Advertisement
Published: August 16th 2009
Edit Blog Post
Ale zycie mnie po dziwnych zakretach prowadzi! Juz w poprzednim poscie pisalam, ze zdradzilam stopa na rzecz pedalowania, a
jednak plecak na plecy zarzucam i w droge jutro ruszam ponownie! Moje 10 probnych dni wspolnej podrozy z chlopakami minelo i
poki co bardzo mi sie podoba. I pedalowanie i towarzystwo. Okazalo sie, ze dobra intuicje mialam zabierajac w ta podoz buty
biegowe, bo miesiac przed spotkaniem chlopakow biegalam prawie codziennie. Nie wiem czy dalabym rade wydolnosciowo gdyby nie to.
Teraz mamy juz z Tomaszem, moim rowerkiem, pol tysiaca kilometrow za soba. Zdobylismy Olimp, wspielismy sie na meteory i
wlasciwie jakos w naturalny sposob coraz czesciej rozmawiamy z chlopakami o wspolnej dalszej drodze. Juz nie tylko Turcja i
Cypr, ale tez i Afryka sie w naszych rozmowach przewija...Doszlismy wiec do wspolnego wniosku, ze skoro tak, no to czas
powaznie do sprawy podejsc i pojechac jednak do Polski, zaszczepic sie, pozalatwieac sprawy bankowe i takie tam takie. No i
skompletowac potrzebny sprzet zarowno do przepraw pustynnych, jak i podboju Kilimandzaro:-) No wiec plan jest taki: ja
zostawiam Tomasza na zakrystii, tu w Salonikach, w greko katolickim kosciele, gdzie przez ks. Jana, Polaka, jestesmy
goszczeni, a chlopaki, ruszaja jutro w kierunku Istambulu. Ja jak tylko pozalatwiam, co trzeba, wracam do Salonik, odbieram
Tomasza i pociagiem doganiam chlopakow w Istambule. Wydaje sie, ze czasowo akurat powinno sie wszystko idealnie zgrac. No i
teraz byl tylko temat mojego samotnego stopa. Czy jechac trasa zdawaloby sie bezpieczniejsza - Grecja, Bulgaria, Rumunia,
Slowacja, Polska. Czy krotsza - Grecja, Macedonia, Serbia, Wegry, Polska. No i jak sie wydostac z Salonik, na ktora
wylotowke, ile to moze potrwac itd. Myslalam, ze pojade ciagiem dzien i noc i w jakies 40pare godzin bede na miejscu. Nie
szczegolnie mi sie ten plan podobal ale lepszego nie bylo. Postanowilam jednak nie martwic sie na zapas i zamiast probowac
jakos organizowac moja jutrzejsza podroz, poszlam sobie pobiegac po nabrzezu Salonik:-) Po poludniu zadzwonilam do mamy,
ktora jak nigdy zaczela mi odradzac samotna podroz. Ze tranzyty nie takie, ze nie dobre uklady na niebie, ze moze chociaz w
necie bym jakiegos towarzystwa poszukala...Zakonczylam nasza rozmowe i troche zbita z tropu ruszylam do chlopakow omowic
plan. Wchodze do salki, w ktorej spimy a tu stoi jakis mlodzian. Rafal przedstawia kolege -"z Polski, autostopowicz jak ty
Adela".
W mojej glowie jedna juz tylko jedna mysl - "a jedziesz moze do Polski?" pytam. "No wlasnie juz miesiac jestem w drodze i
chetnie wroce". "To co, ruszamy jutro razem?". "Ruszamy!" Aaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!! Az sie koledze z radosci na szyje
rzucilam! Czy zycie nie jest piekne? Samo sie w zgrabna ukladanke uklada:-)))) No wiec jedziemy z Leszkiem, studentem
warszawskiej politechniki razem. I do tego jeszcze nie na wariata, tak jak planowalam, ale na spokojnie, przez kraje, w
ktorych akurat jeszcze nie bylam - Macedonia jutro, potrem Albania, Czarnogora, Serbia i jakos w gore do Polski. Na miejscu
powinnismy byc za jakies 10 dni. W tym czasie chlopcy beda juz w drodze do Istambulu, gdzie jezeli tak nam pisane, spotkamy
sie wkrotce. Wszyscy mamy jednak jakies dziwne przeczucie, ze jakies kolejne przygody mnie wciagna i wcale do chlopakow nie
dojade...Sama nie wiem...Mam nadzieje, ze sie jeszcze jadnak spotkamy i ze Tomasza, nie widze dzis po raz ostatni...Ale
jezeli tak sie wydarzy, badzcie pewni, ze moje kolejne przygody juz w krotce poznacie:-) Trzymajcie kciuki za moja kolejna
stopowa eskapade i pomyslny powrot do kraju. Bless!
Advertisement
Tot: 0.117s; Tpl: 0.012s; cc: 15; qc: 54; dbt: 0.0625s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
Elcia
non-member comment
Powodzenia
Ja tam mam nadzieje, ze na tych 10-ciu dniach powrotnej podrozy do Polski sie nie skonczy, bo z niecierpliwoscia czekam na kolejne rozdzialy Twoich przygod :) Moze napiszesz ksiazke ....