CanaryMaternity_31


Advertisement
Spain's flag
Europe » Spain » Canary Islands » Tenerife
March 28th 2016
Published: April 1st 2016
Edit Blog Post

Jakos tym razem Potwory spijają taką ilość energii, że ciężko mi się zebrać, żeby coś na koniec dnia napisać. Do tego dochodzi praca wieczorami i włączony telewizor, który mnie, osobę od jakiś co najmniej dwóch dekad żyjącą bez pudła, bardzo wciąga i mocno wyprowadza z koncentracji.

Po targu warzywnym w sobotę i nie pamiętam już czym w niedziele (aha, Q jak zwykle surf, a potem wycieczka do El Medano, gdzie na plaży nie dało się szpilki wetknąć, ale jedliśmy super kalmary, a L na plaży dostawał małpiego rozumku mierząc się z falami), kolejna nowość przyszła w poniedziałek rano. Postanowiliśmy skorzystać z obecności dziadków, zostawić dzieci i wspiąć się (może właściwsze będzie delikatniejsze określenie 'wejść') na Montana Roja, tę górę, którą mija sie lądując na południowym lotnisku. MałaEm jak zaczynała mowić, nazwała ja w ubiegłym roku 'Małi Hamik'. Kamyk ma 171 metrów z łagodnym podejściem. Cały teren jest rezerwatem, rzekomo z ptakami i ciekawą roślinnością, ale ja zauważyłam tylko dwa rodzaje zakurzonych krzaczorów. Podobno jeszcze jakos czas temu u podnóży na żyznej wówczas wulkanicznej glebie uprawiano pomidory. Teraz jest tylko piach. Nie mieliśmy specjalnego wyposażenia, ale zaopatrzeni w butlę wody weszliśmy na góreę spokojnym tempem, podziwiając widoki z jednej strony na El Medano, a z drugiej na plażę Tejita. No i na widzoczny pięknie w taki bezchmurny dzień Teide. Nie było mrożących krew w żyłach wrażeń, ale męczyło mnie, że górujący nad płaskim wybrzeżem Hamik dotąd stał zadziornie niezdobyty. I spacer jest jak najbardziej godzien polecenia.

W drodze powrotnej próbowaliśmy wypić na spokojnie kawę w Los Abrigos, korzystając z nieobecności dzieci, ale chyba już zatraciłam tę umiejętność. Zajechaliśmy też do chiońskiego centrum handlowego, które nęciło mnie już od dłuższego czasu. Jest WIELKIE. I ma wszystko. Garnki, plastiki (w tym buty, zabawki na plażę, pojemniki do kuchni), gadżety dla zwierząt, ozbody ogrodowe, kredki i bloke rysunkowe etc etc etc. Tysiące i tysiące produktów, każdy jeden w niskiej cenie, więc człowiek bierze i bierze, więc każdy klient ze 20 euro wyda. Nożyczki, które małejEm kupiłam rozpadły się przy pierwszym cięciu.

Później była jeszcze plaza w Las Christianos i nasza kultowa restauracja El Cine z grillowanymi ośmiornicami - podobno jedna z 10 najlepszych knajp na wyspie, w szeregu z michelinowskimi. Dzieci rzuciły się na ośmiornice. Mało co mi tak serca nie raduje, jak widok ich prześcigających się w jedzeniu owoców morza. I zakończyliśmy 'samochodzikami na niby' - potwornie tu są popularne takie samochodziki (autobusy, motory, karety czy koniki), co się ruszają, jak człowiek monetę wrzuci. Zdzierstwo na tym rynku panuje paskudne - za jakieś 30 sekud przejażdżki żądają 2 euro! W Lecce chcieli 30 centów. W każdym razie, te automaty są wszędzie i na szczęście L jeszcze nie kuma, że potrzebny pieniążek i jego jara samo wspinanie się na brumbrum, a małaEm dała się przekonać, że równie atrakcyjne są przejażdżki 'na niby' bez pieniędzy! Inaczej byśmy z torbami poszli.


Additional photos below
Photos: 9, Displayed: 9


Advertisement



Tot: 0.1s; Tpl: 0.011s; cc: 7; qc: 24; dbt: 0.0755s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1mb