Trekking w Sierra Norte (Pueblos Mancomunados)


Advertisement
Mexico's flag
North America » Mexico » Oaxaca » Oaxaca
February 16th 2014
Published: February 17th 2014
Edit Blog Post

W sobotę wstaję o szóstej i bez śniadania idę na dworzec autobusowy. Część rzeczy, które nie będą mi potrzebne podczas trekkingu, zostawiam w hostelu (nie ma z tym problemu). Bilet mam już kupiony, a więc nie muszę się jakoś specjalnie spieszyć. Droga z hostelu na dworzec zajmuje mi około 25 minut. Na dworcu spotykam dwójke kanadyjczykow, których poznałem dzień wcześniej w agencji. Oni idą na czterodniowy trekking. Ja jadę do Cuajimoloyas a oni wysiadaja troche wcześniej. "Sprzedali" mi kilka ciekawych informacji na temat różnych miejsc w Chiapas (następny rejon Meksyku, do którego się wybieram) i być może zmienię moje plany żeby uwzględnic ich sugestie. Zobaczymy! Bardzo sympatyczni starsi ludzie. Mają kilka miesiecy na swoją podróż. Też bym tak chciał :-) Może na emeryturze? Ale gdzie ja wyjade z moja polską emeryturą? Chyba tylko na rower na Mazury:-)

Na dworcu chciałbym jeszcze zjeść śniadanie, ale niespecjalnie jest na to czas. Wsiadamy do autobusu. W autobusie sami lokalesi w swoich regionalnych strojach. Na szczęście nie ma żadnych zwierzaków :-) Prawie wszyscy gadaja mieszanką hiszpańskiego z językiem zapoteków. Cieżko ich skumać:-)

Autobus jedzie około dwóch godzin zabierając po drodze dodatkowych pasażerów. Całe przejscie jest zastawione dziwnymi pudełkami, tobołami i workami.

Do
Poczatek szlakuPoczatek szlakuPoczatek szlaku

Normalna wiejska droga (gdyby nie te agawy:-)
Cuajimoloyas dojeżdżam około 9:00. Cuajimoloyas to jedna z większych wiosek w okolicy. Jest bardzo ale to bardzo zimno. Szukam jakiegos baru, żeby zjeść sniadanie i ogrzać się trochę. Udaje mi się coś znaleźć. Śniadanie to salsa de queso (owczy ser pływający w ostrym sosie), pasta z fasoli, tortille i kawa. W Meksyku robią strasznie słabą kawę. I to nie tylko tutaj ale wszędzie, gdzie do tej pory byłem. Nie daje żadnego, ale to żadnego kopa.

Później idę do biura informacji turystycznej po "wytyczne" i mojego przewodnika. Dostaje jedzenie na piknik, wode i w koncu przychodzi mój przewodnik. W biurach informacji turystycznej dostępne są mapy Pueblos Mancomunados (50 pesos), ale nie są to ani mapy topograficzne ani nawet nasze mapy turystyczne. Są to zwykle poglądowki, na których nie za bardzo można polegac (takie jakie można dostać w dowolnym biurze informacji turystycznej za free). Dlatego też dziwi mnie informacja w Lonely Planet, że maja w ofercie super mapy okolic. Moim zdaniem takowych nie ma. Okolo 9:40 zaczynamy nasz trekking.

Od mojego przewodnika dowiaduje sie, że jesteśmy na wysokości 3200 m. n.p.m. i przy pierwszym podejścu zaczynam to odczuwać. Trochę zaczyna brakować powietrza i płuca muszą ciężej pracować. Sam trekking jest
Roslina o nazwie SiepreVivaRoslina o nazwie SiepreVivaRoslina o nazwie SiepreViva

Miejscowi uzywaja soku z jej liscia jako kropli do oka (przy zapaleniu oka)
bardzo łagodny. Chodzi się drogami i ścieżkami używanymi codziennie przez miejscowych wieśniaków. Cały trekking przebiega na wysokościach pomiędzy 2500m a 3300 m. Ktoś, kto liczy na spektakularne widoki moze byc trochę rozczarowany. Tutaj na wysokosci 3000 m. wegetacja jest bardzo bujna a sosny dorodne:-) i chodzenie po Sierra Norte to głownie chodzenie leśnym ścieżkami.

Moim zdaniem góry można schodzić bez przewodnika ale trzeba liczyć się z możliwością zagubienia (jest cała masa lokalnych ścieżek i dróg). Ja niestety mam tak napięty harmonogram wyjazdu, że nie stać mnie na to, aby zabłądzić i stracić np. dwa dni.

Meksyk to nie tylko pustynie, półpustynie, kaktusy, plaże, dżungle ale także piękne sosnowe lasy ze zdrowym żywicznym powietrzem. Gdyby zabrać z tego lasu kaktusy, agawy itp byloby prawie jak w górach w Polsce:-)

Od czasu do czasu są punkty widokowe (miradores), skąd rozpościerają się wspaniale widoki na okoliczne góry.

W górach brak jest zasięgu telefonu (przez dwa dni). Nawet jednej kreski:-)

Wynajęcie przewodnika ma tą zaletę, że sporo opowiada o życiu zapoteków i ... ma się niezły wykład na temat różnych roślin leczniczych :-), z których miejscowi korzystaąa zamiast chodzić do lekarza (oczywiscie głównie starsi). A jest tego duuuużo! Cała
La cucharillaLa cucharillaLa cucharilla

Nazwa rozliny pochodzi stad, ze po odciecu jej liscia uklada sie on w naturalna lyzeczke. Roslina takrze jest wykorzystywana przy ozdabianiu kosciolow w Boze Narodzenie. W tle widok na wioske Latuvi, do ktorej zmierzamy.
apteka.

Robi sie bardzo ale to bardzo gorąco. I upał, pomimo tego, że chodzi się w lesie daje się we znaki.

Dochodzimy do jednego z punktów widokowych. Widoki są super. Tutaj mamy przerwę na piknik i czekamy na drugiego przewodnika, który przychodzi po mnie z wioski, do której idę. Mój dotychczasowy przewodnik wraca (sam lub z innymi turystami) do swojej wioski. Tak więc podczas dwudniowego trekkingu będę miał czterach przewodników.

Przychodzi drugi przewodnik z jakimś młodym chłopakiem. Okazuje się, że młody przyucza się do zawodu przewodnika i ruszamy w dalszą drogę do wioski Latuvi (nazwa w jezyku zapoteków oznacza zwinięty liść), w ktorej będę miał nocleg. Zejście do wioski (i późniejsze podejście na grzbiet, na ktorym lezy wioska) są bardzo forsowne.

W domach zapoteków w (jeszcze) dużym stopniu mówi sie po zapotecku. Dla nich hiszpanski to obcy język najeźdźcy.

Po drodze mijamy pojedyncze zabudowania zapoteków (niestety juz opuszczone).

Okolo 14:30 docieramy do Latuvi. Melduję sie w informacji turystycznej i dostaję klucze do mojej cabana. Okazuje się, że w Latuvi będę nocował sam (inni turysci nie dotarli do wioski tego dnia). Trochę się z tego cieszę bo nie sypiałem zbyt dobrze w moim hostelu w
Drzewo MadronoDrzewo MadronoDrzewo Madrono

Jedyne drzewo w tych gorach, ktore (podobnie jak eukaliptus) traci kore na raz do roku. Miejscowi wykorzystuje je do palenia w kuchni (powoli sie spala). Przewodnik opowiadal mi tez o jednym ptaku, ktory wydziobuje w drzewie male dziurki, ktore nastpenie wypelniaja sie slodkim i lepkim sokiem. Do soku przlatuja (i przyklejaja sie komary), ktore cwane ptaszysko wyjada.
Oaxaca, a więc przynajmniej będzie okazja sie wyspać. Sama wioska polożona jest przepięknie. Nie jest to też jakiś skansen. Tutaj zapotekowie normalnie mieszkają i żyja z uprawy roślin i hodowli zwierząt. Wioska po prostu żyje swoim normalnym życiem. Wioska wygląd na bardzo biedną. Są w niej dwie szkoly. No i oczywicie kościół:-)

Od miejscowych dowiaduję sie że ich ksiądz (cura) rezyduje gdzie indziej i zbyt często ich nie nęka swoimi wizytami. Msze mają 5-6 razy do roku :-)

Przy drodze daje sie zauważyć sporo tabliczek z różnymi hasłami typu:

- trzeba chodzić do lekarza

- nowotwór wcześnie wykryty jest uleczalny

- edukacja dzieci jest ważna

- czysty dom to zdrowa rodzina itp.

Idę do stołówki, gdzie mam obiad a później szwędam się po wiosce robiąc trochę zdjęć.

O 19-tej jest kolacja, później prysznic i kimanie.

Dzisiaj budzę się o ósmej. Ale miałem spanie! Po raz pierwszy od kilku tygodni. 12 godzin. Jak male dziecko:-) Chatki (cabanas), w których się tutaj śpi są super (jeszcze pachną nowością). Wygodne łóżka, ręczniki (nie trzeba brać swojego ręcznika), łóżka z pościelą (spiwor nie jest potrzebny), łazienka (z biodegradowalnym mydlem) a na zewnątrz hamaki :-)
Roslina o nazwie BromellaRoslina o nazwie BromellaRoslina o nazwie Bromella

Rosnie na drzwach ale im nie szkodzi. Kolor jej kwiatow moze byc rozny i jest zalezny od wysokosci na ktorej rosnie roslina.

O ósmej rano śniadanie, odebranie jedzenia na piknik, woda i wyjście z nowym przewodnikiem do Amatlan. Zejście do Amatlan wiedzie wzdłuż urokliwej rzeki. Po drodze mija się kilka farm. Niektóre z nich są opuszczone. W polowie drogi następuje zmiana przewodników. Mój nowy przewodnik (przyprowadza pare amerykanów, którzy będą szli z moim starym przewodnikiem do Latuvi) to straszna gadula i widać, że jest bardzo dumny z tego co robi i chce to robić. Ma fajne pomysly na rozwój ekoturystyki. I super. Nie każdy meksykanin musi chcieć jechać do USA jako ziemi obiecanej. U siebie też można fajnie żyć i robić coś co daje satysfakcję. Najważniejsze to pomysł i chęci.

O 14:30 dochodzimy do Amatlan. Melduję się w informacji turystycznej i idę na obiad.

Potem na przystanek autobusowy i zjazd do Oaxaca. Autobus przyjeżdzający do Amatlan jest pełen ludzi a więc dwie godziny w drodze do Oaxaca stoję w przejściu.

Do Oaxaca dojeżdżam około 18-tej i idę do mojego hostelu chwilę odpocząć i wziąść prysznic. Po ostatniej podróży w kurzu jest to wręcz konieczne.

Wieczorem wychodzę na Zocalo. Dzisiaj jest niedziela, a więc wieczorem będą tańce przy przygywającej "na żywo" orkiestrze. Okazuje sie, ze w Oaxaca w kaądą
PulqueroPulqueroPulquero

Odmiana agawy, z ktorej robi sie pulque (rodzaj napoju z mala zawartoscia alkoholu)
niedzielę i środę mają miejsce właśnie takie tańce. Podobnie jak na innych zocalo w Meksyku. Tańczą głównie starsi ludzie. Średnia wieku to 70 lat!? Młodzi nie są tym zaintersowani. Obok tańczą hip-hopa. W sumie wygląda to dość ciekawie:-) Dzisiaj tańczącym przygrywa orkiestra policji stanowej:-)

Przyczepia sie do mnie jakiś napity meksykanin, żeby mu dać 35 peso :-) ale po kilku minutach daje sobie spokój.

Chciałem jeszcze dzisiaj porozglądać sie, za jakimiś wytworami miejscowego rękodzieła ludowego (fajnie byłoby stąd zabrać coć ciekawego do Polski) ale sklepy są już pozamykane.

Spadam do hostelu.

Jutro muszę trochę odpocząć. Czuję się mocno zmęczony. Chyba trochę przesadzam z intensywością i tempem całej podróży.

Muszę też zacząć bardziej szczegółowo myśleć o kolejnych etapach podróży.


Additional photos below
Photos: 17, Displayed: 17


Advertisement

Roslina AurelRoslina Aurel
Roslina Aurel

Wykorzystywana w miejscowej kuchni jako przyprawa
Pulquero de silvestrePulquero de silvestre
Pulquero de silvestre

Gatunek malej agawy, z ktorego robi sie (podobno) najlepszy mezcal.


Tot: 0.077s; Tpl: 0.013s; cc: 9; qc: 46; dbt: 0.0335s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb