Barbadays_1


Advertisement
Published: November 6th 2013
Edit Blog Post

Jeszcze do niedawna na wakacjach najbardziej lubiłam czytać i pisać, a teraz najbardziej lubię przez kilkanaście sekund nic nie robić. Stąd przerwa w blogach.

Sama jednak widzę, o ile więcej dowiadywałam się o danym miejscu, gdy chciałam je opisać; podczas gdy teraz po raz 20 przeglądam Lonely Planet i nic nie zostaje mi w głowie, więc szkoda mi tej całej wiedzy, której nie zdobywam nie pisząc bloga i informacji, które zapomnę, gdy ich nie spiszę.

Dlatego będzie kilka słów o Barbadosie widzianym z perspektywy przeluksusowego hotelu Sandy Lane, gdzie pracuje M.,który nas gości oraz z perspektywy żółtego autobusu, który mknie rozpędzony beatem dancehallu i rumem Gay Mountain wioząc Barbadoszczan z jednej osady do drugiej, bo miasto jako tako z prawdziwego zdarzenia jest na wyspie tylko jedno - stolica: Bridgetown.

Nasz przyjaciel B.,z którego powodu tu sie znaleźliśmy, pracuje i mieszka, a także oddycha i śni Sandy Lane. A to lokalna instytucja. Hotel, a może raczej fabryka luksusu, który przynosi 5% gdp tego kraju. Najtańszy pokój w najgorszym sezonie kosztuje 1000 USD, ale juz na gwiazdkę cena wzrasta do 4000 USD, a minimalna liczba bukowanych nocy do 14. Przyjeżdżają szejkowie, sirowie, książeta, nuworysze i Rihanna - dobro narodowe. Mają do dyspozycji restaurację na poziomie 1-2 gwiazdek Michelina, gdzie najdrozsze wino kosztuje 30000 usd, spa o powierzchni 4500m2 i w sumie nie muszą w ogóle sie spoza Sandy Lane ruszać.

I my sie tu znaleźliśmy, w domu B., przeraźliwie wielkim, gdzie nad basenem skaczą małpki. Opowieści z hotelu słucham, jak historii z 1001 nocy - ale robota zastępcy szefa tej bombonierki z pewnością jest ciężka, z 1 jednym tylko dniem wolnym, od 8 do 20, zawsze w garniturze i w dobrym nastroju, ale za to 65% gości, co przyjeżdżają po raz 2, co pewnie stanowi światowy rekord. Slub brał tu Tiger Woods, na plazy każdy z gości ma beeper, żeby nie musiał przypadkiem podnosić swoich 4 liter z leżaka chcąc zamówić pinacolade, a na ubiegłą gwiazdkę 2 pary staruszków pod 80-tke zamówiły sobie 2 butelki wina po 17000 USD, co w sumie z kolacją dało rachunek rzędu prawie 40000 USD. Jak zobaczyli ten rachunek, to bidulki oniemieli, bo myśleli, ze wino jest po 170 USD - pomyliły im sie zera. Zzielenieli, zaczerwienili się, widać było, że nie zdawali sobie sprawy, jaki kosztowny trunek piją. Przysłuchiwał się zamieszaniu stały bywalec hotelu sir Edward - zrozumiał, ze dziadkowie faktycznie nie mają jak zapłacić rachunku i nigdy nie zakładali, że będzie taki wysoki. Zapłacił więc za nich.

I co my tu robimy...? Przez pierwsze dni czulismy sie zamknieci w klatce. Choc nie mieszkamy w tym hotelu, tylko na osiedlu domów managementu (NB właściciele tego całego kompleksu mają jeszcze 120 działek do sprzedania), to i tak stanowi ono enklawę, z której ciężko wydostać sie bez samochodu. I zanim wypożyczyliśmy nasze suzuki swift (nikt normalny z Sany Lane taką czortopchajką nie jeździ), poruszalismy sie żółtymi autobusami. Najbliższa osada, to Holetown, jak sama nazwa wskazuje - dziura zupełna. Ale jest w tej dziurze centrum handlowe, jakiego żadna metropolia by się nie powstydziła - butiki Vuitton, Cartier, Burberry etc. Dla luksusowych gości okolicznych hoteli i willi, których wynajęcie za tydzień kosztuje USD 100.000. Pytanie, za co tak naprawdę się płaci..? Klimat jest balsamiczny, ale już plaża wąska, a morze często lekko wzburzone. Przyroda bujna i zielona, ale po drodze z lotniska nie widać jej wiele, bo przeważa beton.

Co robimy więc? Od momentu obudzenia się małejEm biagamy za nią. Zabawiamy, karmimy, tulimy, smarujemy kremikiem, poimy, znosimy humorki i wycieramy pupę. MałaEm ukochała też sobie kąpiele morskie. Do tego stopnia, że teraz jest nawet gotowa położyć się na brzegu i czekać, aż zaleje ją fala. Nauczyła się też pokazywać, że chce zjeść loda. Wakacje.

Advertisement



6th November 2013

Barbadays to ładny tytuł, ale mogłoby też być Bimbados :-) Ogólnie to nawet trochę zazdroszczę tego typu wrażeń. Ze trzy dni bym tam chętnie spędził.

Tot: 0.419s; Tpl: 0.012s; cc: 18; qc: 73; dbt: 0.1363s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb