Advertisement
Published: August 6th 2011
Edit Blog Post
Jezioro Michigen bardzo wplywa na klimat i pogode w Chicago. Nigdy bym nie powiedzial ze tak daleko wglab ladu mozna zaznac tak 'morskich' widokow. Pojechalismy dzis na druga strone jeziora na piaszczysta plaze oraz aby wspiac sie na wydmy. Jadzia, Kelly, Daniel i ja. Po drodze podjechalismy do uniwersytetu na ktory uczeszczala Kelly. Jest to prywatny katolicki uniwersytet ktory posiada wszystkie wydzialy na swoim kampusie razem z akademikami. Odwiedzilismy kaplice w ktorej czesto Kelly spiewala w chorze. Mnie przypomnial sie dosc stary serial Beverly Hills 90210 - gdyz mury i uklad uniwersytetu byl podobny do serialowego.
Ostatecznie dojechalismy do jeziora. Nie sadzielem ze tak to moze wygladac. Smialismy sie z Kelly i Jadzia ze dojechalismy na Floryde 😊 Jezioro jest tak duze ze nie widac wogole drugiego brzegu. Najwiekszym, przy okazji bardzo dziwnym odczuciem bylo to, ze na tym wewnetrznym jeziorze sa bardzo wysokie fale i plywajac ma sie przeczucie ze to jest poprostu morze, problem w tym ze gdy sie zachlysnie woda to woda jest slodka. Moj mozg ciagle odbieral to z niedowierzaniem, bo wzrok mowil ze to morze a smak mowil ze jezioro 😊 Gralismy z Daniel w wodzie w pilke baseballowa a potem pilka do rugby. Jadzia
jak zawsze sie rzucala i poswiecala ginac w toni ale lapiac pilke w swoje rece 😉 Potem poszlismy sie wpsinac na wydmy, choc nie byly dosc wysokie ale piasek parzyl w stopy... spedzilismy tam czas jakbysmy byli calkiem w innym miejscu, nad morzem, w Lebie gdzie jako dzieci jezdzilismy na kolonie... dzien szybko minal a w drodze powrotej do Darien odwiedzilismy fabryke slodyczy😊 w malym domku przy autostradzie lezy sobie fabryka gdzie czekolada plynie strumieniem z gory po wielkiem slupie... wokolo sa porozkladane kolorowe stoiska ze slodyczami: zelkami, cukierkami, orzechami, lizakami itd. wszystko w wielu barwach i w ogromnych ilosciach. Mozna przytyc od samego wdychania tego slodkiego powietrza 😊 Wyszlismy stamtad troche obladowami dobrociami cukrow prostych 😊
Po powrocie do Darien oraz kolacju z tradycyjnych dobrze grillowanych hot dogow pojechalismy do wujka Mariana w odwiedziny. Ten czas naprawde wszedl nam w pewien zwyczaj i cieszymy sie z kazdego spotkania. Tak samo jak wujek, ma tak wiele opowiesci i ciekawych rzeczy to powiedzenia ze mozna siedziec i sluchac, sluchac, sluchac...
Dzisiejszy dzien spedzilismy z Julie i Terri. Zabraly nas do parku wodnego otwartego i przez caly dzien korzystalismy z zjezdzalni wodnych przeroznego rodzaju. Niestety nie mam zdjec zbyt wiele
poniewaz nie dalo sie chodzic nigdzie z aparatem 😊 Najgorsze dla mnie przezycie bylo na zjezdzalni do ktorej sie wchodzilo jak do osobnej rury/tuby na stojaca. Pod nogami byla plyta przezroczysta ktora usuwala sie calkowicie w momenciu uruchomienia przez operatora. I tak wchodzi sie do rury i stoi sie w niej, zamykane sa drzwi i operator odlicza. Czekasz z zamknietymi oczyma, wiesz ze zaraz przeslona zostanie usunieta i bedziesz spadal. Uczucie spadania jest najgorsze, a jednak kolejka do tej zjezdzalni byla bardzo dluga. Jadzia jak doszla do gory i zobaczyla jak to wyglada stwierdzila ze poczeka na nas na dole. Na wszystkich innych Jadzia nam towarzyszyla a nawet zachecala do ponownego zjezdzania 😊
Advertisement
Tot: 0.069s; Tpl: 0.012s; cc: 5; qc: 52; dbt: 0.0444s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb