Advertisement
Published: September 3rd 2010
Edit Blog Post
Na początek pytanie techniczne dla naszych wiernych czytelników: czy działają Wam filmiki z dziobakiem? Dzisiejszy dzień znów był emocjonujący, głównie dla Miśka, który nigdy wcześniej nie uczestniczył jako kierowca w ruchu lewostronnym. Po wyprowadzce z hotelu i wypożyczeniu samochodu nieco zestresowani wyruszyliśmy w kierunku Słonecznego Wybrzeża. Misiek jednak dość szybko przestawił się na jazdę po niewłaściwej stronie drogi samochodem z kierownicą po niewłaściwej stronie drogi i tylko od czasu do czasu zamiast kierunkowskazu włączał wycieraczki. Kiedy emocje opadły, zadbałam o to, żeby poziom adrenaliny we krwi mojego męża ponownie wzrósł: wymyśliłam, że obiad zjemy w Noosa, nadmorskim kurorcie znanym między innymi z tego, że znajduje się tam całe mnóstwo rond (które rzecz jasna rządzą się swoimi prawami). 😊 Misiek jednak i ten egzamin zdał śpiewająco (choć nieco się przy tym spocił) i mogliśmy oddać się konsumpcji, a następnie przejść się po plaży. To było nasze pierwsze w życiu spotkanie z Pacyfikiem. Powietrze pachniało zupełnie jak nad Bałtykiem, być może ze względu na to, że na nadmorskich (właściwie: nadoceanicznych) wydmach rosną lasy sosnowe; jedynie palmy oraz temperatura powietrza i wody przypominają o tym, że znajdujemy się w subtropikach.
Poza Noosa zjechaliśmy z głównej trasy tylko po to, żeby wspiąć się
Glass House Mountains
Ta największa góra to Tibrogargan, stożkowata po prawej to Beerwah, a ta z pipkiem to Coonowrin. na Wild Horse Mountain i obejrzeć piękne widoki terenów na północ od Brisbane. Na zachodzie widać było pozostałe Glass House Mountains, nazwane tak przez kapitana Cooka, który przybył na te tereny w latach 70. XVIII wieku; trudno powiedzieć, dlaczego skojarzyły mu się ze szklarniami. Bardziej przemawia do wyobraźni aborygeńska legenda, według której te góry o dziwnych, spiczastych kształtach (i jeszcze dziwniejszych nazwach) to rodzina górskich duchów: Tibrogargan to ojciec, Beerwah to matka, a Coonowrin - ich najstarszy syn. Wrócimy tam zapewne przed samym wyjazdem z Australii, po przylocie do Brisbane z Sydney, i przy okazji odwiedzimy Australia Zoo oraz największe na półkuli południowej oceanarium.
Teraz jesteśmy w Rainbow Beach, zapewne malowniczo położonej dziurze na samym końcu świata - zapewne, bo przybyliśmy tu już po ciemku i nic nie widać. Jutro musimy znów rano wstać, gdyż wykazałam się wybitną inteligencją, rezerwując nam ( i opłacając) jeszcze w Polsce rejs statkiem, który odpływa z Hervey Bay, oddalonego stąd o jakieś 130 km komentarz Miśka: 130 km jazdy pod prąd). A w googlemaps to było tak bliziutko…
Advertisement
Tot: 0.096s; Tpl: 0.01s; cc: 14; qc: 56; dbt: 0.047s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb