Advertisement
Published: March 11th 2012
Edit Blog Post
Smieci na plazy w Mersing
psuja caly efekt piekna tego miejsca. Po prostu bo zeby poczuc ta specyficzna wyspe, trzeba sie na niej znalezc.
Wczoraj, po przebiciu sie przez tlum weekendowych turystow, ktorych chmara zdazala pierwszym promem z Mersing na Tioman, dotarlismy tu szczesliwie ok 10.00. Kolejnosc wrazen jakie odczulismy byl typowa dla tych po przybyciu do kazdego z nowych miejsc tutaj. Najpierw zdumienie, bo niestety mieszkajacy tu azjaci po wzgledem dbalosci o porzadek sa azjatami typowymi. Przepieknym krajobrazom towarzysza lezace w krzakach smieci. Niemalze wszechobecne warany umykaja pomiedzy walacymi sie starymi budami. Po zdumieniu nadchodzi jednak zachwyt. Ale to za chwile. Najpierw nadrobie chronologie zdarzen.
Wybralismy jedna z cichszych tu wiosek, Air Batang, czyli miesjce przez tubylcow zwane ABC (Air Batang Campung). Na szczescie wielki tlum jaki towarzyszyl nam na przystani najpierw podzielil sie na 3 promy a pozniej po kolei wysiadal na przystaniach promowych, tak ze ostatecznie na ABC wysiadlo z nami pare osob. Bo to takie mniej popularne miejsce, mniej ladne, ma wezsze plaze, za to nieslychany handicap w postaci pieknej rafy koralowej, ktora znajduje sie 200 metrow od naszego domku, oraz niesamowitego backpeckerskiego klimatu. Niestety domek w Bamboo Hill, na ktory nastawilismy sie pierwszego dnia byl niedostepny... Na szczescie udalo sie nam zabookowac go na natepne
Waran w scieku
czul sie jak ryba w wodzie. :) 2 noclegi a wczorajszy spedzilismy w domku obok wymarzonego osrodka. Tak na przeczekanie. Aby zabic drazaca ja tesknote za naszymi futrzakami, Basia, adoptowala wczoraj miejscowego kota, nadajac mu nawet imie. Rita 😊
Dziesiejszy dzien zaczelismy wiec od przeprowadzki, potem wybralismy sie na krotki trekking do dzungli, ktora zarasta tu 90 % wyspy. Niestety poza ogromna ioscia zieleni zadnego ciekawego zwierzaka, nie dane nam bylo spotkac. ''Moze to i dobrze'' - dodaje Basia siedzaca na przeciw mnie 😊. Cztery razy zetknelismy sie za to z ogromnymi jaszczurkami, miejscowymi waranami, ktore wciaz kreca sie blisko ludzkich siedzib.
Mamy juz zabookowana wycieczke na jutrzejszy dzien po okolicznych najpiekniejszych koralowcach. Na razie po wypozyczeniu masek i pletw postanowilismy przetestowac je na okolicy, ktora, jak sie okazalo, pod wzgledem bujnosci podwodnego krajobrazu nie ustepuje niczym tym w Egipicie.
Po powrocie z snorkingu udalo mi sie wypozyczyc modem, dzieki ktoremu zamieszczam teraz nasza krotka relacje 😊. Nawiazalem rozmowe z chlopakiem obslugujacym nasze domki i okazalo sie ze jest fanem muzyki punk a jego ulubionym zespolem jest... nasz Dezerter 😊
Wyspa odznacza sie w pewien sposob od innych czesci Azji. Zycie toczy sie tu leniwie, wszyscy sa wyluzowani i usmiechnieci. Glownym szlakiem komunikacyjnym
Kawa w sloikach
zaiste oryginalny pomysl i tak samo smaczny :) jest metrowej szerokosci drozka, ktora tubylcy przemieszczaja sie na malych motorach, lub motorach z przyczepami. Na poczatku wygladalo to dla nas dziwnie bo sciezke ta motocykle musza dzielic z pieszymi ale teraz juz przywyklismy i gdy tylko slyszymy odglos silnika, schodzimy na trawe ustepujac miejsca rozpedzonemu, usmiechnietemu malajowi 😊. Po zapadnieciu zmroku wyspa nabiera zupelnie innego charakteru. Przy lokalnej muzyce, miejscowi wyciagaja grille, zapalaja swiateczne lampki na palmach i zapraszaja na barbeq z owocow morza i drobiu.
Domek, w ktorym bedziemy mieszkac nastepne dwa dni przypomina charakterem postkolonialna siedzibe sprzed 200 lat. Jest caly drewniany, stoi na skalnym urwisku, 2 metry od brzegu morza w czasie przyplywu. Najwazniejsze, ze mamy tu duza werande, na ktorej mozemy pic kawe, kontemplowac widoki i pisac relacje na travelblog 😊. Do zobaczenia jutro 😊.
Ps. Fotografie obiecujemy zamiescic za dwa dni po przyjezdzie do Singapuru bo tutejszy transfer jest niestety za slaby...
Advertisement
Tot: 0.224s; Tpl: 0.015s; cc: 11; qc: 57; dbt: 0.1593s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb