balkan_road_14


Advertisement
Europe » Montenegro » Žabljak
August 3rd 2010
Published: October 4th 2010
Edit Blog Post

Rano odkrylismy kolejne zalety naszej lokalizacji. Od 7.00 polana zalana jest sloncem, szybko schnie trawa. Male pieski wygrzewaja sie w cieple. Dwie wesole krowy buszuja po obejsciu. Odgania je rozmawiajacy bezustannie przez komorke ojciec rodziny w bialym dresiku w kancik i klapkach, ktory podjechal na poranna kontrole pań, ktore od rana w kaloszach i mini uwijaja sie przy naszym sniadaniu. Przygotowuja nam kubki ziolowej herbaty, najpyszniejsze na swiecie pampuchy i lokalny ser - kajmak. I przebojowe powidla sliwkowe - porownywalne do tych, ktore robi mama Asi.

Po sniadaniu probujemy zazyc ruchu, w tym celu fotografujemy mape ze szklami, bo nie sa one zuplenie znaczone i wychodzimy troche w gory, ale po trzech godzinach wracamy wiedzac, ze i tak nigdzie nie dojdziemy, bo zadni z nas wspinacze, nie mamy sprzetu i chyba nie chce nam sie bardzo meczyc. Po drodze napotykamy tylko cudna pare - dziadka pasacego krowy i babcie chyba stuletnia i bez zebow, ktorzy chcieli sobie z nami troszke porozmawiac. Gdy po powrocie niesmialo prosimy nasze panie o lunch, dostajemy najpyszniejsze na swiecie kanapki ze swiezym chlebem i kajmakiem.

Potem wsiadamy w samochod i staramy sie wydostac z parku, jadac na azymut - jesli laweta dala rade, to i my damy! Po drodze łąki, wzgorza, jagody. Park narodowy, ale nikt go nie kontroluje, nie bylo pol tablicy:



Znow jedyna wskazowka jest kierunek, gdzie sie udajemy - polnocny wschod.



I wszystko idzie dobrze, choc bardzo slabo byloby sie wracac te kilka godzin do glownej drogi skad zaczelismy poprzedniego dnia, az trafiamy na drut rozciagniety przez srodek drogi i towarzyszaca mu tablice z napisem po czarnogorsku, z ktorego nic nie rozumiemy. Tam moze byc napisane, ze jest zaminowane pole, albo ze grozny pies, albo ze strefa wojskowa, albo cos innego okropnego. Wracamy wiec kilkaset metrow do domku, gdzie wlasciciele eklamuja sie, ze sprzedaja kawe. I choc na kawe nie mamy ochoty, siadamy z nimi - 5 kobiet, mezczyzna i dzieko siedza po srodku parku narodowego, pija kolejna tego dnia kawe i nic, ale to absolutnie nic nie robia. W powietrzu slychac bzyczenie much. Staramy sie dowiedziec, gdzie jestesmy i gdzie mamy jechac, ale nie za bardzo sa nam w stanie pokazac nasza obecna lokalizacje na mapie. Wydaje sie, ze mowia, zeby jechac wlasnie tam, gdzie jest rozciagniety drut.I juz chcemy zawracac, gdy przechodzi para lokalnych wycieczkowiczow, mowiacych po angielsku: okazuje sie, ze na tablicy
jest napisane, zeby po przejechaniu zamknac drut.



Z parku wyjezdzamy tam, gdzie sie on zaczyna i gdzie normalnie trzeba kupic bilet. Ale nikt nas o nic nie pyta, straznik klania sie, otwiera szlaban, wyjezdzamy.

Naszym celem jest kolejny park narodowy - Durmitor i miejscowosc o wdziecznej nazwie Zabljak. Mijamy slynny most na rzece Tara - tu jest szansa na rafting. Zaczyna padac deszcz, gdy dojezdzamy, to w Zabljaku jest troche ponuro - takie letnie Zakopane. Ale wita nas mily pan na kempingu, gdzie wieczorem rozpalone jest wielkie ognisko. Bolesny jest moment, gdy trzeba sie od niego odczepic i przejsc do zimnego namiotu.





Advertisement



19th November 2010

kiepskie
i cienkie
20th November 2010

kiepskie
a co konkretnie jest kiepskie i cienkie?
20th March 2015

Świetne
Właśnie planujemy z kumplami porzeźbić offroadem po Albanii motocyklami - Twoja relacja jest bardzo cenna i dobrze się ją czyta, dzięki. Na pewno wykorzystamy namiary na parę miejsc.

Tot: 0.121s; Tpl: 0.013s; cc: 9; qc: 39; dbt: 0.0659s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb