Znów krokodyl, tym razem w rzece


Advertisement
Australia's flag
Oceania » Australia » Queensland » Daintree
September 17th 2010
Published: September 24th 2010
Edit Blog Post

Długo główkowaliśmy, jak wykorzystać nasz ostatni pełny dzień przed wylotem do Sydney, i w końcu porzuciliśmy myśl o jakiejkolwiek zorganizowanej wycieczce - odczuwaliśmy głęboką niechęć do ponownej pobudki o 6 rano, która byłaby niezbędna w przypadku całodniowego wypadu, natomiast tak zwane wycieczki półdniowe miały horrendalne ceny w porównaniu z tym, co oferowały (przykład: dwugodzinna przejażdżka konna połączona z odwiedzinami na farmie w outbacku za 140 AUD). Parę godzin przebimbaliśmy więc radośnie w pokoju, doczytując nasze książki beletrystyczne, a potem spontanicznie wybraliśmy się na północ do odległej o 90 km wioski Daintree, gdzie kończą się porządne drogi, a zaczynają wertepy półwyspu York, żeby przepłynąć się łodzią po rzece Daintree, zamieszkanej przez krokodyle. Warto wspomnieć, że odcinek lasu ciągnący się mniej więcej od Daintree do północnego krańca przylądka York jest najstarszą tropikalną dżunglą na Ziemi: ma jakieś 100 mln lat, podczas gdy np. ten w Amazonii liczy sobie „jedynie” 10 mln lat.

Jechaliśmy wyjątkowo malowniczą, wijącą się między brzegiem morza a lasem deszczowym Captain Cook Highway, wyprzedzając co chwila samochody prowadzone przez wyjątkowo pierdołowatych nawet jak na Australię kierowców (biada Australijczykowi, który chciałby przejechać się z Warszawy do Lublina). Sama wycieczka łódką trwała jedynie godzinę, ale była niesamowita dzięki Paulowi, skiperowi i zarazem przewodnikowi, który opowiadał o tropikalnym lesie, mangroves (nie wiem, jak te rośliny nazywają się po polsku) i krokodylach w taki sposób, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy. Czuliśmy się, jak gdyby jakiś lektor o znakomitej dykcji czytał nam na głos na przykład Tolkiena. W pewnym momencie całkowicie wyłączył silniki i zamilkł, żebyśmy mogli posłuchać odgłosów lasu. Niestety za nami siedziały dwie starsze panie przypominające bohaterkę starego dowcipu - „gdyby ta pani z tyłu mogła łaskawie na chwilę przestać mówić, usłyszelibyśmy ten potężny huk Niagary” - więc musieliśmy się zadowolić wspomnieniami odgłosów lasu z poprzednich dni. Ogólnie jednak byliśmy zachwyceni, zwłaszcza, że w czasie rejsu zobaczyliśmy krokodyla, który leżał sobie w rzece niedaleko brzegu, parę metrów od naszej łódki. 😊

W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Port Douglas, który był niegdyś bardziej prężnym portem niż Cairns, a teraz jest nadmorskim luksusowym kurortem. Do naszego pięknego hotelu wróciliśmy zbyt późno, żeby popływać w basenie - ochłodziło się trochę i jakoś nie mieliśmy na to ochoty. Wciąż rezerwuję nam hotele z basenami, z których nie korzystamy… Może jutro rano.



Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement



24th September 2010

mangrowiec
to drzewo to po prostu mangrowiec po naszemu :)
27th September 2010

Dzięki! :)

Tot: 0.086s; Tpl: 0.01s; cc: 14; qc: 56; dbt: 0.0533s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb