Advertisement
Published: February 22nd 2014
Edit Blog Post
Wczoraj rano (po nocnej podróży autobusem) dotarłem do San Cristobal de las Casas. Podróż z Oaxaca byla koszmarna. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat miałem chorobę lokomocyjną :-) I to jeszcze jaką! Masakra! Droga z Oaxaca do Chiapas jest bardzo kręta (jest wąska górska droga). Kierowca jechał jak wariat i efekt był taki jaki był:-) Dopiero nad ranem udało mi się na trochę zasnąć. Wczorajszy dzień byl zatem totalnie zmarnowany i już jestem jeden dzień w plecy. Dopiero po południu żołądek zaczął przyjmować jakikolwiek pokarm. Planowałem wyjechać z San Cristobal w sobotę ale musiałem przesunąć wyjazd na niedzielę.
Na dworcu autobusowym w San Cristobal nie ma informacji turystycznej (w Oaxaca była) i przed dotarciem do hotelu musiałem pochylić się nad mapą. Hotel znajduje się około 1,5 km od dworca.
Samo San Cristobal de las Casas to kolejne przepiękne miasteczko meksykańskie. Położone jest na niewielkich wzgórzach i w niektórych miejscach uliczki są lekko strome. Zabudowa do głównie stare parterowe domki (oczywiście kolorowe :-) ze spadzistymi dachami krytymi czerwoną dachówką. Miasteczko ma swój klimat i może się podobać. Chociaż Zocalo w Oaxaca było chyba ciekawsze.
Po dwudziestu minutach spaceru odnajduję mój hostel. Zameldować można sie juz o 8:00 rano.
Hostel nazywa sie
Posada del Abuelito i jest prowadzony przez Francuzów. Hostel ma świetne rekomendacje na booking.com i tripadvisor.com. W 2013 zgarnął tytuł najlepszego hostelu w Meksyku. Miejsce jest bardzo przyjemne, przyjazne i czyste. Hostel posiada dwa pełne uroku patia. W cenę wliczone jest śniadanie. Jest dostępna kuchnia i pralnia.
W hostelu spotykam mlodego Izraelczyka, ktory samotnie już od 1,5 roku jeździ po świecie. Zarabia w drodze malowaniem (murali, domow, reklam itp). Często maluje za wyżywienie i nocleg. W hostelu spotkałem tez Angola który pedałuje z Kanady do Argentyny :-)
Jeżeli chodzi o problemy załądkowe spowodowane zatruciem, inną florą bakteryjną itp, to jak na razie (odpukać!) jest dobrze. Przed przyjazdem tutaj bylem u pani doktor, która zaproponowała branie raz dziennie
Enterolu (taki bardziej zaawansowany probiotyk) i jak dotychczas wszystko wydaje sie być OK.
Byłem w Muzeum Medycyny Naturalnej Majów. Muzeum jest prowadzone przez miejscowe zrzeszenie osób zajmujących się naturalnymi sposobami leczenia Majów. Miejsce pomimo tego, że z zewnątrz nie wygląda za dobrze jest bardzo ciekawe. Na miejscu jest ogród, w którym można zobaczyć rośliny lecznicze Majów. Jest też apteka naturalnych leków oraz mała manufaktura, w ktorej powstają leki. Idąc do muzeum przechodzi się przez miejscową rzekę (mostem
oczywiście), ktora niestey ale przypomina jeden wielki ściek (to jest ta mniej fajna strona Meksyku).
Dzisiaj wybrałem się do Kanionu Sumidero (okolo godzina jazdy z San Cristobal). W kanionie można załadować się na łódkę, którą odbywa się dwugodzinny rejs. Konion jest prześliczny i jedyna rzecz, która psuje całość to .... śmieci. Masa pływającego w wodzie plastiku.
Po wizycie w kanionie zatrzymuję sie na chwilę w miasteczku Chiapa de Corzo i wracam do San Cristobal.
Od jakiegoś już czasu próbuję ustawić (emailowo) sobie trekking na wulkan Tajumulco w Gwatemali. Pomimo tego, że jest kilka agencji, które się tym zajmują nie jest to takie proste. Byłem przekonany, że wystarczy zgłosić się do którejkolwiek z nich tydzień wcześniej i nie będzie problemu z wyjściem na wulkan. A tutaj okazuje się, ęe nie jest to takie proste. Udało mi się znaleźć agencję, która prowadzi ludzi na wulkan w najblizszy wtorek ( a to oznacza kolejny 1-2 dni w plecy:-)
Jutro zamierzam wybrać się do okoliczych wiosek aby poznać miejscowych autochtonów (bardzo polecali mi taki wypad kanadyjczycy, których poznałem z Oaxaca).
Advertisement
Tot: 0.122s; Tpl: 0.011s; cc: 6; qc: 55; dbt: 0.0857s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb