Dzien 7(chyba)


Advertisement
Cambodia's flag
Asia » Cambodia » South » Phnom Penh
October 6th 2007
Published: October 6th 2007
Edit Blog Post

6/10/2007
Siedzimy na tarasie Java cafe - przystac w szale PP. Taraz, zaluzje, na dworze tropikalna ulewa. Podobno w Wietnamie tajfun.
Zachodnie jedzenie spowodowalo, ze zniknely resztki kaca, pewnie razem ze spadkiem temperatury. Rano byl upal i jezeli jutro tez tak bedzie, to moze pojde na basen. Podobno tam tez maja internet, wiec teoretycznie mozna nad basenem pracowac, ale to moze byc przesada...

Wczoraj byla impreza w klubie Elsewhere - zawsze w pierwszy piatek miesiaca - kultowe miejsce. Amerykanki o niczym innym nie mowily - moze juz to pisalam.. O 11 klub, a raczej ogrod (z basenem!) wypelniony byl juz expatami. Mowi sie, ze w PP jest za duzo barow i za malu ludzi. W ten jeden piatek okazuje sie, ze jest mnostwo ludzi w miescie, ale nikt nie ma pojecia, co robia w tygodniu, bo po 21 miasto swieci pustkami. Moze siedza w swoich zamrowkowionych domach? Ale to nie mialoby za bardzo sensu.

Tak wiec wczoraj wszyscy byli w Elsewhere. Arron mial urodziny, a Kip wlasnie zdal Bar Exam w Kolorado, wiec chlopaki mieli co swietowac. Poniewaz Kip jest wszystkim strasznie zestresowany, wrocilismy do domu o 3 tuktukiem, Arron blakal sie pijany po miescie do 7.

Dzis rano byla operacja przescieradlo na Rosyjskim markecie. Przescieradlo jest czyms, czego nie mozna kupic. Nie wiem, jak oni spia, i na czym, ale na pewno nie na przescieradlach. Ciezko bylo tez z recznikiem, ale sie udalo. Rosyjski market jest fajny - 3 pietra, gdzie sprzedaja wszystko. Wchodzimy: ryz i kasza w 10 odmianach, zaraz potem buddyjski szaty, zaraz potem second hand reczniki, potem uzywane skar[etki, miedzy tym stoiska bogatszych kupcow z telewizorami - akurat byl czas na najbardziej popularna lokalna soap opere, wiec wszytskie panie sprzedawczynie byly zupelnie niezainteresowane sprzedaza, bo akurat w TV rozgrywala sie jakas zewna scena. A obok tego fryzjer, a dalej czesci samochodowe - klasyczna "galeria handlowa" - wszystko pod jednym dachem. Kip sie znow biedactwo zestresowal. rano stweirdzil, ze jezeli na Monivong (glowny bulwar kolo domu) beda zawsze male zebrzaja dzieci, to nie bedzie tamtedy chodzil. Obawiam sie, ze w takim ukladzie w ogole nie powinien wychodzic z domu, bo biedakow jest cale mnostwo.

Z reszta, jak wszedzie w Azji, i tutaj sa orgomne roznice spoleczne. Z jednej strony mnostwo ludzi spi na ulicach, a z drugiej strony buduja wiezowce, apartementy z basenami. Nie chce sie nawet wierzyc, patrzac na te zdjecia, ze cos takiego faktycznie tu powstanei. Moim zdaniem, najpierw powinni pozbyc sie szczurow i mrowek, ale z drugiej strony NY tez jest pelen szczurow....

Moi wspolokatorzy sa bardzo ok, ale moze byc tak, ze niedlugo bedziemy mieli siebie dosc. Jak dzis rano wstalam, panowie lezeli rozwaleni przed TV, byla 11, a Kip zdazyl juz juz zaliczyc lucky burgera.

Aha, zalozylam galerie - Kambogalerie - na razie tylko 2 zdjecia - z rezydencji...

Advertisement



Tot: 0.486s; Tpl: 0.009s; cc: 12; qc: 62; dbt: 0.1455s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb