Dzień 4. Brązowa Odznaka Turystyczna Taipei.


Advertisement
Taiwan's flag
Asia » Taiwan » Taipei » Shilin
November 13th 2014
Published: November 13th 2014
Edit Blog Post

Na zlotą nie zasłużyliśmy. Brązowa bynajmniej nie w sensie, że gówniana (choć do pewnego stopnia też, o czym zaraz) tylko w sensie nie wypełnienia planu dnia w 100% a ledwie w ok. 70.

Każda beczka miodu ma łyżkę dziegciu, medal dwie strony a pogoda dwa rodzaje: bywa świetna dla backpackera albo moczy mu plecak. Taipei jest wciąż dla nas bardzo pozytywnym zaskoczeniem, lecz z pogodą nie za wiele da się zrobić. Dzis plecaki nam nieco zamokły i wręcz wymarzły. Od rana przez cały dzień padało. Z małymi przerwami. Chwilami wiało, co skłaniało nas przy 18 stopniach, wręcz do założenia bluz długim rękawem. Dla miejscowych to prawdziwa zima. W sklepach i na ulicach, przy takich temperaturach, królują puchowe kurtki, wełniane czapki a starsze panie na bazarach ogladają głównie gacie sięgające kolan. Nie zeby była to dla nas jakaś wielka przeszkoda ale zdjęcia wychodzą marne.

Rano zjedliśmy śniadanie wliczone w cenę hotelu, które było równie doskonałe jak on cały. Nie ma się do czego tu przyczepić. Jako pierwsze miejsce po posiłku zaliczona zostala piękna świątynia Longsham Temple. Warta odwiedzenia, warte zobaczenia jest też to w jak żarliwy sposób modlą się buddysci. Po światyni miał nastapić higlight dnia czyli Mauzoleum Chang-Khei-Checka. Od kiedy dowiedziałem się, że jedziemy na Tajwan, ostrzyłem sobie zęby na obejrzenie miejsca poswieconego jego pamięci, niemalże dotknięcie jego osobistych rzeczy oraz ubrań. Chang to mój przewodnik duchowy. Niestety przeżyliśmy spory zawód. Należące do niego przedmioty podlegają obecnie renowacji a ubrania są w praniu bo się, wisząc parę lat za szybką, przepociły. Wycmokalismy więc 2 ogromne klamki przy 2 ogromnych drzwiach i ruszylismy na wieżę Taipei 101.

To nie Kuala Lumpur. W Taipei przestrzeń publiczna jest opisana i zaznaczona idealnie więc z asystą GPS ( 😊 ) nie ma szans aby sie zgubić. Korzystajac z całodobowych kart metro dotarlismy tam raz-dwa wchodzimy na poziom zero i naszym oczom ukazuje się najbardziej znana restauracja w Taipei, miejsce, nad którym najbardziej rozpływał się tu Anthony Bourdain, czyli Din Tai Fung a w niej tajwańska specjalność czyli nadziewane pierożki na parze Xioa long bao. Trzeba przyznać, że restauracja, podobnie jak większość rzeczy w Taipei, jest idealnie zorganizowana. Jedni czekają z numerkiem przed wejściem, drudzy spokojnie jedzą nie odczuwając presji a nad wszystkim czuwa liczny, niesamowicie uwijajacy się personel. Jedzenie... cóż można napisać... o miejscach pisze się ''must see'' a o jedzeniu powinno się pisać ''must eat''. Więc jak będziecie kiedyś w Taipei przyjdźcie koniecznie do Taipei 101 na te pierożki bo na serio warto. Najedliśmy się do syta płacąc przy tym standardowy ''polski'' rachunek. Dodatkowy plus. Nie to co dwie salatki w Singapurze, 3 lata temu, za 200 złotych... 😊

Po obiedzie wjechaliśmy 2 , co do szybkości, windą na świecie (można dowiedzieć się przez 20 sek. jak człowiek będzie się czuł po światecznym obżarstwie) na 89 piętro Taipei 101 i daliśmy jej drugie miejsce, wsród punktów widokowych, co do atrakcyjności. Zdecydowanie za Menara Tower, zdecydowanie przed Petronas Towers.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz w planie był jeszcze punkt widokowy Elephant Mountain, Makong Gondola (też punkt wdokowy) i National Palace Museum (muzeum takie). Jednak ze względu na wiatr więjący nie pod narty a w plecy i deszcz, który obficie zalał boisko, dwa pierwsze mecze oddaliśmy walkowerem. Poza tym stwierdziliśmy, że przeliczyliśmy się z czasem i tą złotą odznakę to wymyślił chyba jakiś kretyn i jest dla cyborgów. Obrażeni za organizatorów zawodów obraliśmu kurs na muzeum.



Jak odpuszczać to na całego. Po drodze do muzeum stwierdziliśmy, że jest już prawie 18.00 więc jest ono już pewnie zamknięte ale nieopodal jest koło widokowe, ktore ktoś, chyba specjalnie dla nas, wybudował parę lat temu na dachu centrum handlowego. Ciekawy pomysł, ciekawe widoki ale nieciekawe zapachy roznosiły się po naszej gondoli. ''Ty, Dziubku nie wydaje Ci się, że ktoś się w tej gondoli przed nami zżygał?''. ''No wlaśnie tez się miałam o to zapytać...''. Niestety, lub na szczęście, okazało się, ze w Taipei, tak pożadnym miescie, podobnie jak w Polsce, nie każdy zbiera odchód po swym pupilu, których tu notabene, ku radosci Basi, niemało. Oto i gówniany akcent naszej wyprawy i me nastepujace po tym gówniane 30 min. ''O nie kochany musisz się tego pozbyć z podeszwy''. ''Ale Basiu to się zaraz samo wykruszy!''...W drodze powrotnej Basia skupiła się na wyszukiwaniu każdej mozliwej kałuży i wydawaniu mi poleceń. ''Teraz mi tu staniesz i zrób noga tak o... patrz pokaże Ci''. ''Tu jeszcze stań i zrób jak baletnica tak. Spoko mozesz obiema nogami, zeby tej obsranej nie zwichnąć''. Po kilkudziesieciu minutach takich ćwczeń na ulicach Taipei moja podeszwa była tak czysta, że asystentki w gabinecie mogłyby mi na niej podawać narzędzia a paru mieszkańców dzelnicy, ktora przechodzilismy jeszcze wiele lat wspominać będzie jakiegoś europejczyka, który pod dyktando żony, trzeźwy uprawiał balet na środku ulicy...



Po toalecie obuwia pojechaliśmy po raz kolejny na Shilin Night Market i doznaliśmy objawienia. W środku targu są ukryte schody a nimi dostać się można do food court czyli prawdziwego raju miłośników taniego i dobrego jedzenia. Za jedyne 15 zł za 2 osoby zjedliśmy tyle, ile mogliśmy.

To tyle o dniu dzisiejszym. Na jutro zapowiadają tutejszy początek weekendu (zwali się pewnie kupa turystów :-) ) równie nieprzyjazna pogodę więc zmieniamy nieco plany i jedziemy szybkim pociągiem na południe do starej stolicy, Tainan.


Additional photos below
Photos: 7, Displayed: 7


Advertisement



13th November 2014
Food court w piwnicy :-).

pierożki jak w GRUZJI!!
Takie same ( przynajmniej kształtem) pierozki podawali w GRUZJI! Nazywały sie bodajze kinkali ale nadziewane były braniną - to nie jadłam ale kotom z Batumi smakowały bardzo!!
14th November 2014
Food court w piwnicy :-).

Możliwe w takm razie
że biedny baran umarł na darmo :). Nasze były drobiowe, wieprzowe i z kapustą. :)
15th November 2014
Din Tai Fung i pierozki w wersji ekskluzywnej.

pierożki
Czy aby na pewno.... bezglutenowe??
15th November 2014
Din Tai Fung i pierozki w wersji ekskluzywnej.

Jasne
:-)

Tot: 0.174s; Tpl: 0.012s; cc: 11; qc: 60; dbt: 0.1125s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb