Dzien 36


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
November 5th 2007
Published: November 6th 2007
Edit Blog Post

Juz od rana zdazyla mi przejsc ochota na pisanie - musialam jakies 30 razy powiedziec „No thank you“ do oferujacych swoje uslugi moto-dopow. A o 7 rano to ja w ogole nie chce z nikim o niczym rozmawiac. Spoznil sie poza tym nasz autobus, co dodatkowo pogorszylo sytuacje, a ja bylam rano (06.45) w pralni, wiec jeszcze dluzej bylam wystawiona na napastowanie. Pisalam juz o swojej pralni? Drzalam oddajac tam ubrania po raz pierwszy, bo pralnia znajduje sie przy jednym z okolicznych kanalow, ktore co prawda spowodowaly, ze ochrzcilam nasze sasiadztwo „Wenecja“, ale jednoczesnie niewyobrazalnie smierdza. Ostatnio przed pralnia suszylo sie gesie pierze - na ulicy pod siatkami miliony bialych piorek. Dzis zobaczylam skad piorka pochodza, bo gdy skrecalam w uliczke, gdzie jest pralnia, pod nogi, prosto na chodnik - plask! - rzucono mi oskubana z pior, wlasnie co umyta ges, a piec jej oskubanych siostr lezalo juz na ziemi. Plask. Z dziobem, szyja, lapami, tylko bez pior. Plask. A sama pralnia jest czarna nora, gdzie pan mowi troszke po francusku - umie policzyc, ile rzeczy mu oddaje i kiedy mam obedrac - wszystko, co potrzeba.

Wczoraj tez bylo bardzop kambodzansko, bo wybralysmy sie z Maud na Wyspe Jedwabiu. Koh Dait. Motocykl na druga strone rzeki Tonle Sap przez most Przyjazni Japonsko-Kambodzanskiej, potem Droga Krajowa Nr 6, na teren swiatyni, stamtad prom na wyspe, ktora lezy na szaro-zoltym Mekongu. Wszystko razem moze jakies pol godzini drogi, ale zupelnie inna rzeczywistosc. Wyspa ma 10 kilometrow dlugosci i mieszkancy zyja glownie z produkcji jedwabiu. Przez wyspe biegnie jedna wyboista piaszczysta droga, wzdluz niej domy na palach, na parterze krosna (?) do jedwabiu, a na gorze wszystko inne. Na drodze chude biale krowy, sprezyste kurczaki, rozowe swinki i ujadajace kundle, strasznie tutaj brzydkie. No i chmary dzieci - Hallo, what’s your name? Od poczatku zaczela przesladowac nas jedna pani, ktora zaoferowala darmowy kurs motorem do siebie do domu i „no buy just see“ jej jedwab. W koncu dala sobie wyperswadowac, ze chcemy isc piechota, ale i tak jednak musialysmy ja odwiedzic. Na wyspie widzialam wiecej starych ludzi, niz przez miesiac w PP. Gdy Maud przymierzala kolejne jedwabie, ja ogladalam zdjecia sprzed czasow Demokratycznej Kampuczy, ktore cudem sie uchowaly. W koncu dalysmy sie namowic na kilka szali i kupony grubego jedwabiu, ktory teraz trzeba przerobic na cos, co bedzie sie nadawalo do noszenia. Nasze jedwabne kolezanki pokazywaly nam modele, ktore szyja do Bangkoku, ale mialy ciut za duzo cekinow. Na wypie trafilymy tez na przepiekna pagode nad samym Mekongiem - w polowie zrujnowana i zarosnieta. Dach jest tylko nad ta czescia, gdzie stoi zwrocony ku rzece posag Buddy, a cala nawa glowna wylozona pieknymi zrujnowanymi kaflami nie ma dachu, nie ma okien, kolumny sa obdrapane. Podobno tego dnia odbywal sie fund raising event, cos na ksztalt jarmarku, zeby zebrac pieniadze na renowacje, ale ja widzialam tylko stragany z jedzeniem. Byl tez pan (zdjecie w nowej galerii), ktory robil lodowe ptaszki. Mial na rowerze zamontowana skrzynke na lod i tarke do lodu. Scieral lod na drobne platki, ktore natychmiast formowal w ksztalt ptaszka, a potem polewal syropem z zainstalowanego na rowerze koszyka. Cudo. Moze nawet smaczne.

Wieczor w Pavillionie - zdjecie w starej galerii - wieczorem rownie przyjemnie, jak w dzien, z tym ze zrobilo sie naprawde zimno - jeansy i dlugi rekaw! Podobno w weekend ma nadejsc tajfun, ale niestety nie w Phnom Penh. Podobno mocno dal popalic na Filipinach. W Kambo ma oznaczac zimno i wiatr, ale bez deszczu. Zobaczymy.




Additional photos below
Photos: 9, Displayed: 9


Advertisement

Koh Dait. Silk Island. Koh Dait. Silk Island.
Koh Dait. Silk Island.

Silk in the making.


Tot: 0.038s; Tpl: 0.01s; cc: 6; qc: 24; dbt: 0.0209s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb