Advertisement
Published: August 22nd 2008
Edit Blog Post
EBC - Carlsberg ;)
Trafilismy na pierwsza w historii wyprawe tajska na szczyt Everestu Kazde z miejsc urzeklo mnie w jakis sposob. Indie, Tajlandia,Kambodza, Chiny, Tybet, Peru, Brazylia, Amazonia, Tybet. Lecz Nepal wywarl najwiekszy wplyw na moja osobe. Rozpoczynajac swoja podroz Dookola Swiata w 2007 roku najbardziej oczekiwalem spotkania z tymze krajem, jak i Tybetem.
Jeszcze przed wyjazdem z US dlugo sie nie moglem zdecydowac co wybrac. Rafting - Nepal jedno z najlepszych miejsc na swiecie do uprawiania tego extremalnego sportu. W sezonie wiele rzek przekracza poziom 5(w 6 stopniowej skali kwalifikacji rzek - 6 sa to rzeki nie operowalne, zbyt niebezpieczne dla komercyjnych wypraw - czasem okreslane "Ratuj sie kto moze!!"). Ale EBC (Everest Base Camp) jest tylko jeden na swiecie. Mozliwosc zobaczenia Himalajow, tych najwyzszych szczytow, prawie "na wyciagniecie reki", byla nie do odparcia.
Pewnie niewiele z was slyszalo/czytalo o stronce www.couchsurfing.com (dzieki Magda za linka😉) udalo mi sie znalezc Arjuna - mojego nepalskiego brata. To on podjal sie organizacji mojego pierwszego treku do EBC. Odebral mnie z lotniska, przyjal mnie w soim domu do czasu wyprawy, jak i po jej zakonczeniu do momentu wylotu z Nepalu. W tym samym okresie hostowal takze gosci z innykow zakatkow swiata(w jeden dzien bylo nas 5 w domu - Ja , Alberto - moj
Wioska
Rodzinne strony Arjuna - z odwiedzinami wpadlismy meksykanski brat, dwoch francuzow, jeden iranczyk). Ekipa nieprzecietna i takie tez wydarzenia nam towarzyszyly. Niezapomniana pierwsza noc. Wyjscie do Thamel (turystyczna dzielnica pelna barow, restauracji, klubow) z Arjunem i Alberto (jak sie dowiedzialem pierwszego dnia, dopisal sie on do mojego EBC voyage - zajebiscie czym nas wiecej tym weselej). Poszlismy cos zjesc, momentalnie zlapalismy wspolny jezyk z Mr Tequila (Alberto - jego ksywa) - to on sprawil, ze "zakochalem" sie w Tequili😉. Do tej pory pozostaje to niewyjasniona zagadk, wieksza niz istnienie Yeti, - jak wyladowalismy w pewnym barze - Sam's Bar?! Jak sie pozniej okazalo naszej Mecce, w kierunku ktorej zwracamy sie kilka razy dziennie myslami, nie wazne, w ktorej czesci globu jestesmy. Tam poznalismy nasza wspolna milosc, nie przeszkadzalo nam, ze trzeba bylo sie dzielic, dopoki byla, bylismy szczesliwi. Lecz jak zawsze to co dobre trwa krotko, zostala pustka...
Pusta szklaneczka po "Jackim i coke" 😞 ...
Trzy godziny snu i co slysze... "Fuck we are late !!!" Byla godzina 6am. Samolot do Lukli (miejsca rozpoczecia treku) odlatywal 7am! Tak jak w opakowaniu poleglismy, w takim stanie rozpoczelismy nasze "60 sekund" wyscigu do lotniska. Bralismy wszystko co bylo pod reka.Jak sie pozniej okazalo nic nie zostawilismy,
wszystko zabrane ze soba...doslownie wszystko. Laptop, spodenki kapielowe, ubrania typowo "plazowe". Nawet pluszowego Yaka-maskotke, ktora Alberto kupil kilka dni wczesniej dla swojej chrzesnicy. Udalo sie zdarzylismy. Marzylem tylko o wygodnym siedzeniu i kimce przez najblizsze 12 godzin. WYstartowalismy! 45 min i powinnismy doleciec do Lukli. Pamietam Alberto przyklejonego do szyby krzyczacego do mnie: "Patrz, patrz na te wszystkie szczyty!" Ja z bomba atomowa w glowie grozaca rozsadzeniem calej dynki przy wiekszym natezeniu decybeli do Mr Tequila odpowiedzialem: "Alberto opowiesz mi jutro o swoich przezyciach...jesli dozyje"!
Po wyladowaniu od razu mala rozgrzewka w postaci 2.5 godz treku d Phakding(ok2750mnpm). Bedac juz u celu, nasuwaly mi sie tylko dwa podstawowe pytania: Gdzie kibel? Gdzie wyro? Jak czlowiek niewiele do szczescia potrzbuje.
Caly trek przebiegal dosc sprawnie, powoli parlismy "w gore", a raczej z wyzszych elewacji w doliny do poziomu rzeki, zeby pozniej dwa razy tyle podejsc ponownie pod gore po przeciwleglym zboczu. Masakra! Okolo 5 dnia Alberto zachorowal. Bylem jzu prawie pewny, ze zostane sam, lecz po dluzszych namowach przekonalem go, zeby chociaz sprobowal, bo w koncu z kim bede sobie robil zdjecie w EBC.
The Best People You Meet, You Meet on The Road - tak tez bylo
w tym przypadku. Poznalismy wielu fascynujacych ludzi dzielacych ta sama pasje : gor, trekingu, wspinaczki. Pamietam z ostaniej wyprawy w rejon Everestu grupe nowo-zelandzkich turystow( glownie pan w podeszlym wieku). Trek ich trwal 27 dni zaczynajac od Phaplu(ok 1800mnpm), punktem docelowym bylo Gokyo Ri (5340mnpm). 27 dni campingu w namiotach, kilkukilometrowego marszu codziennie na duzych wysokosciach. Najstarsza z grupy miala 84 lata!! Wow! Oprocz nich udalo mi sie spotkac pilota Delty, grupe 15 pracownikow NASA z Huston (w tym jeden byl trzykrotnie w kosmosie) oraz wielu innych ludzi nie mniej ciekawych jak w/w.
Aklimatyzacja, aklimatyzacja i jeszcze raz aklimatyzacja... najwazniejsza wytyczna udanego treku. Rozplanowanie marszu jest kluczem do sukcesu. Tutaj nie ma miejsca na pospiech - zreszta jak w wiekszosci aspektow zycia w Nepalu. Nam generalnie wszystko szlo dobrze, az do czasu przybycia do Lobuje(4910mnpm), gdzie bole glowy nie dawaly chwili wytchnienia. Wynik - brak snu, zmeczenie itp. Proby zasniecia w nocy spelzly na niczym. Alberto w koncu dal mi swoja "rade" : "Wypierdalaj na zewnatrz i sprawdz jaka jest pogoda"! Ja: " Ale jest 2am i z -25*C na dworze"?! Alberto : "Wiem, ale jak mi zaraz nie dasz spac, sam Cie wykopie 😉!" Ahh te meskie rozmowy.
Droga do Namche Baazar
Jeden z 4 mostow pomiedzy Phakding a Namche Hill 48 godz spedzonych w Lobuje, Gorakshep i EBC, z ktorych moze 3 przespalem w nocy. W trakcie dnia wszystko bylo super, lecz gdy nadchodzil zmrok, to juz inna bajka. W koncu udalo nam sie dotrzec do EBC, nasze trudy sie oplacily. Nie mialem flagi polskiej, ze by zrobic sobie zdjecie. Wczesniej zakupilem jednego Carlsberga(6$!!) i to bylo moje trofeum, z ktorym sie fotografowalem😊.
Droga powrotna byla dosc spokojna, nie moglismy sie juz doczekac powrotu do Kathmandu (a raczej Sam's Bar:D). Dlatego tez narzucajac wieksze tempo zaoszczedzilismy jeden dzien marszu. Idac w dol (do Lukli) celebrowalismy nasz sukces. Kilka Everestow (tamtejszy browar) sie polalo😉 - na drodze ku gorze nie bylo to wskazane, ze wzgledu na AMS.
Wspominam to jako jedno z najlepszych doswiadczen jakie mialem podczas calej mojej podrozy Dookola Swiata. Dzieki Alberto, JB, widokom i zrealizowanemu jednemu z moich najwiekszych marzen - spojrzec na Everest... Jak narazie "z dolu"...a niedlugo.....
M.
Advertisement
Tot: 0.035s; Tpl: 0.013s; cc: 7; qc: 24; dbt: 0.0149s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1mb