Advertisement
Published: August 17th 2007
Edit Blog Post
Nastepnego dnia, po wielkiej wyprawie motorem, postanowilismy nie zwalniac tempa i wykorzystac nasz wypozyczony motor w 100%. Kolo godziny 9:00 wyruszylismy w kierunku miasteczka Danang, ktore oddalone jest o 50 km od Hoi An, gdzie mieszkalismy. Naszym celem, byl polwysep Songtran, oraz rezerwat o tej samej nazwie w ktorym zyja rozne gatunki malp. Wiele ciekawych rzeczy odwiedzilismy tez po drodze jak np. slynna Chinska Plaze, na ktorej to ogromny kontyngent wojska amerykanskiego wyladowal w Wietnamie. W nastepnych latach, chciano tam zbudowac baze wypoczynkowa dla zolnierzy, ale wlasciwie zdazono tylko zrobic fundamenty i wojna sie skonczyla... Sam polwysep troche nas zaskoczyl, owszem bylo zielono, ale droga, ktora dociera sie do rezerwatu byla w budowie, wiec niz wiecej nie zobaczylismy... Wrocilismy do Danangu, do portu rybackiego, gdzie na wlasne oczy przekonalismy sie dla ilu ludzi slynny sos rybny jest calym zyciem. Mnostwo kutrow i bambusowych lodek lezacych na plazy, kokosowe palmy rzucajace cien na rybakow pomiedzy ktorymi pasa sie krowy oraz charakterystyczny zapach sosu rybnego, sprawily ze kiedy na chwile zatrzymalismy sie motorem, zeby zrobic zdjecia, nie moglismy wyjsc z podziwu jak takie z pozoru zwykle miejsce moze byc piekne. Jednak wszystko, sie kiedys konczy i nasz czas w Hoi An i okolicach
tez sie skonczyl. O 17 tego dnia mielismy autobus do Nha Trangu, ale jaki to byl autobus... Jak to sie czesto mowi "full wypas", a o to czesc jego wyposazenia:
1. Byl wyposazony w prysznic!!!! Tak dokladnie... prawie nad kazdym siedzeniem byl zainstalowany. Jedyna wada bylo to, ze lecialo z niego prawie caly czas i nie mozna byl go wylaczyc ( zepsuta klima z ktorej leciala woda!!! )
2. Autobus byl wyposazony w funkcje kolysania!!! Po prostu tak rzucalo autokarem, ze raz to podskoczylem, tak ze o malo sobie zebow nie wybilem o przedni fotel...
3. Podgrzewane siedzienia!!! A raczej plonace trony... Po prostu przez cala droge, mialem mokre plecy od foteli, ktore byly gorace! Powod - umiejscowione byly chyba gdzies nad silnikiem ( drugi rzad od tylu)
4. klima climatronic... Jak juz kierowca odpalil klime, to w polaczeniu z prysznicem amplituda na moim ciele wynosila chyba 50 stopni ( 0 stopni na klatce piersiowej i 50 na ognistych plecach )
W tych warunkach przyszlo nam spedzic cala noc. Na miejsce dojechalismy o 6 rano, szybko poszukalismy hotelu i poszlismy spac! Odpoczynek byl nam naprawde potrzebny, w nastepnych czekalo nas glownie leniuchowanie. W Nha Trangu, poza dwoma posagami Buddy nie
Gdzie jest NEMO?
Tak, tak naprawde znalazlem NEMO - plywa w Wietnamie w okolicach wyspy Bambusowej ma za duzo do zwiedzania, za to jest to miejsce idealne dla aktywnego wypoczynku. Plaza uwazana ze najpiekniejsza w Wietnamie, rafy koralowe i wyspy otaczajace to miejsce przekonaly przekonaly nas, ze warto tutaj odpoczac i zostac trzy noce. Po kilkugodzinnym snie, razem z Marcinem poszlismy zobaczyc slynna na caly Wietnam plaze. Przypomina bardzo te z europejskich kurortow na morzem Srodziemnym. Palmy, slomiane parasole i drewniany lezaczki dodaja tylko uroku temu miejscu. Duzo do opisywania, wiecej nie ma, bo podczas kapieli nie zaatakowal nas rekin, ani wielka meduza. Za to nastepnego dnia z Marcinem powiedzielismy sobie dzien dobry i rozdzielilismy sie. Ja jako, ze bardzo fascynuje mnie woda i bardzo lubie nurkowac, wykupilem sobie calodniowa wycieczke na cztery okoloczne wyspy, a Marcin postanowil zwiedzac inne atrakcje w okolicy ( np. wieze Czamow). O 8 rano pod hotel podjechal busik, ktory zabral mnie do portu, gdzie czekala juz lodka i zaloga gotowa do... zabawy! Tak dokladnie, mottem przewodnim rejsu byla dobra zabawa, wiec chwile po wyplynieciu kapitan z powazna mina zaczal opowiadac, ze kiedy podczas nurkowania zobaczymy rekina, mamy podniesc reke i nie ruszac sie, on sprobuje go trafic z harpuna ( ktorego zaloga faktycznia uzywala, do polowania na obiad, ktory mielismy
na lodzi )... Oczywiscie, po paru minutach, wyjasnil, ze zyja tutaj tylo male rekiny rafowe, ktorych i tak nie uda nam sie zobaczyc, bo bardzo boja sie ludzi. Pierwszym przystankiem, bylo wlasnie nurkowanie na rafie koralowej. Niestety na rejsie nie mialem aparatu, tylko kamere, wiec zdjecia pochodza ze strony agencji z ktora plynalem, ale kazda rybe na zdjeciu widzialem na zywo, orkiestra i plywajacy BAR, sa tez dokladnie z mojej lodzi. Jezeli chodzi o wrazenia z nurkowania, to do teraz trudno mi znalezc slowa, zeby to opisac. Sama rafa i jej rozmaitosc nie zrobila na mnie takiego wrazenia, bo nurkujac w morzu Czerwonym widzialem ciekawsze, ale za to bogactwo ryb, przeroslo moje oczekiwania. Czegos takiego, po prostu jeszcze nigdy nie widzialem. Ryby, przypominajace jezeli chodzi o barwy zebry, ale zebry z zlotym ogonem. Wystarczylo, odwrocic glowe a przed moimi oczami ukazala sie ryba majaca kolor o odcieniu zielonego na jaki swieca tabliczki ewakuacyjne w ciemnosciach, ale zeby bylo ciekawiej druga czesc ciala byla granatowo-fioletowa. Innym razem przeplynela obok mnie ryba w cetki, ale punktem kulminacyjnym wszystkiego byla rybka popularnie zwana NEMO, ktora byla bohaterem popularnej bajki "Gdzie jest Nemo". Po niewatpliwie udanym przystanku na nurkowanie ( oczywiscie nie odmowilem sobie,
Plywajacy BAR
Zeby zdobyc darmowe wino, trzeba bylo wskoczyc do wody i podplnac do baru... skakania z dachu statku, bo to takze nalezy do jednej z atrakcji takich rejsow ) obok wyspy Bambusowej, na naszym kursie byla wyspa Hebanowa przy ktorej czekal nas obiad na lodzi. Oprocz stalego menu, ktore naprawde kocham: kalamarnice, kalmary, osmiorniczki oraz krewetki pojawilo sie jeszcze jedno wyjatkowe danie... Byl to mieso psa, przyzadzane tradycyjnie jak to sie robi na tych terenach Wietnamu ( dania z psa, tak samo jak w Chinach sa popularne w Wietnamie i co moze nie wydaje sie takie logiczne, uchodza tutaj za rarytas ). Nie zastanawialem sie nawet sekundy czy probowac czy nie, bo wiedzialem juz bedac w Polsce, ze jezeli bede mial okazje zjesc mieso z psa to zrobie to. Jakie uczucie? Mieso bylo dosyc twarde, ale przyprawione bylo swietnie. Smakowalo mi i jezeli tylko ktos przelamie bariere psychiczna to naprawde polecam. Po obiedzie, zaczynala sie tzw. HAPPY HOUR czyli godzina podczas, ktorej wino jest za darmo... Pierwszy kubeczek, dostawalo sie na lodzi, natomiast po nastepne trzeba bylo... wskoczyc do wody! Z lodki zostal spuszczony prowizoryczny plywajacy BAR, ktory kazdemu kto do niego doplynie oferowal wino i ananasa! Mnostwo zabawy towarzyszylo temu procederowi, oczywiscie kazdy klient plywajacego BAR, dostawal kolo ratunkowe, na ktorym sobie siadal
jak na wodnym fotelu. Nie musze dodawac, ze wino sie skonczylo szybciej niz w ciagu godziny ( na statku bylo sporo mlodych brytyjczykow, ktorzy mieli naprawde solidne tempo ). Nastepnie czekala nas godzina plazowania na kolejnej wysepce, owocowa uczta ( znakomita okazja, do sprobowania przedziwnych tutejszych owocow, czesto jest problem z angielskimi nazwami, wiec znam tylko jedna nazwe polska z owocow, ktore jadlem - owoc smoka, ktory naprawde mi smakowal) i wizyta w bardzo ciekawym akwarium, ktore bardzo uzupelnily moja wiedze na temat fauny i flory jaka spotkalem podczas nurkowania, oraz bylo znakomita okazja, zeby zobaczyc pozostale okazy, ktore naprawde ciezko spotkac, nurkujac z wycieczka. Podsumowujac, rejs byl naprawde udany, do hotelu wrocielm o 17, a calkowity koszt rejsu w przeliczeniu na zl to 20 zl...
Advertisement
Tot: 0.177s; Tpl: 0.017s; cc: 11; qc: 55; dbt: 0.0982s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
Chu
non-member comment
Hi!
Nha trang is so nice! I hope that you and Marcin will have many beautiful days in our country :D