Armenia Express_3


Advertisement
Armenia's flag
Asia » Armenia » West » Yerevan
August 10th 2014
Published: August 11th 2014
Edit Blog Post

Niedzielę zaczęliśmy od wizyty w meczecie. W Erewaniu działa tylko jeden; odbudowany i zarządzany przez Irańczykow. Nazywa się Blue Mosque i miałam nadzieję, że będzie przypominał choć trochę struktury z Esfahanu. ale choć leży na cichym dziedzińcu z (suchą) fontanną, to brak w jego wykonaniu delikatności i finezji spotykanych w Iranie. Bardziej wygląda na wersje soc-real. Po drugiej stronie ulicy jest centrum handlowe, które kiedyś było lokalnym bazarem i ono juz ma bardziej dystyngowana konstrukcje. W ogóle z bazarami w Erewaniu jest średnio, w centrum tylko sklepy spożywcze albo ewentualnie duże warzywniaki, czasami zdarza sie na rogu babcia sprzedająca jabłka z wiadra, ale nie zaobserwowalam nic z naszej kultury straganu zieleniaka.

Z meczetu pojechaliśmy na weekendowy pchli targ o dumnej nazwie Vernissage. Mam jeszcze w pamięci taki targ (i kupione tam kryształowe talerze), na który przez przypadek natknęliśmy się w Tbilisi i ilość dobra, od którego wzroku nie mogłam oderwać. Tu niestety porównanie wyszło znow na niekorzyść Armenii - market zdominowały pamiątkowe koszmarki - wszystko co można ozdobione flagą kraju, bogato rzeźbione plansze do backgammona, kiczowate malunki, parę kryształów, kilka metalowych łyżek. Dopiero w ostatniej alejce pojawiły sie panie ze złotymi zębami, co sprzedawały własne dzieła pracy i sztuki: haftowane obrusy. Im nie mozna było sie oprzeć.

Pod wieczór poszliśmy obejrzeć "Kaskade", nie wiedząc do końca, czego sie tam spodziewać. Miała być duża schodowa struktura i ogród z rzeźbami. Okazało się, że to jeden z najładniejszych i najbardziej spektakularnych punktów miasta. Wydłużony zacieniony placyk z fontanną i kawiarniami wokół prowadzi do gigantycznej budowli w kształcie schodów ('kaskady'), na którą można wjechać bądź ewentualnie wejść. Z góry roztacza się widok na miasto i - oczywiście - na Ararat. Na poszczególnych piętrach kaskady i na placyku ustawione są wielkie rzeźby - z kolekcji niejakiego Cafesiana, co mocno w ukończenie rozpoczętej za czasów ZSRR budowli zainwestował.

Rozpoczynający sie przy Kaskadzie kawiarniany ciąg kontynuuje sie przez pół miasta, zmieniając tylko nieco profil. Zaczyna sie od miejsc studenckich, expackich i turystycznych, przechodząc w te bardziej hip i o nocnym profilu, na rodzinnych kończąc. Okolica Kaskady i opery w niedzielne popołudnie, gdy lokalni przechadzają sie wyeleganceni, to zupełnie inne miasto niż zakurzone puste ulice w piątkowe przedpołudnie. Jestem skłonna nawet powiedzieć, że jest ładnie i przyjemnie. Dziewczyny bujają sie na mega obcasach, co minutę przejeżdża G-klasa, właśnie szykują nowy deptak ze sklepami Armani i Zegna, mija nas mercedes SL cabrio polakierowany na złote lustro, knajpy pękają w szwach, dzieciom proponuje sie przejażdżki zabawkami samochodzikami marek BMW, mercedes, range rover - niech od małego wiedzą do czego aspirować, przed elegancką knajpa stoi Rolls Roys phantom coupe cabrio na armeńskich numerach - w najwyższym stopniu imponujący, wyglada jak wielkie jacuzzi na kółkach. A na wsi bieda aż piszczy i szczytem marzeń jest łada.

Nasz armeński express ma ostatni przystanek na ulicy Tumanyan, gdzie dają podobno najlepsze w mieście pierogi kinkali. Ilość miejscowych faktycznie może wskazywać, że je się tu dobrze. Obserwujemy trzech panów, jak wjeżdża na ich stół tuzin pierogów, każdy zapiera się łokciem o blat, w drugą rękę bierze ociekający rosołem kwiatek pieroga, ostrożnie nagryza gorące mięsko, jednocześnie rotując zawiniątko w dłoni i uważając, żeby nie wyciekł sosik. Zanim się obejrzymy, pierogi już pochłonięte, a na ich miejsce siadają następni. My niewprawnie zjadamy swoje i wracamy do hotelu przespać się 3 godziny przed odlotem samolotu. Oby znów nie trzęsło nad Ukrainą!


Additional photos below
Photos: 6, Displayed: 6


Advertisement



Tot: 0.52s; Tpl: 0.01s; cc: 24; qc: 73; dbt: 0.1372s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb