Advertisement
Published: November 20th 2007
Edit Blog Post
19/11/2007
Dzis rano mialam wrazenie, ze dopadl nas cyklon znad Bangladeszu. Nie wiem, kiedy ma sie skonczyc ta cholerna pora deszczowa, ale na razie nic tego nie zapowiada, bo po paru suchych dniach, dzis znowu od switu la?o. Ania i Lukasz mieli z nami jechac o 7 autobusem na lotnisko, ale przerazeni deszczem, wzieli tuk tuk o 6.30. Moze slusznie, bo na ulicach korek i pewnie czesc miasta jest znow zalana.
Niedziele postanowilismy uczcic wizyta na Killing Fields. Pewnie zaden dzien nie jest dobry, zeby tam jechac, wiec rownie dobrze moglismy to zrobic w sloneczna niedziele. Na Killing Fields (Choung-Ek) wywozono wiezniow z wiezienia S-21 na egzekucje i tam ich tez chowano w masowych grobach. Do dzisiaj tylko czecs cial zostala ekshumowana.
Pierwotnie, caly teren byl kiedys sadem. Teraz jest jeszcze kilka drzew, a oprocz tego na srodku pola stoi pagoda (vide: zdjecia) wypelniona czaszkami, poukladanymi na polkach wedlug wieku ofiar. Poza tym, chodzi sie przetartymi sciezkami miedzy dolami w ziemi, dolami, z ktorych kilkanascie lat temu ekshumowano ciala. W pewnym momencie zatrzesly sie pode mna nogi, gdy zobaczylam, ze z ziemi wystaja szmaty. Pierwsza mysla bylo, ze sa to ubrania ofiar. I nie bylo drugiej mysli. Nie
wiem, skad sie te szmaty tam wziely, ale nie zdiwilabym sie, gdyby to byly wyplukiwane przez deszcz ubrania ofiar. Na polach sa poza tym tablice majace teoretycznie przyblizac historie tego miejsca, ale w rzeczywistosci ukazujace je w niepowaznym swietle, bo napisane w zlym angielskim brzmia jak propagandowe ujadanie bardziej niz opis tragedii. Nie rozumiem, dlaczego jakas ngo nie mogla i tego napisac w bardziej wywazony sposob. Poza tym, nigdzie nie znalazlam zadnej informacji, ktora wykraczalaby poza wiedze ulotkowa. Autobusy turystow w ciagu jednego dnia zaliczaja Tuol Seng i Killing Fields, obrzucani sa z kazdej strony ludobojstwem i „klika PolPota“ - malo kto pewnie stara sie uzyskac bardziej szczegolowe informacje. I okazuje sie, ze jezeli tylko wie sie o sprawie troszke wiecej, to od razu widac, jaka sieczka informacyjna jest serwowana szerokiej publice.
Z innych okolo-sadowych informacji, nalezy wspomniec o aresztowaniu Khieu Samphan. Towarzysz Samphan byl numerem 3 w strukturach Demokratycznej Kambodzy i pisalam juz, ze jakis czas temu wybral swojego adwokata - Jacques Verges. W zeszlym tygodniu, po aresztowaniu Ieng Sary i malzonki, ktore choc wydarzylo sie niespodziewanie, to z drugiej strony bylo od dawna oczekiwane, Khieu ogladajac relacje z tego aresztowania w telewizji, dostal ataku serca. W sobote
wyszedl ze szpitala i zostal aresztowany. Dzis w sadzie byl juz Verges. I fotoreporterzy.
Z drugiej strony, byl plan zorganizowania, na specjalne zyczenie mediow, dzisiaj wieczorem konferencji prasowej w sprawie Ducha - jutro jest rozprawa , ale nikt sie nie zjawil.
A nie z kregow sadowych - w sobote spedzilam pol godziny czekajac na smazone tofu na wynos w naszej ulubionej chinskiej restauracji „Chinese Noodle“, co dalo mi niepowtarzalna okazje przyjrzenia sie, jak ten przybytek dziala. Chinese Noodle musialo sie niedawno powiekszyc, bo zajmuje dwa przylegajace do sbiebie lokale na Bulwarze Monivong. Dwie waskie kiszki ze stolikami po obydwu stronach. Na kazdym stole jest szklany blat, a pod nim menu po angielsku i po chinsku - nikt nie bawi sie w pisanie po khmersku. Trzeba wiec pani kelnerce pokaazac danie w karcie, a ona potem przesuwa palcem w lewo do napisu chinskiego i pyta raz jeszcze, czy na pewno to, choc czlowiek nie jest juz w stanie nic odszyfrowac. Cwierc kazdego stolu zajmuja przyprawy - wariacje na temat papryki i soi. Slabiutka zielona herbata serwowana w malych kuflach do piwa jest gratis.
Przed jednym lokalem stoi kuchnia. Kontuar na kolkach ze szklana gablota, w ktorej ulozone sa
wszlekiego rodzaju rozowe o brazowe skrawki krowek i swinek, mam wrazenie, ze glownie te tluste i zoladkowe skrawki, odpowiednio poprzerastane i otoczone zoltym galaretowatym tluszczem. Na wyzszej polce stoi miska z orzeszkami ziemnymi, ktore dostaja tlko ci, ktorzy oprocz darmowej herbaty, postanawiaja tez napic sie piwa. W koncu, na najwyzszje polce gabloty leza woreczki z sosami, fantazyjnie zwiazane gumka, tak ze nie dosc ze nie ciekna, to nie da sie ich rozplatac. Poniewaz nie ma tutaj fastfoodow, z wyjatkiem podrobek McDonalda spod szyldu „Lucky“, to kultura jedzenia na wynos jest bardzo rozwinieta, dzieki czemu kraj zalany jest reklamowkami (sa nawet specjalne reklamowki w rozmiarze mini na puszki, tlko po to, zeby zapakowac do nich slomke) i steropianowymi pojemnikami, ktorych nikt nie recykluje.
Po lewej stronie szklanej gabloty jest wlasciwa kuchenka, gdzie stoja dwa wielkie kolty - jeden z rosolem, a drugi z woda na kluski, czyli wlasciwe chinese noodles. W menu jest opcja zupy z krewetkami, ktora zawsze wybieram, wmawiajac sobie, ze nie pochodzi ona z tego samego gara, co zupa z wieprzowina, ale sama w to nie wierze. Nie zagladlaam do srodka tego kotla,ale przekonana jestem, ze na jego dnie plywa jakas swinska gicz. Na szczescie sama zupka
jest na tyle cienka i ma tyle innych skladnikow, ze nie czuc smaku. Nie ma mozliwosci, zeby ten rosol nie byl na miesie, szczegolnie, ze oni tutaj nawet to-fu posypuja zmielona padlina.
Drugi garnek jest domena chinskiego „pizzaiolo“, a raczej „pastaiolo“, ktory na wielkiej metalowej ladzie po wyrabia ciasto na kluski. Przez trzy czwarte czasu, ktory spedzilam czekajac na swoje tofu, gapilam sie, starajac zrozumiec, jak z kawalka ciasta oderwanego z nieksztaltnej bryly po chwili powstaje cieniutki makaron, bez uzycia zadnych narzedzi. Pastaiolo przez chwile wyrabia ciasto, kilkoma sprezystymi ruchami podrzuca ciasto, a nastepnie rozciaga je miedzy palcami, tak ze powstaja elastyczne coraz ciensze paski. Robi to wszystko tak szybko, ze przez 20 minut nie bylam w stabnie zaobserwowac momentu, kiedy te paski staja sie kluskami, bo zaraz potem zamaszystym ruchem wrzucane sa do garnka. Chlap.
Advertisement
Tot: 0.045s; Tpl: 0.011s; cc: 6; qc: 24; dbt: 0.0272s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb