COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader
W TV pokazano niedawno wizyte Przewodniczacego Hu Jintao w Austrii. Kawalkada limuzyn eskortowanych przez policjantow na motorach zajechala przed wzorcowe gospodarstwo rolne gdzies tam – moze w Tyrolu czy Styrii. Krowy skubia soczystozielona trawke, chlopcy, starcy i dziewczeta przebrani w ludowe stroje, radosne jodlowanie i szczere austriackie usmiechy. Czekalem tylko na Bruno, az wyskoczy z krzakow i rzuci sie Przewodniczacemu w ramiona w stroju uszytym z rzepow...ale nie wyskoczyl. Dostojny gosc zapewne takze wykazal sie taktem i nie zapytal, czy gospodarze maja ladnie wylozone kafelki w piwniczce.
Melisa powiedziala, ze wielu ludzi tutaj nie lubi Hu Jintao, ale to niekoniecznie musi oznaczac problem. Problemy zaczynaja sie, jesli to Hu Jintao kogos nie lubi, taki ktos raczej nie pozyje zbyt dlugo.
Wlasnie. Pisalem do tej pory sporo o Chinach i Chinczykach, zawsze niemal w tonie slodkim i pelnym podziwu... warto by to czyms opieprzyc, ot tak- ze wzgledow czysto estetycznych. Tylko do czego by sie przyczepic?
- ze gniew „Hu Jintao” moze byc straszny? Widze, ze o pewnych rzeczach nie wolno tu mowic glosno, nie znam jednak zadnych konkretow z pierwszej reki, a na rodzimej propagandzie wole sie nie opierac.
- ze Chinczycy smieca, brudza i nie maja naboznego szacunku dla prawa?
To akurat ich do nas upodabnia.
- ze maja (na nasz smak) potwornie badziewne gusta, co widac po kulturze masowej? Moze i tak.
- ze maja wybiorczy i generalnie lekcewazacy stosunek do przeszlosci, takie kwasniewskie „wybierzmy jutro”? To juz predzej. Podobno 100 lat temu jakis europejski podroznik zachwycal sie Wielkim Murem, a oni mu na to: przeciez to tylko kupa kamieni, czym tu sie zachwycac? Ojczym Melisy, ktory programowo nie znosi wszelkich obcych, na argument, ze Polakow moze i warto nieco bardziej lubic, bo nie kolonizowali Chin, w przeciwienstwie do innych narodow Europy, odpowiedzial: „nie kolonizowali, bo nie mogli. Gdyby mieli taka mozliwosc, z pewnoscia wyslaliby tu swoje wojska”. Zadne powolywanie sie na historie nie moze zaskarbic ich sympatii. Opowiesc o Witoldzie Urbanowiczu sklania ich jedynie do ziewania. Dzis ze wszystkich narodow Zachodu najwieksza sympatia ciesza sie Niemcy, bo maja opinie uczciwych, rzetelnych i ciezko pracujacych; pamiec o „hunskiej mowie” Kajzera niczego tu nie zmienia. Co innego Japonczycy – ci zbyt ostro przegieli pale. Swoja droga, dostrzegam tu pewne podobienstwo chinskiej mentalnosci i polskiej. I my, i oni, dostalismy potwornie mocno po dupie w czasie wojny. I podobnie jak u nas nakrecano Czterech Pancernych, a potem rozne zlota dezerterow, tak
tutaj na pomniejszych kanalach telewizyjnych leca ciagle serialiki, gdzie sprytni i szlachetni Chinczycy zwyciezaja wrednych Japonczykow. Takie sienkiewiczowskie slodkie papki na duszne rany.
- ze wobec siebie sa raczej wredni? Chetnie bym sie rozpisal o tym, rzecz w tym ze nie pojmuje tego jeszcze. Od czasow lektury ksiazek Pearl Buck wiem, ze chinskie tesciowe nie slyna z milosci do synowych. Na wlasne oczy widze, jak wrogie sa Chinki wobec innych Chinek, jesli idzie o facetow. Piekielko jakie potrafia wytworzyc miedzy soba Polki to przy tym nic strasznego. Zdaje sie, ze zwykla przyjazn miedzy mezczyzna a kobieta, o ile nie sa w jednej rodzinie, w ogole nie jest do pomyslenia. Gdyby jeszcze rodzina byla ostoja. Ale nie, rozwodow jest tu kilkakrotnie wiecej niz u nas, podobno ostatnio glowna przyczyna sa urodziwe malolaty zawracajace w glowach podstarzalym zamoznym facetom. Polityka jednego dziecka z pewnoscia komplikuje jeszcze ten obraz. Dzieci olewaja rodzicow, byw ze rodzice wyrzekaja sie dzieci. A w tradycyjnej kulturze chinskiej rodzina byla do tego stopnia swieta sprawa, ze Czang Kaj Szek, o ile osobiscie byl uczciwy, to nie byl w stanie nawet wziac pod uwage, aby ukrocic zlodziejstwo dokonywane przez rodzine jego zony, choc mialo ono skale kilkunastu-kilkudziesieciu procent budzetu
panstwa. A niby tacy sa praktyczni...
- na koniec ta wlasnie ich praktycznosc potrafi irytowac. 2009 - Wuhan – awantura z Ujgurami, tlum Chinczykow cofa sie spokojnie o 15 krokow do tylu – po co robic sobie problem? No ale- Hanka z kolezankami nie porzucily nas wtedy, choc i same przeciez mogly oberwac, a na pomoc policji nie mozna bylo liczyc. Swoja droga, w Pekinie o Ujgurach mowi sie to samo co wszedzie indziej – jesli kradna ci portfel, to nie krzycz, bo dostaniesz nozem pod zebro.
W Harbinie bylem przez jeden dzien. Na poczatek durny taksowkarz nie znalalzl mojego hotelu, wiec wyrzucil mnie gdzies „w poblizu”. Jakis czas paletalem sie bez wyznaczonego kierunku, w koncu zaszedlem do KFC, gdzie zagadnalem pierwszych z brzegu mlodych ludzi. Studenci polibudy, kuli jakies limesy. Koles zadzwonil do hotelu, zalozyl kurtke i poszlismy szukac. Po pol godzinie spacerowania nie bylismy chyba o wiele blizej celu, ale znalezlismy jakis inny hotel, bardzo przyzwoity zreszta. Studenta wynagrodzilem flaszeczka Debowej Mocnej i drewnianym jajem z Cepelii.
Cerkiew swietej Zofii, najciekawsze chyba sa sprzedawane tam gadzety dla turystow, np. wanki-wstanki z Mao, Leninem, Stalinem i Putinem. W miescie sporo sklepow z ruskimi artykulami (dalem sie nabrac na
podrobke czarnego kawioru – nie, zadna ikra, sklad surowcowy obejmowal bulion rybi, mieso rybne, emulgatory i 7 barwnikow). Wsiadlem na statek po rzece, zawiozl mnie na wyspe parkowa, pusta raczej o tej porze roku. Ciekawie tam jest w styczniu, kiedy odbywa sie festiwal rzezby lodowej. Wrocilem na brzeg, usiadlem. Zimno raczej bylo, ale w pewnym momencie zrobilo sie cieplej, bo okrazyla mnie ciasnym kolkiem wycieczka dzieciakow z Korei, Poludniowej oczywiscie.
- pse pana, a Paryz to stolica Polski?
- lubi pan pizze? A Justina Bibera (?) ?
- ma pan QQ? Ma pan zone albo dziewczyne?
Poczestowalem je cukierkami. Potem laskom przyszla ochota na usciski na misia, pierwsza odwazyla sie ta najbardziej pryszczata :D
Wieczorem zaszedlem do Tatos - ruskiej knajpy przy glownej ulicy. Jedzenie takie sobie, ale mieli bialoruskie piwo Krynica Eksportowa, pierwszy dobry browar w ustach od miesiaca. Do tego muzyka, lecial nawet „Gorod Soczi”. Zaskoczyla mnie kelnerka, Chinka, ale mowila po angielsku z akcentem i ekspresja rosyjskiej klasy wyzszej, tak jak to sie na filmach widuje – wytwornie, cieplo, ale z dystansem. Bardzo bylem zaskoczony, ze po rosyjsku juz mowic nie potrafila.
O ile pociag z Shenyang do Harbinu (550km/9h) kosztowal 39 juanow, o tyle z
Harbinu do Pekinu (1200km/9h) juz 430 juanow. Porownania z PKP sa w kazdym razie druzgocace, zanim jeszcze nawet zdazylem zobaczyc prawdziwa szybka kolej. Co prawda ten „osobowy” byl na niektorych odcinkach strasznie zatloczony, ale 5 razy taniej niz w Polsce i sporo czysciej, bo co 2 godziny obsluga zamiata albo mopuje. „Pospieszny” do Pekinu byla to natomiast nowka-sztuka, powleczona czysta posciel, dywany, 4-osobowe przedzialy, no i srednia predkosc przejazdowa pod 130 km/h, z tym ze nie trzeslo prawie w ogole, bo tory rowno polozone i wagon dobrze wyresorowany. Cena w porownaniu do sypialnego PKP – jakies 2-2,5 raza taniej. „Jedziecie do kraju kapitalistycznego...”
Teraz kilka dni odpoczynku w Pekinie, jutro ruszam do Xi’an. Zabawnie bylo tu w Halloween. Wybralismy sie z Melisa i jej kumplem do dzielnicy imprezowej. Sporo bialych, murzyni nawet (i to wcale nie Amerykanie). Co jakis czas przez tlum przepychaja sie Chinczycy w wypasionych brykach:
- z drrrogi, ja mam pieniadze!
Ale widzialem tez w takiej samej akcji blondyne na rozowym motorze z przyczepka. Biali poprzebierani za rozne straszydla, Chinczycy raczej nie. Usiedlismy przed jednym z barow, zamowilismy kilka malych Heinekenow pod mieso na patyczkach. Udalo sie kupic tez papierosy Cohiba. Rzecz niemozliwa do dostania w
Europie, robiona ze smietkow po cygarach i tak jest o niebo lepsza od jakichkolwiek innych papierosow. Dobrze, ze Chinczycy nie wiedza co naprawde dobre, dzieki temu cena przyzwoita – 15 juanow za paczke.
W pewnym momencie Melisa zniknela, aby pojawic sie po chwili z 0,75 Chivas Regal:
- jak juz mamy pic, to po co przeplacac w barze? Za Heinekeny juz i tak sporo zaplacilismy, a to w sklepie obok kosztowalo tylko 120 juanow. Ogarnely ja jednak watpliwosci, wiec nalala mi maly kieliszek i powiada
- sprobuj, nie wiadomo czy prawdziwe. Nie potrafilem ocenic, wiec nalala drugi. Mialem watpliwosci, ale z grzecznosci mowie – prawdziwa. Wtedy sprobowala sama.
- podroba! Prawdziwy Chivas powinien drapac w gardle i draznic w nosie. Poszla wiec nazad do sklepu, powiedziala im conieco i wrocila z pieniedzmi.
Wyciagnalem z bankomatu 800 juanow. Okazalo sie pozniej, ze podobnie jak na Tajwanie, bank skasowal 8% prowizji przy wyplacie . Tak dziala karta do dolarowego konta WBK, co do ktorego zapewniano mnie, ze realizuje wyplaty po srednim kursie i obciaza jedynie 1,5 usd prowizji za transakcje. P... zlodzieje. Co gorsza, nie moge zrobic zadnego przelewu z konta, bo nie docieraja do mnie smsy z kodami. Znow jest
to wina WBK, bo korzysta z uslug jakiegos dziadowskiego operatora GSM. Smsy od Toma i Pitera (Plus i Era) docieraja na moj numer bez problemow.
Przedwczoraj pojechalismy zobaczyc miejscowy odcinek Wielkiego Muru. Gory tu wyzsze niz pod Dandongiem... lazilem po tym i nie moglem sie oprzec mysli, ze ten monstrualny wysilek rodzil raczej watpliwe korzysci militarne. Mur raczej niski, o wiele za dlugi zeby sie dalo go skutecznie upilnowac. Po co to budowali? Moze po to, zeby sie ludziom nie nudzilo? Zeby „wytworzyc miejsca pracy”? :D
COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader_blog_bottom
Tot: 0.102s; Tpl: 0.013s; cc: 12; qc: 59; dbt: 0.0618s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
bobex
non-member comment
na Gubałówce ...
Prawie jak zdjęcie z misiem na Gubałówce :)