mistrzowie ulicy

---

Poszlismy wiec w centrum turystyczne - nad Jezioro Zachodnie - z mocnym postanowieniem zarobienia przynajmniej na jeden miecz.
Siadamy niesmialo troche na skraju i gramy.. Tzn Karas gra na gitarze, Kuba na bebenkach, a ja z Buncolem siedzimy i nic nie robimy - mielismy wprawdzie przeprowadzic popis sztuk walki -miecz kontra , ale jakos nie czulismy sie na silach. Narazie gadamy sobie z Lee, oni graja, wreszcie niesmialo czapke z daszkiem wystawiamy i wrzucamy kilka malych jenotow.
Czasem ktos tam przejdzie, popatrzy, podziwi sie, popyta skad jestesmy (rozmowy ida nam dobrze, mamy dobrego tlumacza) itd. Jenotow jednak nie przybywa. Zawiazujemy rozmowe z siedzacym akurat nieopodal mlodym, moze 30-letnim Chinczykiem. Z czasem okazuje sie, ze jest to nasladowca Bruce Lee - od lat trenuje, medytuje, oglada mase filmow itd. Lee jest jego zyciowym idolem, lecz ogolnie Chinczyk ten jest otwartym czlowiek i wlada perfekcyjnym angielskim.
Po jakiejs godzinie spytal, czy chcemy uslyszec jakie w jednym slowie poszczegolny z nas robi wrazenie. Tak wiec:
Buncol - sophisticated
Kuba - optymistic
Karas - sentimental
me - naive:-).
Wreszcie cos sie ozywilo - pojawila sie grupka niesmialych studentek, gramy na calego. Wreszcie przychodzi jakis Chinczyk i pyta czy moze cos zagrac na gitarze - no i zapuscil angielskiego hiciora, przy tym glosno spiewal i w ogole.. robil show. Na widowni zawrzalo..
Potem zagraj jeszcze 1 piosenke i sobie poszedl, laski sie troche pokrecily i w koncu tez sobie poszly.
Nikt nic nie wrzucil.

Zmieniamy miejscowe na 'lepsza', i gramy.. tyle ze w Zoche z Lee. I tak nienerwowo uplywa kolejny dzien w Hangzhou - troche chyba malo zwiedzamy😊
A i jeszcze Turbos++ Kuba wystrzelil mi strzale w krzaki i nie znalazl. Nigdy mu tego nie wybacze.
Jedna pani tylko cos wrzucila. 2 Yuany.

---