Whale watch


Advertisement
Australia's flag
Oceania » Australia » Queensland » Hervey Bay
September 3rd 2010
Published: September 4th 2010
Edit Blog Post

This content requires Flash
To view this content, JavaScript must be enabled, and you need the latest version of the Adobe Flash Player.
Download the free Flash Player now!
 Video Playlist:

1: Wieloryby 41 secs
2: Wieloryby pokazują paszczę i boczek 57 secs
3: Delfin jeden 22 secs
4: Delfiny dwa 26 secs
Uwaga techniczna: zdaje się, że filmiki nie działają, więc być może będziemy je uploadować od nowa i ewentualnie dodamy ich więcej, kiedy tylko problem zostanie rozwiązany przez technical support travelblog.org.

Jedynym minusem dzisiejszego dnia było to, że musieliśmy pokonać w sumie 269 km z Rainbow Beach do Hervey Bay i z powrotem, po krętych lokalnych drogach, z czego połowę po ciemku. Jazda samochodem jest zupełnie nowym doświadczeniem dla nas obojga: dla Miśka z oczywistych względów, a dla mnie dlatego, że pełnię funkcję pilota i w dodatku czuję się współodpowiedzialna za to, żebyśmy na pewno jechali lewą stroną drogi. W Polsce albo Misiek zna drogę na pamięć, albo mamy GPS, więc po usadowieniu się w samochodzie kompletnie niczym nie muszę się przejmować. Natomiast tutaj powtarzam w myślach jak mantrę: „ja - krawężnik, Misiek - środek drogi, ja - krawężnik, Misiek - środek drogi” (dziękujemy Michałowi P. za bezcenną radę!). W dodatku niby wypożyczyliśmy niezły samochód (camry), ale światła ma beznadziejne w porównaniu z naszą laguną i po zapadnięciu zmroku modlimy się, żeby znaki typu „uwaga, kangury i koale przez najbliższe 10 km” okazały się picem na wodę. Większość tutejszych zwierzaków jest najbardziej aktywna nocą, a kangury w dodatku mają na tyle małe rozumki, że kiedy widzą światła zbliżającego się samochodu, skaczą prosto w ich kierunku. Wolimy więc oglądać je albo w zoo, albo przynajmniej nie z samochodu. Tak na marginesie: dzisiaj dowiedzieliśmy się, że skacząc, kangury oszczędzają mięśnie klatki piersiowej: płuca same pompują powietrze, podskakując w górę i opadając w dół wraz z resztą kangura. 😊

Wracając do głównego wątku: wieczorem jednogłośnie uznaliśmy, że warto było się pomęczyć, żeby zobaczyć z bliska wieloryby (główny cel naszego rejsu) i delfiny (jako bonus). Rejs nawet bez tych atrakcji byłby bardzo przyjemny: pogoda była piękna, woda w Zatoce Dziobaka (naprawdę nazywa się Platypus Bay! Swoją drogą chyba nadużywam nawiasów) turkusowo-granatowa, o powierzchni gładkiej jak powierzchnia jeziora w bezwietrzny dzień. Kiedy na dokładkę zobaczyliśmy niedaleko łodzi pierwsze biało-czarne cielska, usta same rozciągnęły nam się w szerokim uśmiechu i tak już zostały do końca rejsu. Wieloryby zwane humpback whales, co podobno tłumaczy się jako humbaki, przebywają w tych okolicach mniej więcej od połowy lipca do końca października. Przybywają tu z Antarktydy, żeby połączyć się w pary i wydać na świat młode, po czym powiększone rodziny odbywają podróż powrotną. My widzieliśmy głównie samce, które można poznać po startym od walk pysku, ale trafiła nam się też co najmniej jedna samica z młodym. Widać było, że to bardzo ciekawskie zwierzaki: przypływały, żeby nas sobie obejrzeć i odpływały, gdy nie robiliśmy nic ciekawego, na przykład gdy zbyt monotonnie machaliśmy rękami.

Dodatkowo - zupełnie niespodziewanie, bo „sezon na delfiny” już się skończył - w pewnym momencie do naszej łodzi przyłączyła się grupka delfinów; płynęły przed dziobem oraz po jego lewej i prawej stronie w tempie dokładnie takim, jak my. Najwyraźniej świetnie się bawiły: skakały przez fale, wykonywały piruety, płynęły to na jednym, to na drugim boku, i wydawały śmieszne dźwięki, jakby ćwierkanie. Jeden z członków załogi stwierdził, że w przyszłym życiu chciałby być delfinem, i coś w tym jest. Mamy nadzieję, że będzie można odczytać załączone filmy - na razie są z tym problemy, ale już je zgłosiliśmy (Marek, dzięki za zwrócenie nam na to uwagi!). Niestety ani zdjęcia, ani nawet filmy nie są w stanie oddać tego, jaka to frajda widzieć z bliska zwierzęta, o których dotychczas opowiadała nam głównie Krystyna Czubówna. 😊 To był jeden z najważniejszych powodów, dla których tu w ogóle przyjechaliśmy.



Additional photos below
Photos: 13, Displayed: 13


Advertisement

Cztery wielorybyCztery wieloryby
Cztery wieloryby

Z tyłu po lewej matka z małym, po prawej tajemniczy nieznajomy, a na pierwszym planie charakterystyczne kółko - ślad po czwartym wielorybie (footprint)


Tot: 0.083s; Tpl: 0.01s; cc: 13; qc: 56; dbt: 0.04s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb