COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader
Changsha opuszczałem w kierunku zachodnim, na Fenghuan. Najpierw autobusem na Dworzec Zachodni. Ledwie zdazylem wejsc do hali biletowej, a podszedl do mnie mlody gosc w mundurze, z identyfiaktorem i przemowil w dobrym angielskim: mamy tu codziennie kilku obcokrajowcow, moim zadaniem jest pomagac im w kupnie biletow. Pogadalem z nim chwile, chlopak zdawal się mieć kompleksy na punkcie prowincjonalnosci swojego miasta: Changsha ma tylko 7 milionow mieszkancow, czy można mówić, ze to jest „city”, czy tylko ze „town”? Troche zezloscil się tez, widzac ze mam w telefonie znajome Chinki, bo on kiedys chcial mieć dziewczyne z Zachodu, ale zadna z tych kilku obecnych w Changsha nie chciala go.
Autobus do Fenghuan, z przesiadka w jakims miescie po drodze. Dotarlem pod wieczor, dość tanio wynajalem pokoj w dobrym miejscu – znaczy się balkonik wychodzil prosto na rzeke, cale Fenghuang to taka malownicza starowka przyklejona na dlugosci kilku kilometrow do poprzegradznej stopniami wodnymi rzeki. Kilkupietrowe drewniane domki, sporo kamiennych mostow, calosc nastawiona na turystow, znaczy się na Chinczykow i na bialych, bo gdzieniegdzie zobaczyc można napisy „Japonczykow nie obslugujemy”. Dobry moment, zeby napisac parę slow o budzacym się chinskim nacjonalizmie. O ile sama niechec do Japonczykow, wobec uprawiania przez tych ostatnich skandalicznej „polityki
historycznej”, zrozumiec można, o tyle wyczuwa się cos smierdzacego w samym zjawisku, bo trudno uwierzyc, zeby ten nacjonalizm rodzil się sam, jest to najpewniej inspirowane z samej gory. Pamietam kiedy 3 lata temu probowalem namowic jedna znajoma do uczestnictwa w lekkiej sciemie, pokrewnej pomyslowi promowania zespolu Bayer Full na chinskim rynku muzycznym. Pomysl wlasciwie ten sam, tyle ze nie mialo chodzic o majteczki w kropeczki, tylko o muzyke rockowa (owczesny zespol Ozziego) – chodzilo o napisanie np. jakiejs ballady o anty-japonskiej wymowie, przypominajacej np. o bombardowaniach Chongqing albo o rzezi Nankinu. Znajoma jednak przestraszyla się nieco i orzekla, ze chinskie wladze nigdy nie pozwola na rozpowszechnianie czegoś takiego, dobre stosunki z Japonia są bardzo wazne. Tymczasem mija kilka lat, na wierzch wyplywaja jakieś spory graniczne i co – wszedzie daje się zobaczyc otwarta wrogosc wobec Japoncow, szczegolnie w internecie. Obocznie skutkuje to tez wrogoscia wobec innych nacji, które mogą się zle kojarzyc w swietle pozostajacych jeszcze w pamieci wydarzen z serwisow informacyjnych. Inna znajoma mowila mi właśnie, ze u niej w pracy ktos podjal się zbiorki charytatywnej na rzecz ofiar tajfunu na Filipinach. Odzew był, ludzie pieniadze dawali, ale zdarzyl się jeden wyjatek – ktoras z pracownic z oddzialu w
Szanghaju zakrzyknela, ze nie będzie pomagac zadnym Filipinczykom, bo pamieta ze przed rokiem w Manili zamordowano chinskich turystow. Pozostaje modlic się, zeby w Warszawie zadnego z nich nie spotkala krzywda... Polska jednak, poki co, o ile w ogole tu cokolwiek się o niej pamieta, prase ma raczej dobra. Wielu ludzi slyszalo o Smolensku i komentarz jest zawsze taki, ze „my to mamy czysty i uczciwy rzad” (chodzi chyba o to, ze z troski o nas prezydent i inni politycy, wszyscy lecieli jednym, malym i tanim samolotem). W ogole jednak, malo kogo obchodzi tu jakas hitoria czy polityka, zarabianie i, przede wszystkim, wydawanie pieniedzy, to temat znacznie bardziej atrakcyjny. Nawet jeśli zdarzy się o tym porozmawiac, to trudno mi znalezc z nimi wspolny jezyk (z pewnoscia slabosc mojego mandarysnkiego i ich angielskiego tez wiele tu wnosi). Pol biedy jeszcze, o ile mowia o zanieczyszczeniu środowiska – u nas rzeczywiście jest lepiej, brud w powietrzu i wodzie widac w Chinach golym okiem. A mówić, ze w Polsce Warszawa dopiero w zeszlym roku przestala srac bezposrednio do Wisly, bo „ekolodzy” protestowali przeciw budowie oczyszczalni sciekow, a miliardy dolarow wydawalo się na spalanie lasow w elektrowniach w ramach walki z ociepleniem klimatu... zbyt wielka
to abstrakcja raczej dla praktycznego, chlopskiego narodu. No ale z innymi tematami jest tylko gorzej:
„ONI”: Wladza jest u nas strasznie skorumpowana.
JA: u nas tez.
„ONI” – niedowierzanie w oczach, coo, w tej wspanialej Europie korupcja w rzadzie?? Nieee, ten cudzoziemiec być bardzo uprzejmy chyba. A nie, on jest z Europy Wschodniej, jasne.
„ONI”: Na swiecie jest 200 krajow, tylko w 4 trzyma się zakonserwowane trupy dawnych przywodcow w mauzoleach, jednym z nich są Chiny...
JA: faktycznie, paskudny zwyczaj. Z drugiej strony, chyba lepiej ze Rosjanie trzymaja truchlo Lenina na widoku, gdyby zdecydowali się go pogrzebac, to obawiam się ze spieprzyliby sprawe, nie przebijajac go osinowym kolkiem.
„ONI”: ???
„ONI”: Na swiecie jest 200 krajow, tylko w 20 nie ma darmowej opieki zdrowotnej!
JA: Eeee... wcale nie jestem takim entuzjasta darmowej opieki zdrowtnej, gdybyscie widzieli jak to z bliska wyglada i na ile jest „darmowe”... O systemie emerytalnym w ogole nie wspominajac.
Piwo, kawa w Fenghuan wsciekle drogie (25 i 15 zl, odpowiednio). Z zalozenia są to chyba ceny dla cudzoziemcow, tych jednak jest tam jak na lekarstwo, bary nie stoja jednak zupelnie puste, chinscy nowobogaccy lubia się
odrozniac. Z bialych spotkalem tylko trojke mlodych Rosjan z plecakami na dworcu autobusowym. (strasznie ciezko mowic po rosyjsku majac glowe nastawiona na angielski i chinski).
Moj hotel natomiast okazal się strasznie dziadowski, pomimo milych widoczkow – brak ogrzewania, cieplej wody i recznikow nawet. Skutek taki, ze pochorowalem się, w nastepnym miejscu, w Chongqing, posiedzialem dla wykurowania przez caly tydzien.
Ale to juz inna bajka.
COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader_blog_bottom
Tot: 0.067s; Tpl: 0.011s; cc: 6; qc: 53; dbt: 0.0437s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb