Dzien 2


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
October 1st 2007
Published: October 2nd 2007
Edit Blog Post

Dzien 2. Poprzedni wpis ma zla date - powinno byc 30/09/07, ale nie wiem, jak to zmienic:-)

Pierwszy dzien w trybunale. Teoretycznie, pierwszego dnia powinnismy dostac sie na miejsce we wlasnym zakresie, co oznaczaloby godzinna jazde tuktukiem. Okazalo sie jednak, ze wystarczy znac kogos, kto juz jest w UN, zeby zaprosil na poklad autobusu i mozna podrozowac jak wszyscy.
Na przystanku Unbusa spotkalismy czlowieka z sadu, o ktorym w pierwszych 5 minutach rozmowy dowiedzielismy sie, ze jest ozeniony z kambodzanka i buduje wlasnie dobudowke do domu tesciow. Ciekawe, jak miejsce rozmowy wplywa na jej tresc. Nie do pomyslenia, zeby w pierwszych kilu zdanich na przystanku w Europie nieznajomi zaczeli sobie opowiadac o tym, co robia, z kim i gdzie zyja. Tutaj okazuje sie, ze majac choc jedna ceche wspolna- prace dla UN, ludzie czuja, ze cos ich ??czy, jednoczesnie oddzielajac od lokalnej spolecznosci.

Podroz do sadu zajmuje godzine i dzisiaj staralam sie wygladac przez okno, ale w rzeczywistosci droga jest nudna i meczaca - korek i chaos. Na kazdym skrzyzowaniu jako pierwsza startuje szarancza motocyklistow - nie do wiary, ilu ich jest. A rano leza na ulicy rozjechane szczury, pozostalosci po nocnych rajdach.

Sad polozony jest za miastem, w budynkach armii, ktora tymczasem buduje sobie now? rezydencj?. Podobno pracuje sie ciezko. Tego nie umiem zrozumiec - spaczenie? Okolo 16 tutaj wszyscy w pospiechu wylogowuja sie z komputerow. Moze jest tak, ze ci ludzie faktycznie od 8.00 do 16.30 pracuja, tylko z przerwa na lunch, ale ja co chwila widzialam kogos w kafeterii.

Pozera ich biurokracja. Kazda czynnosc wymagania udokumentowaniana formularzu. Dzien wolny - ok, zwolnienie z powodu choroby, dlugopisy i olowki - w porzadku, przesylka do Nowego Jorku - jak najbardziej - moge wtym celu wypelnic kwit. Ale gdy dochodzi do tego, ze moj szef musi wypelnic formularz, zeby poprosic mnie o research, to cos zaczyna byc nie tak - nic dziwnego, ze ciezko pracuja, jezeli de facto musza kazda najprostsza czynnosc udokumentowac. Nie wspomne juz nawet o tym, ze formularze drukowane sa jednostronnie, kazdy wymaga podpisu szefa, ktory akurat ma grype, przez co nie mozemy dostac komputrerow, przez co nie mozemy pracowac. Ale moze wlasnie na tym polega praca dla UN? Spokoj. Mysle, ze w duzym stopniu zapewniaja go procedury,ktore spowalniaja caly proces i nie pozwalaja zrobic czegokolwiek na wczoraj.

Szkolenie z bezpieczenstwa - nie chodzic po miescie noca, nie jezdzic motocyklami, ale poniewaz wszyscy to robia - uwazac, jak sie jezdzi. Wszyscy mowia o Francuzce, ktora spadla z motoru, a w zasadzie zostala sciagnieta przez zlodzieja, ktory chcial wyszrapac jej torebke. W sumie nic sie nie stalo, ale faktycznie - to powinna byc przestroga. Tyle ze wszyscy mysla, ze takie rzeczy zdazaja sie innym, ale nie zdazaja sie im. Szkolenie z mieszkania - gdzie mieszkac, a gdzie nie. Nuj - nasza tajska opiekunka - podala nam telefon agenta nieruchomosci. Wieczorem doszlismy jednak do wniosku, ze musi z nim sypiac, bo nie ma innej przyczyny, dla ktorej wszsycy mielibysmy korzystac z uslug jednego agenta. Wieczorem wozil po miescie 10 czy 11 osob szukajacych mieszkan dla 2, 3, 4 czy 6 osob - w roznych konfiguracjach. Grupy mieszkaniowe sa zmienne, ale wyglada na to, ze wyladuje z Aronem, Forrest, Kip i jego dziewczyna, ktora przyjezdza za 2 tygodnie. Nie wiem, na ile latwe bedzie znalezienie mieszkania dla tylu osob,ale jak juz sie uda, to moze byc fajnie.

Widzielismy wieczorem 2 mieszkania - obydwa domy za wysokim na 3 metry ogrodzeniem. Pierwsze wygladalo jak wnetrze siedziby ambasadora Kambodzy w Korei Polnocnej w latach 60-tych. W wielkim salonie rzezbiony stol na 10 osob, wielki telewizor, na scianie podobizna Angkoru 2x1,5 metra utrzymana w tonacji zachodu zlonca, w kacie wypoczynek drewniany bogato zdobiony. W rogu lodowka. W pokojach zyrandole z kolorowego szkla, wielkie loza z nylonowymi firankami, wiecej podobizn angkoru, plastikowe kwiaty.. I kuchnia do ktorej wchodzi sie z balkonu, bez przyjemnosci. Drugie mieszkanie bylo zdecydowanie bardziej stylowe - w miare nowoczesne i o wiele czystsze, ale tylko na 2 osoby. Jutro bedziemy dalej szukac, mam nadziejej do konca tygodnia wyprowadzic sie z tej nory.

W pracy moim bezposrednim przelozonym jest sam szef Obrony. Ciesze sie. Podobno jest wymagajacy, ale mily, blyskotliwy. Poza tym jest w naszej sekcji Richard,z ktorym mialam interview i Francuzi - Emmanuel i Pauline - ma straszny francuski akcent, gdy mowi po angielsku

Nie wiem, z kim bede podrozowac. Aczkolwiek dzis przy kolacji - z 3 znajomych osob zrobilo sie nagle 10, bo co chwila okazuje sie, ze ktos kogos zna i dosiada sie do stolu. Gruba Amerykanka - chyba Christine - polecila nam swojego nauczyciela khmerskiego - 5 dolarow za godzine, podobno jezyk jest bardzo latwy - nie odmieniaja ani czasownikow, ani rzeczownikow, czasy przyszly i przeszly jest zlozony, wiec tez nie trzeba uczyc sie nowych form. Pisanie nie jest juz chyba take latwe. Jak tylko bedziemy mieli mieszkanie, bede chciala do niego zadzwonic.

Prawdziwy dzien pracy pewnie zacznie sie dopiero jutro.





Advertisement



4th October 2007

Kochana, super z tym blogiem bo dzieki temu jestesmy na biezaco. pozniej zawsze ciezko opowiedziec 3miesiace, a tak nie bedzie takiej potrzeby. jakos wciaz nie dociera do mnie ze jestes tak daleko. caluje mocno
13th October 2007

"Pindzia. W sumie nic jej nie mozna zarzucic, ale jest sztywna, nosi rozowa spodnice i rozowe sandalki" - hahahah! Dobre:)

Tot: 0.375s; Tpl: 0.009s; cc: 14; qc: 64; dbt: 0.0979s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb