Advertisement
Published: November 27th 2006
Edit Blog Post
..i siedzial w Cafe w Moxi tak do 4:45am nie za bardzo wiedzac co innego ze soba zrobic. Na dworzu zimno.. w Cafe bylo zimno w sumie! A bylem ubrany w komplet. No ale juz mialem dosc.., przyszlo do placenia.., patrze, ze moj komputer byl jedynym po 3Y/h, pozostale byly po 2Y. Mowie to szefowi, on ze spoko, ze moj po 3 reszta po 2. No i zaczalem sie troche bulwersowac, pokrzykiwac.., zasuwalem po polsku, klalem przy tym duzo, co jakby tak dodawalo pewnosci siebie i wzmacnialo moja mowe ciala. Ulegl.., czy moze nie chcial mnie juz na oczy widziec:-)
No i zimno i nie wiadomo co robic, na ulicy pustka, karaoke co tak pol nocy szalaly juz nie graja. Wszystko pozamykane (aczkolwiek katem oka dostrzeglem, ze salon masazu jest jeszcze czynny:P). Ide, szukam dworca bus. Widze jakiegos busa, widze zapalony budynek obok, ale to nie dworzec. Zachodze, a tu hotel. Pusto na recepcji, swiatla sie swieca, no to hyc na kanape i chociaz ciut cieplej. Siedze sobie, ale wiem ze nie przysne, bo hotel. Wiec zaden odpoczynek. Zbieram sie i znowu na miasto, ide tak z 10 min moze, i w sklepo-knajpo-domie pala sie swiatla. Czterech w sile
miasto Kangding
(2500m.n.p.m.!) wieku pocina w Mahjonga, widac, ze juz pozna godzina. Wolaja mnie - z braku laku siadam kolo nich. Wygladali na przyjaznych, pogadali ze mna ile sie dalo i graja w Mahjonga. Wstyd sie przyznac, ale nie znalem zasad tej gry, jeden z kolesi gestami probuje cos tlumaczyc. Po pierwszej grze pokazowej (grali na male jenoty), ten, co mi tlumaczyl, proponuje bym zagral (pierwszy dzwonek!). Gdybym chociaz znal zasady😉 Odmawiam, czasem proponuja mi spanie albo zarcie, bo wygladalem raczej na niewyspanego i glodnego (i tak tez bylo!). Odmawiam.
Kibicuje Mahjongowi, przy okazji mowie im, ze rano jade do Kangding, dowiaduje sie ze dworzec jest 'tu na lewo', a bus jedzie 7:40 i kosztuje 40Y. Nigdy nic nie wiadomo. A kolesie naprawde byli przyjazni, aczkolwiek dalej nie rozumiem do konca zasad.
Kolo 6:30 jeden z nich pokazuje bym szedl juz, idziemy pare metrow, ale zamiast dworca i busa jest jakas zabita dechami chalupa i taki samochod przewozowy. Wszystko bylo jasne. Ustalilem jeszcze 5 razy ze jade do Kangding i ze za 40Y, i jedziemy.. zasypiam. Budza mnie z 1h pozniej, kaza wysiasc - dokola widok na doline - pelno gor i wiocha raczej. A oni do mnie nawijaja cos po
outdoor pool
ow koleszka ogral mnie 4/4. Uprzedzajac pytania 2 razy zostala tylko czarna. W ogole dobry pool, sloneczko wyszlo..
Biala byla jak ziemniak. chinsku, i znowu, co bylo jasne oni do Kangding nie jada. Zaczynaja mi szukac transport - lapia jakis motor i sie z nim dogaduja. Hura! wreszcie moj ulubiony srodek komunikacji. Motorowiec kupuje mnie od tamtych za 10Y.
Jedziemy motorkiem, w pewnym momencie jest znak na lewo do Kangding i prosto gdzies tam, koles prosto - ja sie dre Kangding - on "spoko". Jedziemy,.. cos sie nagle miesza, pyta i zawraca, gdzies dojezdzamy, zsiadamy i kolejne chinskie kazanie. W koncu ten sie zaczyna pytac, niedlugo potem sprzedaje mnie za 20Y, kierowcy samochodu transportowego. W zasadzie w mniejszych miastach, wszystke samochody sa transportowymi taksowkami. Sprzedany, wsiadam - przyjemny wozik. Ale nie jedziemy koles czeka na wiecej ludzi. Nudzi mi sie, a obok mam dworzec, jako ze 20 zaplacil szantaz mocy mam. Znowu sie bulwersuje, sroze i wychodze z samochodu. Wiadomo, ze mnie nie wypuszcza,.. oni costam, a ja dalej w agresywna poze (prawda, ze bylem mocno podirytowany, ze wszyscy po kolei chca i robia mnie w balona). Zadzialalo - kierowca, sprzedaje mnie innemu kierowcy - chyba tez za 20Y. Ten szybciej zalatwia ludzi i jedziemy. On ciagle szuka 5. osoby - znajduje. No i jedziemy ja spie - ludzie obok mnie
dziwny typ..
..siedzial obok jak gralismy w bilard. Cos do mnie mowil. Byl dziwny i dziwnie ubrany:P sie zmieniaja a chwile to sa 4 osoby na tylnim. Bowiem takie taxi jest traktowane w Chinach jak bus 4 osobowy. Kazdy placi stawke za siebie, nzl ile osob jest.
W koncu dojezdzamy do Kangding.
To be continued - sprobuje wgrac zdjecia - zasypiam, jest 5pm
Jako ze z duza zwloka to po lebkach:
Idac przez miasto zagralem w bilard jak na zdjeciu, chlopak z ktorym gralem robil mnie jak chcial i wygral 4/4. Choc ze 2 razy bylem w finale.
Zaszedlem do Sally Inn - nie za bardzo o tej porze roku byly organizowane jakiekolwiek horse-trekking i toury. Zaszedlem do monastyru tybetanskiego - a tam slonce! Dawno go nie widzialem! No i mnisi byli jacys otwarci, stad foty te i owe. Pozniej natknalem sie na Mnicha "X" na zdjeciu. Ktory tez jakis sympatyczny dosc byl i po dziwnej probie komunikacji pokazal bym za nim szedl. Poszlismy do szpitala dla Tybetanczykow, w ktorym ow czlek lezal. Z namaszczeniem otworzyl klodke tajnym kluczem do pakunku, z ktorego wyjal Skarb (na zdjeciu). Rzeczywiscie owa rzecz wygladala jak skarb jak dla mnie. W srodku jego zdjecie i jego kobiety. Dziwne to wszystko bylo. W koncu przeszedl do
tytulowy tybetanski przybytek
..tuz obok Sally Inn, w ktorej spie za 15Y. rzeczy - chcial mi sprzedac ow skarb. Z grzecznosci spytalem po ile - on zas: 3500Y! :-). Czyli 1400zl. :-) Chcialem sie grzecznie pozegnac i wyjsc z tymze wlasnie ow rodowity Tybetanczyk spod tradycyjnego pasa wyciagnal komore i to niezly raczej model! Tu w Chinach wszyscy maja odjechane komorki.
Poszedlem w miasto, pogralem z jakims chlopcem w kosza, wrocilem, posiedzialem na necie. I spac! 3 koldry 12 godzin. Tego mi bylo trzeba.
Advertisement
Tot: 0.144s; Tpl: 0.012s; cc: 10; qc: 66; dbt: 0.0849s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
Arek
Arek Cywi.
Pozdrowionka
Jak to dobrze, ze jest cos ciekawego do poczytania. Troche rozrywki w nudnej pracy. Super masz opwiesci. Jedz moze gdzies, gdzie jest cieplej. Arek C.