Zwiedzanie Delhi


Advertisement
India's flag
Asia » India » National Capital Territory » New Delhi
June 30th 2007
Published: October 2nd 2007
Edit Blog Post

Total Distance: 0 miles / 0 kmMouse: 0,0


Wstalysmy jak zwykle pozniej niz bylo w planie.Obiecany bagaz dotad nie przybyl na miejsce, wiec nasz dzien rozpoczynamy od telefonu do lokalnego przedstawiciela KLM. Mila pani poinformowala mnie ze bagaz przybedzie wkrotce, co tez stalo sie ku naszemu zdziwieniu. Kierowca probowal wyzebrac napiwek, ktory zreszta sklonne bylysmy mu wreczyc, ale nie w ilosciach jakie sobie wyobrazal. W rezultacie odprawilysmy go z kwitkiem.

Po przepysznym sniadaniu- 2 jajka i tost a Lysiak French Breakfast wyruszylysmy na zwiedzanie Delhi wynajetym z agencji samochodem. Zaznacze tu bardzo istotna kwestie iz samochod byl z klimatyzacja co uratuje nas pozniej od udaru mozgu. Wspomne jeszcze, ze czekajac na nasz transport spedzilysmy godzine na jednym ze skrzyzowan Main Bazar -najbardziej obskurnej, smrodliwej i ponadprzecietnie ruchliwej dzielnicy w New Delhi.Widok jest niesamowity, ilosc bodzcow przytlaczajaca, setki ludzi przemieszcza sie w roznych kierunkach bez jakiegokolwiek wyadawaloby sie wzoru. Kakofonia dzwiekow, barw i zapachow. Obrazy nedzy i bogactwa, glodu i nieprzebranych ilosci jedzenia, walesajacych sie bez celu krow zujacych wszystko co im wpadnie w pysk, wychudzonyh psow, zebraczek o bajkowej urodzie, smazalni nie wiadomo czego i bimbrowni Lassi ( sfermentowanego jogurtu ).Odglosy nawolujacych riksiazy, sklepikarzy, mruczacych krow.Kazdy probuje cos opchnac, poczawszy od biedy i kalectwa skonczywszy na srebrnych lancuchach. Niezwykle trudno jest patrzec na dwuletnie dziecko proszace cie o szklanke wody...

Z kazda minuta uczymy sie asertywnosci , co jest zasada numer dwa w tym kraju.

Nasz pierwszy przystanek w Tour De Delhi to swiatynia Dharamsala - wrazenia -ojej jak tu czysto!Tak chyba bedzie zawsze w porownaniu do Main Bazar. To bylo nasze pierwsze spotkanie z hinduistycznymi bostwami i obrzedami. Lysiak podejrzawszy zachowania tubylcow z zapalem oddawala czesc kazdej mijanej figurce i obrazkom, lacznie z namalowaniem sobie Bindi ( swiety znak na czole)Swiatynia byla zbudowana z bialego marmuru, ktory parzyl w stopy jak diabli. Odwiedzilysmy jeszcze muzemu Indiry Gandhi, grob Mahatmy Gandhiego, gdzie stalysmy sie atrakcja dla fotografujacych nas hindusow ( to dziala w dwie strony my ich-oni nas ). Nastepnie przewodnik zaproponowal nam przechadzke po Lover Garden, gdzie mozna bylo obejrzec kilka mizdrzacych sie par, wlaczajac w to slicznych hinduskich chlopcow, sciskajacych sie za posladki. My jestesmy twarde i ignorujemy zaczepki wasaczy😊, choc oni wydaja sie byc nieugieci.Lysiak probuje upolowac fote okolicznych hindusow, ja natomiast staram sie uchwycic w kadrze pasiaste wiewiorki, ktorych tu jest zatrzesienie. Temperatura siega prawdopodobnie tej, ktora obowiazuje w piekle. Pocimy sie kazdym mozliwym gruczolem ciala. Do tej pory pochlonelysmy jakies 3-4litry wody a jest dopiero 14. Standartowo jak kazdy turysta zaliczylysmy GATE OF INDIA i po doslownie 3 minutach wsiadlysmy do naszego cudownie klimatzowanego auta i ruszylysmy na spotkanie z muzulmanska twarza Indii, do najwiekszego w tym kraju meczetu JAMA MASJID, zbudowanego przez SZACHA DZAHANA, tworcy TAJ MAHAL. Bylo to niewatpliwie najsiniejsze i powalajace doznanie dziesiejszego dnia. Tlumy mezczyzn w bialych tunikach i bialymi nakryciami glowy zbieraly sie na wspolna modlitwe. Jak wiekszosc miejsc w Indiach i to bylo pelne zebrakow i straszliwie okaleczonych ludzi kupczacych swoim cierpieniem. Nie weszlysmy do srodka meczetu z racji tego, ze Lysiak obawia sie WEDRUJACEJ LARWY!!!!( ktokolwiek wie, niech da mi cynka o co chodzi), generalnie jakas zadna odmiana fobii bosych stop😊. Bylysmy jedynymi turystkami w tym miejscu i w rezultacie dla wielu wiernych okazalysmy sie wieksza atrakcja niz sam meczet. Uwierzcie....bardzo ciezko opisac doznania i spisac relacje, ktora choc w minimalnym stopniu przekaze wrazenia z tego co doswiadczamy...

Mozna tam spedzic caly dzien, chlonac atmosfere tego miejsca i wciaz bedzie malo. To dopiero drugi dzien naszej podrozy a my juz zakochalysmy sie w atmosferze Indii, zobaczymy co bedzie dalej...😊

Hmmm, po dzisiejszym dniu pachniemy, delikatnie rzec ujmujac, conajmniej nieswierzo. Dzis zrobilysmy kolejne podejscie do lokalnego jedzenia i na szczescie nie skonczylo sie to spektakularnym pawiem. Wiem jedno - hinduskie specjaly musze omijac szerokim lukiem!!Zastanawiam sie jakim cudem Lysiak z jej francuskim podniebieniem jakos daje rade i jeszcze nie jeczy. TRILAC (jeden z tony naszych medykamentow)gora!!!Ale nie chwalmy dnia przed zachodem...chociaz wlasnie uslyszalysmy ze delhi belly daje znac o sobie dopiero po 2 tygodniach.

Aaaa zapomnialabym, dzis zaliczylysmy tez pierwsza przejazdzke rowerowa riksza,napedzana sila miesni wychudzonego hindusa w 40 st. upale. Przezycie dosyc wstrzasajace, po drodze potracil kilka osob ale na szczescie nikomu nic sie nie stalo. Mialysmy takie wyrzuty sumienia, w zwiazku z czym zaplacilysmy duzo wiecej niz to przyjete w zwyczaju, no ale my nie stracimy a on mial usmiech wiekszy niz tandoori roti(kukurydziany placek).

Czas na relax-hinduskie piwko zrobione prawdopodobnie z tego, czego nie sa w stanie zjesc krowy😊 SALUT!!!


Advertisement



Tot: 0.061s; Tpl: 0.01s; cc: 10; qc: 54; dbt: 0.0376s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb