Advertisement
Published: July 31st 2009
Edit Blog Post
Moja bulgarska przygoda trwa dopiero tydzien a wydarzylo sie juz tyle, ze zupelnie nie wiem od czego zaczac. Jak to wszytko ujac. Zaskoczenie na kazdym kroku. Syf i rozpierducha totalna! Czas zatrzymal sie tu w epoce tow. Gierka i najwyrazniej nie ma ochoty ruszac z miejsca!
Moze zaczne od tego, ze szczesliwie nie musze podrozowac przez bulgarskie bezkresy sama. Okazalo sie, ze Konstatntyn, bulgarski znajomek zapoznany w Norwegii, ma wystarczajaco dlugie wakacje, zeby moc odbyc ze mna wspolna podroz wzdluz calego kraju. Od Sofii, po samo morze. Bardzo dobrze sie zlozylo, bo majac przewodnika - autochtona, lepiej moge zglebiac zakamarki tej przedziwnej kultury:-) Juz po pierszym dniu spedzonym w Sofii wiedzialam, ze jest niezle:-) Wszedzie beje, zule, stare baby, Cyganie, Albancy i krolujace na kazdej ulicy bezpanskie psy. Upal, brud i szpetne twarze. Komunistyczne budynki, komunistyczny sznyt, komunistyczne tramwaje. Ogromne grubasy z wiszacymi brzuchami i zasuszone starowinki. A do tego wszytkiego, wypasione wystawy sklepowe z drogimi ciuchami, w iscie europejskich cenach. Sofia - miasto nic! Miasto syf. Nie polecam. Dlatego tez po jednym dniu, ktory mi na zwiedzanie calkowicie wystarczyl, zwinelismy manatki i udalismy sie and morze. Po drodze widoki zapieraly mi dech w piersi, a lezka nostalgii krecila sie w
oku. Lezka za tym co my bezpowrotnie w naszym kraju utracilismy. Ciagnace sie kilometrami bezkresy zlocistych pol, nie przerwne ani jednym domem, nie przeciete ani jedna nitka drogi. Blekitne niebo, pola slonecznikow i gory w tle. Cos przepieknego. Za to dla kontrastu, mijane po dordze miasteczka brudne, zapuszczone, ziejace bieda i komuna. Twarze szare, zniszczone i nieprzyjemne. Dlaczego tak? Nie wiem. Moze ciezar zycia taka im fizys wyrzezbil.
Dojezdzamy nad morze, a tu nagle wyrastaja z krzakow pensjonaty, zamki i palace. Ulice mienia sie neonami. Jedzie parowa z grilla. Bulgarow ani widu, ani slychu. Za to wszedzie do okola przechadzaja sie rodacy - Polacy wyprowadzajac swoje brzuchy i zony na wieczorny spacer. Wszedzie powiewaja polskie flagi, a napisy po polsku zachecaja do wybrania tego, a nie innego lokalu - polska telewizja, polskie menu, barszczyk, zurek, Tyskie. Co sie dzieje???? Dopiero co Sofie opuscilam, przebrnelam przez dziwaczne wisoki, by nagle w Polakowie wyladowac? I ten niespodziewany glamour. Po biedzie nie ma sladu. Muzyka gra, wszyscy dobrze sie bawimy w rytmie sza la la la. Mysle, ze nikt z tych turystow naprawde nie ma pojecia, jaka jest prawdziwa Bulgaria. Siedza w takim kurorcie nad morzem i mysla, ze w calym kraju jest
tak bogato i kolorowo. A moze nic nie mysla, bo sadzac po rozmiarach brzuchow, niewiele ich poza plaza, kielbonem i piwkiem interesuje. W ogole rozmiary ludzi jakich tu widze przerazaja mnie! Tym bardziej, ze przybywam prosto z Francji i Hiszpanii, gdzie ludzie maja zupelnie inna fizjonomie oraz kulture. Duzy brzuch nie swiadczy bowiem o statusie spolecznym. Tu zas znalazlam sie najwyrazniej wsrod najbogatszych Polakow - swiadczyly o tym wspomniane wyzej brzuchy, nalane karki i czerwone geby. Z reszta jak sie pozniej okazalo, Bulgarzy trzymaja ten sam styl. Raj morsow wygrzewajacych swoje cialska leniwie na plazy.
Bedac tu nad morzem, wlasciwie ciagle zapominam ze jestem w Bulgarii, a nie w Polsce. Tylko napisy w cyrylicy mi o tym przypominaja. Jedyna roznica pomiedzy Polska jest taka, ze Bulgarzy probuja naciagnac turystow na kazdym kroku. Placi sie za WSZYSTKO! Za kawalek rozowego, cienkiego papieru wydzielanego przed wejsciem do kibla, za zrobienie zdjecia w kosciele, za zrobienie zdjecia auta na parkingu strzezonym, za naladowanie telefonu itd itd. Do tego zule maja jeszcze swoje wyjatkowe metody zarobkowania. Jedna z popularniejszych, jest wystawiona na chodniku, rozpizona waga - taka komunistyczna, lazienkowa, z peknieta szybka. Brudna, pewnie ze smietnika. Za zwazenie sie na takiej wadze, placi sie
Alufelgi
Co jak co,ale Cyganie styl trzymaja. Z alufelgami sie bujaja:-) 1 lewa, czyli 0.5 euro:-) Chcialam zrobic tej osobliwosci kulturowje zdjecie ale zostalam pogoniona. W ogole nastawienie tubylcow do turystow jest przedziwne. Jeden Bulgar ujal to trafnie - my chcemy od turystow ich pieniedzy, ale ich samych nie chcemy. Zgadza sie w 100 procentach! Mysle, ze jeszcze duzo czasu uplynie zanim naucza sie szanowac wizytujacych - co jak co, zrodlo ich utrzymania. A poki co, baba afere w pensjonacie robi, ze sie za dlugo cieply prysznic bralo, za kazdy drobiazg jest dodatowa oplata, a hitem nad hitami byla sprzedawczyni pamiatek, ktora zrobila Konstantynowi afere, ze z jej cienia korzysta:-) Biedak nieswiadomie stana jednym barkiem w cieniu jej parasola, pod ktorym sprzedawala swoj szmelc. A tu nagle wrzask i bluzgi. I to nie tak, zeby choc pozory kultury byly. Od razu z ryjem! Wynos sie z mojego cienia! Ja za ten parasol zaplacilam! Niezla jazda:-) Konstatnyn mnie pociesza, ze to tylko nad morzem tak jest, i ze sama sie pozniej przekonam, ze w glebi kraju ludzie sa zupelnie inni. Mam nadzieje:-)
Ale zeby nie bylo, ze tak tylko jade po Bulgarii. Wiadomo, ze osobliwosci i ekstrema najbardziej sie rzucaja w oczy. Szczegolnie na poczatku.
Jedzenie za to maja super. Codziennie na
sniadanie rozkoszuje sie ciepla banica z ajranem a w gorace popoludnia chlodze sie swiezymi melonami. To jest raj dopiero! Szczegolnie po Norwegii, gdzie wszstko bylo z plastiku i bez smaku. Tu przypominam sobie na nowo, ze pomidor jest pomidorem, a chleb chlebem. My, w Polsce niestety juz te smaki utracilismy. Tu na przyklad maslo, czy bialy ser, jada krowa. Wpierw zaskoczenie, a potem przemile uczucie wspomnien z dziecinstwa:-)
Caly ten tydzien bujamy sie wzdluz wybrzeza. Od Zlotych Piaskow, przez Nesebar, po Sozopol. Od 2 dni jestemy w Sozopolu i juz zaczyna nam sie naprawde nudzic. Ile mozna patrzec na morsy, objadac sie melonami, lodami i nalesnikami, upajac mastika i wylegiwac na plazy? Czujemy, ze czas na zmiany. Jutro ruszamy z powrotem do Sofii. Tam tez nie jest za ciekawie ale mamy w planach duzo wypadow z maista w okoliczne wioski i pobliskie gory. Konstantyn obiecal mi, ze bedziemy wracac minejszymi drogami i zatrzymywac sie w malych wioskach. Bardzo sie z tego pododu ciesze, bo to co tu jest nad morzem, nie ma nic wspolnego z prawdziwa Bulgaria. Nie moge sie doczekac kontaktu z autochtonami, starymi ludzmi, z tak zwanym ludem:-)))
Advertisement
Tot: 0.122s; Tpl: 0.017s; cc: 11; qc: 54; dbt: 0.0659s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
Pola
non-member comment
hahahahahahaha!