Amazon Jungle / Amazonia 27.01.11-06.02.11


Advertisement
Brazil's flag
South America » Brazil » Amazonas » Manaus
February 18th 2011
Published: February 20th 2011
Edit Blog Post

Updated by Clint (26/03/11) - please scroll down for my bit of the entry :-)

Postanowilam przymknac oko na moja fobie (pajaki) i po swietnej wyprawie do Angel Falls wyruszylismy do Manaus - miasta polozonego w sercu brazylijskiej dzungli!

Z Ciudad Bolivar dorwalismy autobus (na ktory musielismy czekac pol dnia) do Santa Elena ( 12 godzin), podczas tej ´przejazdzki´autobus byl zatrzymywany chyba z 8 razy - uzbrojeni w karabiny zolnierze o wygladzie przerazajaco mlodocianym, sprawdzali dokumenty kazdego pasazera i raz kazali wszystkim wysiazc z autobusu ze wszystkimi bagazami, ktore zostaly przez nich przegladniete - zadnych sensacyjnych wydarzen jednak nie bylo, nikt nie przewozil narkotykow ani nic co mogloby zwrocic uwage mlodych zolnierzy. Raz jeden sie nas zapytal czy mamy jakies dolary: ´my dolary?'´neverrrr´, hehe. Poczulismy przez chwile, ze milo opuszczac Wenezuele.
Nastepnie zlapalismy takse, ktora zabrala nas do granicy, gdzie postawili stepel w paszportach. Mily pan taksowkarz pochwalil sie nawet antycznym polskim banknotem 50 zl, ktory dostal w prezencie od polskich turystow. Pan taksowkarz czekal na nasze stemple i odstawil na przystanek autobusowy w miejscowosci przygranicznej gdzie zlapalismy autobus do Boa Vista ( ok 3 godziny). W Boa Vista niestety musielismy czekac caly dzien na nocny autobus do Manaus. Podskoczylam ze szczescia kiedy odkrylam prysznic w damksiej ubikacji! Hej! Okazja zeby sie wreszcie umyc! Hurra! Zabilismy jakos czas czytajac ksiazki, jedzac i pijac i obserwujac ludzi na dworcu autobusowym.

W Wenezueli zaczelismy stawiac pierwsze kroki w porozumiewaniu sie po hiszpansku i troche szkoda sie zrobilo kiedy dotarlismy do Brazyli i trzeba bylo zaczac znowu uzywac ´mowy ciala´w polaczeniu z improwizowanym jezykiem migowym we wlasnym wydaniu. Na szczescie nigdy nie zawodzi ;-)

W Manaus glowna atrakcja dla ktorej sie tu zjawilismy byla oczywiscie - dzungla - pluca ziemi, niezmierzone lasy, wylegarnia unikatowych gatunkow flory i fauny itp. Tak wiec wyruszylismy na 4 dniowa, zorganizowana wyprawe 200 km od Manaus - 3 godziny autobusem, 40 min lodka do uroczego zakatka na brzegu rzeki. Bylo nas 3 w naszej grupce - Clint ja i Louse plus jeden przewodnik. Program byl interesujacy jednak niezbyt napiety typowo dla turystow, poznalismy tam bardzo fajych ludzi, z ktorymi przyszlo nam podrozac razem. Program nie ruszyl mnie zbytnio, myslalam ze bedze mega wycisk ale po 3 miesiacach spedzonych w dzungli w Tajlandii - bez elektrycznosci i gdzie wszystko musielismy robic sami - tutaj wszystko podane pod nos. Przewodnik - James sie zdziwil, ze potrafilismy rozpalic ognisko, hihi. Clint jako reprezantat ´dzikiej Afryki´zdobyl uznanie przewodnika, ktory bardzo chcial jechac do Afryki zeby zobaczyc lwy i nosorozce.
W Amazonskiej dzungli widzielismy skaczace, dzikie malby na dzrzewach ( przewodnik rzucil haslo malpa, wiec zaczelismy scigac zwierza po dzungli az w koncu udalo nam sie ujrzec malpke hen hen wysoko na dzubku drzew). Nie widzielismy ani Jaguara ani Anakondy ;-) Niestety jako pierwszych unikatowym zwierzakiem ktorego napotkalismy byla - tarantula!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Powiedzialam przewodnikowi-Jamesowi na samym poczatku, ze jak jakies wypatrzy to zeby dal znac bo nie chce ich widziec. No wiec jak sie umowilismy James dal mi znac, ze jest pajak, po tym jak pogrzebal patykiem w korzeniu drzewa. Zapytalam czy duzy, James porownal z obwodem szklanki, wiec stwierdzilam ze za duzy i oddalilam sie kilka krokow i odwrocialm placami. Clint i Louse zaczeli sie zachwycac pajakiem, ktory zezloszczony wylazl ze swojej kryjowki i okazalo sie ze byl wiekszy niz James mi pokazal. Nie moglam sie powstrzymac i odrocilam sie ukradkiem...........bleeeeeeeeeeeeeee, najgorsze paskudztwo na ziemi. Clint mi przypomnial, ze mialam sie nie odwracac i mam nie lamentowac. Zaskoczona bylam kiedy James powiedzil,ze tarantule mieszkaja na ziemi i zwykle mieszkaja w korzeniach drzew - a ja myslalam, ze mieszkaja gdzies na drzewach i poki nie bede sie wspinac na drzew nic nie nie grozi. Tak czy siak szlismy z prowiantem i hamakami na plecach bo mielismy rozbic obozowisko, zostac na noc i wracac nastepnego dnia do bazy - zostac na noc wsrod tych strasznych kreatur! A co jak zachce mi sie sisiu w srodku nocy i nadepne na wlochatego miesistego pajeczucha?A co jak mnie ugryzie w poslada?!!!!!!!AAAAA! Ciarki mnie przeszy na wylot i szybko odpedzilam te mysli.
Rozbilismy obozowisko w uroczym, miejscu tuz przy strumieniu. Wszystko poszlo ok i zadnych pajakow nie spotkalam.

Po wyprawie do dzungli postanowilismy przeprawic sie Amazonka z Manaus do Belem - okolo 1.400 km - 4 noce i 5 dni na kulawo wygladajacej lodzi, na pokladzie okolo 200 innych ludzi, spiac na hamakach a la sardynki!
Jak wsiedlismy na lodz i rozlokowalismy sie jakos, pomyslalam o niewolniakch przyworzonych z Afryki do Brazylii i ze to co widze to na pewno o wiele bardziej luksusowe warunki. Ta mysl zawsze powracala jak tylko bylo mi niewygodnie albo jak cokolwiek mi nie pasowalo. Mysl o niewolnikach pomogla nie przetrwac ;-) Jednak wyprawa nie okazala sie wcale taka zla. Poznalismy fajnych ludzi i generalnie rum i browar pomogly nam przezyc wyprawe lodzia z usmiechem na twarzach;-)))

Dziekuje za komentarze, cmoki!!!!!!!!!!!!!! Love
Agnieszka

So... the Amazon.....

From Angel falls we headed down to the Venezuelan border with Brazil to start the Brazilian leg of our travels. This started with a 12 hour overnight bus journey from Ciudad Bolivar to Santa Elena on the border, which was punctuated by 8 stops by the Venezuelan Military Police, which meant no sleep at all. From Santa Elena we caught a taxi the few short kilometers to the border post, said goodbye to Venezuela (with some more interesting conversations with the Venezuelan border police), and then slipped seamlessly across the Brazilian border into into the border town of Pacaraima. We just about made the 9.30am bus from there to Boa Vista, where we spent a few hours in the bus terminal before catching another 16 hour overnight bus to Manaus.

In Manaus we booked into our hostel, and once cleaned up (thoroughly needed after 2 days of travelling on buses), we set about finding and booking our 4-day Amazon Jungle trek. We decided on a company called Amazon Antonio, which turned out to be a very good choice.

Our trek started on Saturday 29 January, being picked up from the hostel early in the morning and making our way 200km north-west of Manaus to the River Urubu, which is an estuary into the main Amazon River. We then made our way up the river in wooden boats to our base camp, where we introduced to our guide JJ (Jungle James) on our arrival. JJ gave us a guided tour of the base camp, including a very interesting chat on the local flaura and all of its uses. Later in the afternoon we went out with JJ to learn to do some Piranha fishing, with some moderate success, Agnieszka hooking 3 and myself 2 of the clever little critters. We used simple fishing lines baited with pieces of chicken, but these clever little fish managed time and again to evade the hook and just get the chicken. However, we had the last laugh as we had them for dinner that evening, and to our surprise they were very tasty indeed! After dinner we went out to do a night search on the river for Caiman, which are small crocodiles native to the Amazon. We managed to see a few and to catch one, with JJ teaching us some interesting fact about these creatures, and us also having a chance to hold and pet it (which involved a vice-like grip around its snout to avoid getting bitten!).

Day 2 started with a 5.30am boat trip to see the beautiful sunrise, followed by a great breakfast. We then set off for the start of our trek through the jungle, which started with a 2.5hr hike to the spot we would build our overnight camp, seeing the biggest tarantula I have seen on the way(it was 20cm end-to-end and scared the shit out of Agnieszka, who has a phobia for spiders). Once we arrived at the overnight camping spot, we went about collecting wood to build the shelter and the table, as well as for firewood and as skewers for cooking the meat for lunch and dinner. We also were taught by JJ how to make impromptu plates using just leaves and wood splinters, as well as carving out our own forks and spoons from pieces of wood. After lunch we went out for a further 3 hour hike, on which JJ taught us all the medicinal uses of the different plants and insects as used by the local/indigenous people. Once back at camp we set about preparing dinner, and in typical Clint-style I had brought along a litre of rum which kept us going through the pouring rain while having dinner and settling in for the night.

Day 3 - woke up to pouring rain and the 4 hour hike back to base camp. By the time we got back we were pretty drenched, meaning that hot showers and a good lunch were in order. After lunch we set out to do some dolphin watching on the river, but only managed to see the tops of the heads of 2 bottlenose dolphins for the entire 3 hours we spent out there. In the evening we did a night hike around the base camp, with some more educational tidbits from JJ and another guide.

On the morning of day 4, Agnieszka elected to go and spend some time with a local family to learn more about them, while I elected to do absolutely nothing but sit back and read my book! At midday (after lunch), we packed up from base camp, made our way back down the river and back to Manaus.

The following day we boarded our boat for 5 days of travelling down the Amazon river sleeping in hammocks along with 450 other souls. This proved to be a rum-fueled journey where we got to make really good friends with Brian (whom we had briefly met in the jungle) and Aleks (the Serbian South African!), and who would end up accompanying us on a good part of the rest of our journey through Brazil.

Next installment to follow soon.

Caio Amigos,
Clint


Additional photos below
Photos: 132, Displayed: 28


Advertisement



22nd February 2011
Aggi after snapping her sunnies

sliczne.uwielbiam takie zdjecia
22nd February 2011
Now thats what I call a spider web 1

wow, nie jest to babie lato.
18th June 2012

To find JungleJames
Hi guys I went on at trip in the Amazon in 2005 and with JungleJames as guide. He is terrific!! One of my best experiences in my whole life. Now me and a friend has the possibility to go again, and I would so much like to have JungleJames to guide us once again. I tried to send him a mail - but do you know if he is at Facebook or any way to get in touch with him. Thank you...take care! Hugs Helle, Denmark

Tot: 0.271s; Tpl: 0.015s; cc: 14; qc: 62; dbt: 0.0816s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb