Asia_Adventure_3


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
May 3rd 2011
Published: May 4th 2011
Edit Blog Post

Zaczelismy dzien od wyprawy pieszej na Central Market, ktorego nie poznalabym, gdyby nie jego charaktetystyczna piekna forma z 1937 roku, za czasow KR idealna dla chowania trzody. Otwarto go jako market znow w 1984 roku, ale lata tak go zmeczyly, ze teraz renowacja kosztowala 3 miliony Euro. I zmienil sie nie do poznania. Stal sie ladnie zolty, uporzadkowany i ogarnety. W srodku czas odmierza zegar citizen gorujacy nad ladami pelnymi breitlingow, rolexow i innych tanich swiecidelek. Te superior czesc marketu otaczaja stoiska z wiskozowymi sukienkami z plastikowa koronka, ktore przeszlismy szybkim krokiem, aby udac sie do kolorowej i duszaco wonnej czesci gastronomicznej. Tam niczym najlepszy appenzeler powital nas durian, jego dyskretniejszy nieco znajomy jackfruit, kolezanki mangostiny, longany, barokowo zdobione dragonfruity, mango mieciutkie, a nie takie co gnije zanim dojrzeje. Poza tym mozdzki, serca i watrobka oraz plucka, czyli tzw.piata cwiartka. Mnostwo suszonej oraz marynowanej ryby, jak rowniez zywej wijacej sie konwulsyjnie przed kupujacymi, udowadniajacej tym samym
swoja swiezosc. W wielkich banbusowych koszach wykladanych liscmi lotosa czekaja ugotowane makarony, a zawiniety w bananowe liscie prezy sie ryz. Zachwycily mnie wyremontowane stacje gastronomiczne na Central Market. Kazdy restaurator ma wlasny kaflowy blat, na nim wok, wokol niego krzeselka, jest czysto i pieknie pachnie. Szkoda tylko, ze nie bylo jeszce 11 i nie dalismy rady nic stad w siebie wdusic.

Nastepnie pojechalismy na Russian market - celem dokonania zakupow jedwabnych. Na markecie panowaly gesta duchota i lepkosc, efekt zewnetrznej temperatury zdrowo ponad 30 stopni i braku przemyslanej architektury, ktora pozwala uciec cieplemu powietrzu. Tu wszystko jest stlamszone pod niskim daszkiem i w waskich korytarzykach. Zakupy szali musialam wiec przeprowadzic ekspresowo. Pozniej pochodzilisnmy jeszcze w kolko zeby troche zglodniec - sekcja z oponami, artykuly metalowe, figurki, markowe ciuchy z lokalnych fabryk i znow do sekcji gastronomik - na cudownie pyszna zupe typu pho, de facto cienki rosolek z makaronem,
szczypiorkiem, tajska bazylia, cebulka, limonka i odrobina soi. Podane przez usmiechnieta pania, ktora w tym zarze stoi nad goracym garem.

Po poludniu wybralismy sie na drugi koniec miasta i na drugi koniec gastronomicznej skali - na drinka do Raffles Le Royal, tego samego, ktory gra w Killing Fields, bo to w sumie landmark, ale drinki sa tam po 9 usd, podczas gdy za caly lunch na markecie - 2 zupy i 2 piwa zaplacilismy 4 usd. Raffles jest elegancki bardzo, panie ekspedientki ziewaja w drogich buikach, lokaj w smiesznej liberii i w zlotym garnku na glowie otwiera drzwi, obsluga klania sie w pas. A w barze siedza grubi Amerykanie w garniturach i mokasynach z dzyndzelkiem, ktorzy maja tu 50 metrow ze swojej ambasady wygladajacej jak wielki bunkier. Bunkier postawili zupelnie bezczelnie w srodku miasta, zaraz obok Wat Phnom, swiatyni na malym wzgorzu (phnom), ktora powstala w miejscu, gdzie pani Penh znalazla wyrzucony na brzeg przez Mekong posag Buddy. Ten hotel ze swoim klimatyzowanum barem, wielkim basenem i legendarna wizyta Jackie Kennedy, ktora na ustach miala tak duzo szminki, ze odcisnela ja na kieliszku i znaleziono ja zaschnieta po latach, moglby byc gdziekolwiek w swiecie.

Jedynym plusem calej wizyty, oprocz tego ze skorzystalismy z happy hour, byly chipsy z taro i salsa - salse pamietam z istatniego razu, ale taro bylo nowoscia. Duze cieniutkie platy wygladajace jak zrobione z recyklowanej substancji. Dzis na markecie okazalo sie, ze to wielki korzen ciety na plasterki, podobno popularny rowniez na Hawajach...

W drodze do hotelu zabawialismy sie robieniem zdjec tlumowi motocyklistow, ktorzy jak roje pszczol mkna przez bulwar Norodom w godzinie szczytu. Mijalismy tez lokalna stacje kolejowa, gdzie od lat nie widziano pociagu, ale expaci organizuja tam podobno fenomenalne imprezy... Po drodze zaszlismy jeszcze do centrum handlowego Sorya, gdzie na ostatnie (7) pietro dojechac mozna tylko winda obslugiwana przez pania windowa, a 3 ostatnie pietra zajmuje chinska restauracja. Z samej gory rozciaga sie natomiast widok na miasto - gaszcz malych domkow poprzetykanych strzelistymi dachami swiatyn i kosmicznymi wielkimi budowlami, ktore powstaly podczas ostatnich kilku lat.






Additional photos below
Photos: 7, Displayed: 7


Advertisement



Tot: 0.039s; Tpl: 0.012s; cc: 8; qc: 23; dbt: 0.0203s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb