sashimi na sniadanie, poprosze!

---

Czas sie powoli konczy, a ja wciaz na Honshu. prawie. Czas na Shimonoseki-miasto polozone na 2 wyspach, laczy Honshu z Kyushu. Nastepne male miasto, odpowiednie aby sie zrelaksowac, odpoczac od natloku turystow. Miasto portowe, z ktorego mozna poplynac do Chin i do Korei. A jak to w miastach portowych jest tu pelno rozrywek, glownie jednego typu. Ja jednak przyjechalam, aby zobaczyc gielde rybna i na najswiezsze sashimi(surowe mieso ryby z sosem sojowym i z wasabi(wasabi=chrzan, wiec w moim przypadku bez), jakie tylko mozna dostac. Gielda zaczyna sie ok 3rano, wiec nie bylo sensu zebym szla do hotelu i jak zwykle liczylam na internet cafe. I przeszlam cale miasto w poszukiwanie, aby sie dowiedziec, ze w Shimonoseki nie ma zadnej cafejki internetowej. jako ze to bylo pierwsze miasto, w ktorym mialo jej nie byc, nie wierzylam i szukalam dalej. chodzac dalej mijalam pijanych koreanczykow i filipinskie ksiezniczki (tak nazywaja sie kluby gogo z dziewczynami z Filipin), ktore wciaz dotykaly moich wlosow. cale szczescie, ze zrezygnowalam z wersji blond w moim wykonaniu! w koncu znalazlam cos, co bylo otwarte 24h na dobe! pelna nadzieji (ze jednak) wchodze. i niestety okazalo sie ze jest to tylko wypozyczalnia dvd. ale obsluga sie przejela samotna, biala dziewczyna i propnuja, ze moge skorzystac z ich komputera. ciezko bylo, ale wytlumaczylam im, ze nie tylo co o internet mi chodzi, co raczej o miejsce do spania. wielkie zdziwienie sie pojawilo na ich twarzy, ale jak to? a hotel? a hostel? niestety, ja nie bardzo chce wydawac kase na to😉 nie rozumieja! ale chca pomoc, to moze karaoke room? mhmm czemu nie, a ile kosztuje? 1110yen (ok22zl). za godzine? a to nie, po 4 godzinach juz mi sie bardziej hotel oplaca. dziekuje za pomoc i chce isc do portu, przesiedziec i poczekac. ale chlopcy mowie, ze nie wolno, niebezpiecznie etc. proponuja, ze moge posiedziec u nich w wypozyczelni. jak dla mnie to swietnie, bo wlasnie zaczynalo padac. ale po godzinie, chlopcy przychodza i mowia, ze za bardzo zwracam uwage klientow i obawiaja sie,ze szef bedzie zly. a oni sie zlozyli i ze zaplaca za jedna godzine karaoke. przez pol godziny mowilam,ze nie ma szans, ze nie przyjme od nich pieniadze. ze rozumiem, ze moga miec problemy i ze w takim razie ide na molo. jeden zaproponowal,ze mnie podwiezie. jedziemy i jedziemy i dojechalismy, ale do karaoke. i juz nie moglam nic zrobic. Chlopak poszedl do recepcji i wszystko zalatwil. na poczatku bylam zla, bo ok - oni zaplaca za jedna godzine, a za 3 nastepne ja bede musiala sama. ale okazalo sie ze ta cena byla za cala noc!!! i tak mi bylo glupio, bo moglam sobie pozwolic na to! calkowice moglam... ale jednak ich angielski nie mogl pozwolic na to,zebysmy sie zrozumieli. no to przyjmuje to jako prezent! wow! tacy dobrzy ludzie! a pokoj karaoke jest super! wielu japonczykow chodzi do nich nie tylko ze znajomymi, ale wlasnie samemu. jako forma relaksu, odstresowania sie. i to naprawde dziala! ja nigdy bym nie poszla na karaoke, nie dlatego ze nie lubie spiewac (bo uwielbiam!)ale dlatego ze nie potrafie. a tu bylam sama. i na poczatku wstydzilam sie sama siebie. jak uslyszalam swoj glos przez mikrofon, to sie cala zaczerwienialam! heh ale juz po 3 piosence totalnie szalalam. wydzieralam sie ile tylko mialam sil (pokoje sa dzwiekoszczelne), tanczylam, skakalam. spiewalam wszystko co znalazlam po angielsku, od the animals do spice girls. przeboj wieczoru: 'i will survive'. karaoke sam na sam to super sprawa, wszystko co w czlowieku siedzi znika juz po godzinie! oczyszcza, meczy, pozytywnie naladowuje czlowieka i daje pelno pozytywnej energii! choc w ogole nie spalam, caly dzien sie usmiechalam do siebie i to byl super dzien! a na sniadanie o 4 rano swieze ryby! jeden z lepszych dni!

---