa, smażonych, cukru :-) Marzę o swojskich pierogach! Nie zapomnijmy o syropie klonowym, to nie tylko symbol, ale rzeczywistość - obecny w każdym sklepie w kilku wariantach, w każdym hotelu do śniadania.
• Kolejną rzeczą, która bardzo nam się spodobała jest kolej i jej szerokie wykorzystanie do długodystansowego transportu. Linia kolejowa (niezelektryfikowana!) przecina kraj wszerz i codziennie dłuuuugie pociągi wiozą towary zamiast setek czy
tysięcy tirów. Dość wspomnieć, że na jednym z opuszczonych przejazdów naliczyliśmy 135 wagonów ciągniętych/pchanych przez 3 lokomotywy. Każdy wagon to były dwa kontenery ustawione jeden na drugim. Wow!
• W przeciwieństwie do USA, w Kanadzie nie ma super-szerokich autostrad, najwyżej dwupasmowe. W górach raczej 1-pasmówki z pasami do mijania pojawiającymi się co kilkanaście kilometrów. Warto wspomnieć, że były zawsze (!) pod górkę, więc łatwiej było wyprzedzić wlokące się ciężarówki lub kampery.
• Ciekawostką może być jeszcze używanie języka francuskiego. Najpopularniejszy jest na pewno w Montrealu, ale już w Albercie wszystkie informacje/znaki drogowe były dwujęzyczne. W Kolumbii Brytyjskiej tylko po angielsku.
• Zarówno w stanie Waszyngton jak i w odwiedzonych prowincjach kanadyjskich spotykaliśmy Indian, których nie było widać w Nowym Jorku czy w Kalifornii. Nie słychać też właściwie polskiego, a z języków z naszej części świata słyszeliśmy głównie niemiecki i raz czeski (?). Z mniejszości rzucają się w oko wspomnieni już wcześniej Azjaci.
• Polecamy Kanadę osobom uciekającym od Polaków podczas wyjazdów wakacyjnych - tu rodacy Wam nie grożą ;-) Jeśli chodzi o termin przyjazdu - nas zaskoczyło zimno, znacznie poniżej spodziewanych dla tego miesiąca temperatur. Turystów było sporo, więc w przyjaźniejszych miesiącach letnich muszą być prawdziwe tłumy... :/
Advertisement
Tot: 0.109s; Tpl: 0.014s; cc: 14; qc: 52; dbt: 0.0492s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb