Dzień 4, 5 i 6. Bromo i Ijen.


Advertisement
Indonesia's flag
Asia » Indonesia » Java » Banyuwangi
September 22nd 2017
Published: September 22nd 2017
Edit Blog Post

Wszystko przez niedomknięte drzwi łazienki. Wyczekał aż zaśniemy. Wślizgiwał się powoli, pełznąc po podłodze. Gdy dotarł do naszego łóżka, równie nie śpiesząc się zaczął wdzierać się w nasze nozdrza. Zabójcza, halucynogenna mgła wkręcała się coraz głębiej w wypoczywające mózgi. Śniło mi się, że jem przegotowane jajka, pływam w nich, jestem nimi przygniatany, duszę się... w końcu zadzwonił budzik. Była 3 nad ranem a od tej chwili siarka, pod każdą postacią, oblepiła nasze zmysły na dwa dni. Znaleźliśmy się w piekle. Na szczęście tylko w przenośni. Były to dwa najbardziej intensywne ale i najwspanialsze dni w Indonezji jak dotąd.



Wyprawa z Bali na Jawę, Bromo i Ijen to spore wyzwanie dla psyche i soma. Nie dość, że ostatnie 2 noce spaliśmy średnio 4 godziny, to w samochodzie spędzamy około 8-12 godzin na dobę. Do tego pierwszego dnia musieliśmy być w pełni gotowości już o 3.00 nad ranem a drugiego, przy wejściu na Ijen, jeszcze wcześniej, bo o 00:30. Padaliśmy na twarz, dopadł nas permanentny ból głowy. Powodem jego było pewnie niewyspanie i ciągłe zmiany wysokości. Jednak warto było się poświęcić.



Pod Bromo dojechaliśmy ok 22 i po szybkiej kolacji czym prędzej położyliśmy się spać, bo nasz przewodnik, Antika, zastrzegł, że jeśli chcemy zobaczyć spektakularny wschód słońca ze wzgórza, leżącego nieopodal wulkanu, musimy być gotowi do wymarszu o 3.00. Wtedy, zupełnie niespodziewanie, w trakcie nocy zatakował nas wspomniany we wstępie siarkowodór. Nie pozwolił się nam wyspać podduszając i męcząc koszmarami o jajach na twardo przez całą noc. Wstaliśmy z okropnym bólem głowy. Wsiadając do podstawionego pod schronisko jeepa wiedzieliśmy, że następne 30 minut jazdy nie poprawi naszego samopoczucia. Nie myliliśmy się. Szalona jazda kierowcy, który wiózł nas z Bali po dziurawych, jak szosa pod Włocławkiem, drogach Jawy, była niczym w porównaniu do tego co zafundował nam prowadzący terenowkę. Ze zgrozą obserwowałem jak Basia zaczyna robić się tradycyjnie żółta, zielona i szara i zacząłem nerwowo w myślach liczyć godziny od kolacji. Mialem głęboką nadzieję, że jej naleśniki przesunęły się już dużo niżej niż żołądek... Na szczęście wieczorne danie nie zmienilo miejsca pobytu.

Gdy dojechaliśmy na punkt widokowy zdalismy sobie sprawę z tego jak niefortunnie wybraliśmy termin wycieczki na Bromo i Ijen. 21 i 22 września to pierwsze dni nowego roku muzułmanskiego. W związku z tym cała Jawa, jako wyspa tego wyznania ma dni wolne. Okazało się, że jawajczycy w dni wolne, podobnie jak my, uwielbiają wstawać w środku nocy i wchodzić na wulkany. Na Bromo towarzyszyły nam ich tysiące. Nie nie pomyliłem się. Tysiące i jak się nietrudno domyślić zostali oni dowiezieni setkami jeepów. Równie nietrudny do wyobrażenia jest chaos jaki powstał gdy każdy z pojazdów, chcąc dowieźć swych turystów wjechał najgłebiej jak mógł w wąską, górską drogę prowadzącą na zbocza wulkanu.

Wschód słońca z Bromo i jego podnóże okryte pierzyną z chmur był jednak widokiem tak pięknym, że do cierpień z poprzednich 24 h dodałbym jeszcze wypicie kawy z durianem, którą zaproponował mi Antika, i wciąż twierdziłbym, że warto było. Wyobraźcie sobie najbardziej pocztówkową i przekolorowaną w photoshopie pocztówkę z wulkanem w tle. Tego na własne oczy doświadczyliśmy. Sam wulkan i to, że można wejść na jego szczyt i chodzić po nim bez żadnych zabezpieczeń wśród przepychającego się tłumu jest czymś co byłoby nie do pomyślenia dla większości japończyków. Wulkan jest czynny. Co prawda nie leje się z niego lawa, lecz huczy ze środka jak 1000 samolotów odrzutowych i dymi jak cygaro Winstona Churchilla. Jednak dla indonezyjczyków to nie problem i wpuszczają nań tysiace turystów. Przeżycie jedyne w swoi rodzaju. Przepiękne są też księżycowe krajobrazy jego otoczenia. Nie dane nam było długo się nim ekscytować. Po zejsciu, prysznicu i szybkim śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do Banyuwangi na Jawie, w pobliżu ktorego znajduje się drugi z wulkanów - Ijen.



Znow ok 8 godzin w samochodzie, dziury na drogach, bohaterska postawa, naszego kierowcy, Bobby'ego, który po raz 100 i 101 ominął wjeżdżających mu pod koła kierowców skuterów i dojechaliśmy do miejscowości pod Kawah Ijen. Tu ok 4 godziny snu i znów pobudka. Po niej godzina jazdy po jeszcze większych serpentynach i dziurach samochodem Bobbego (przewodnik Antika rekomendował po raz kolejny pusty żółądek) i znaleźliśmy się u podnóża wulkanu. Na jego szczyt wchodzi się już nieco dłużej i marsz jest bardziej forsowny. Dodatkowo, dość niecodzienna jego pora sprawia, że nie jest to tak prosty wyczyn jak 300 schodów prowadzących na Bromo. 3 godziny w górę zbocza w towarszystwie kolejnych (a moze tych samych?) tysięcy turystów z latarkami stworzyło bardzo niecodzienną scenerie i dodało wyprawie bardzo fajnego klimatu. Czułem się jak na połaczeniu porannych rorat, pieszej pielgrzymki i nocnego rajdu na orientację. Po wejsciu na szczyt, okolo 4 nad ranem, czekalo nas jeszcze półgodzinne zejście (!) do wnętrza czynnego (a jakże!) krateru w celu obserwacji płonących tam na niebiesko złóż siarki. Po drodze z niedowierzaniem
80 kg siarki80 kg siarki80 kg siarki

Czyli jeden z 3 ładunków jakie górnicy wynoszą z Ijen kazdego dnia.
kręciliśmy głową analizując droge, jaką przebywają ze środka do podnóża góry, 3-4 razy dziennie miejscowi górnicy wydobywający siarkę.



Była 8 nad ranem gdy po 6 godzinach marszu w tą i z powrotem wróciliśmy do samochodu Bobbego. Znów szybki prysznic w hotelu, śniadanie i 6 godzin drogi powrotnej na Bali. Jesteśmy teraz w Amed na wschodnim wybrzeżu i zamierzamy tu wypocząc snorkując i zwiedzając okolicę. Nie jest to jednak do końca pewne, ponieważ wzrastająca aktywność wulkaniczna pobliskiej góry Agung może nas z tąd wypłoszyć dużo szybciej niż planowaliśmy.

Kończę historię bo wciąz padam na twarz a współ uczestniczka naszej wyprawy zaczyna dopominać się zaprzestania aktywności na klawiaturze.

Wciąż na posterunku.



Basia i Wojtek


Additional photos below
Photos: 6, Displayed: 6


Advertisement



Tot: 0.211s; Tpl: 0.013s; cc: 12; qc: 58; dbt: 0.143s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb