Advertisement
Published: September 28th 2015
Edit Blog Post
Taki wlaśnie mieliśmy plan. Pochodzić po stolicy i obejrzeć to, czego nie zdązyliśmy zobaczyć po przylocie. Plan planem ale głową muru nie przebijesz. Dziś przecież poniedziałek.
Droga z Hakone do Tokio zajęła nam ok 2 h. Bardzo chcieliśmy przejść się jeszcze po Tsukiji Market, ten na który wstaliśmy pierwszego dnia o 3 w nocy. Wtedy poza aukcją tuńczyków nie obejrzeliśmy w zasadzie nic bo siadły nam baterie. Dziś baterie po 7 h snu były naładowane jak nigdy i żadną przeszkodą nie było dla nas nawet to, że na stacji przy markecie nie znaleźliśmy tzw coin lockera, czyli szafki na monetę, w której moglibyśmy zostawić nasze ogromne plecaki. Mój był szczególnie duży, ponieważ do zwykłego plecaka dopieliśmy jeszcze mniejszy, czyniący ze mnie typowy long vehicle. W zasadzie to Basia powinna mi zawiesić na nim z tyły czerwoną szmatę oraz ostrzeżenie, że przy obrotach wokół własnej osi mogę niechcąco powalić kogoś na ziemię. Nic jednak nie wisiało więc gdy już pocąc się nie na żarty dotarlismy na rynek, ja siałem postrach a Basia prawiła mi uwagi: ''Dziubku, prawie zahaczyłeś o tego tuńczyka!''' ''Uwagaaaa dziecko!!!'' ''Idź prosto proszę Cię i nie obracaj się na mnie!!!''. Na szczęście żadnej ryby plecakiem nie zabiłem, nie
zrzuciłem a dziecku nie strąciłem loda. Targ był świetny i każdemu polecam wyjście tam po 9.00 aby rozejrzeć się co się sprzedaje i porobić świetne zdjęcia.
Po Tsukiji była jeszcze zaplanowana moc atrakcji. Jednak już na punkcie nr. 2, czyli wizycie w niezaliczonej części Ogrodów Cesarskich przejechaliśmy się. No admission. Czytamy co jest napisane na ogrodzeniu. Jak byk - zamknięte w poniedziałki po świętach narodowych. A coś takiego w zeszły weekend było. Widocznie cesarz po święcie gorzej z 1 dzień się czuje. Przecież może.
Nie zrażeni wyruszylismy do Ueno Zoo. Ogrodów zoologicznych nie lubimy ale Basia chciała koniecznie wreszcie zobaczyć pandę! Niestety. Ogród, po niedzielnym najeździe rodzin z dziećmi ma w poniedziałek przerwę. Pewnie leczą nerwicę u zwierzaków. Trudno. Ruszyliśmy piechotą na rejs statkiem po kanałach wodnych, wcześniej przechodząc przez piękny Hama-rikyu Garden. Narobiliśmy mnóstwo zdjęć bo ogród jest rzeczywiście piękną enklawą wsród wieżowców. O 5 za dużo. Ostatni statek o 16.15, odpłynął nam dosłownie sprzed nosa...
No dobrze, dzień nie był jeszcze stracony. Pozostało nam wjechanie na Sky Tree oraz pożegnalne sushi w Ganso Sushi w Asakusie (to bar, którym się zachwycaliśmy 1 dnia). Sky Tree otwarte, a jakże. Lecz nie tylko my wpadliśmy na pomysł
romantycznego spędzenia wieczoru w tej wieży. Wpadło nań jeszcze kilkaset osob przed nami, tworząc kolejkę na 1 godzinę stania. Podarowaliśmy sobie, fundując zamiennie spacer do Asakusa. Pan Ganso nas nie zawiódł. Był jak zwykle ujmująco przyjacielski i ulepił dla nas wspaniałe sushi.
Tak żegnamy Japonię, bo jutro o 12.00 mamy lot powrotny z Narita Airport. Basia jest dzisiejszym dniem bardzo zawiedziona. Ja nie. Mogłem przechadzać się dziś, po raz ostatni tego wyjazdu, ulicami Tokio. Pogoda była piękna, więc można było na nowo przyjrzeć się miejscom, które widzieliśmy dotychczas tylko podczas deszczowych dni. Do Japonii nas pewno wrócimy. Może już w przyszłym roku. Nawet powstał wstępny plan podróży. A jeśli mamy wrócić to trzeba mieć co robić pierwsze 2 dni na jetlagu. Dzięki dzisiejszym porażkom zajęcie na pewno będziemy mieli.
Namówiłem Basię, aby zrobiła jeszcze podsumowanie naszego wyjazdu w formie kulinarnego reportażu. Wyników jej pracy mozna oczekiwać za parę dni.
Alligato Basia i Wojtek
Advertisement
Tot: 0.042s; Tpl: 0.011s; cc: 13; qc: 29; dbt: 0.0183s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb