Dubajowo


COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader
United Arab Emirates' flag
Middle East » United Arab Emirates » Dubai
October 28th 2013
Saved: March 29th 2018
Edit Blog Post

Total Distance: 0 miles / 0 kmMouse: 0,0


Rok temu odgrazalem sie, ze popelnie odcinek z Kopenhagi; coz, nie wyszlo, choc czasu raczej mi tam nie brakowalo. Teraz powinno pojsc lepiej – oto od dwoch tygodni uzywam urlopu bezplatnego, tulajac się z miejsca na miejsce. Z poczatku zamyslalem poleciec KLMem do Chengdu i stamtad wloczyc sie po Chinach i dalej, KLM jednak nabral nieprzyjemnego zwyczaju robienia klientow w trabe, ostatecznie wiec wybralem lot z Emirates do Szanghaju, a skoro już Emiratami, to z jednodniowym postojem w Dubaju.

Na dziendobry zostalem tam okradziony: po wyladowaniu zdazylem wlaczyc telefon, wyslac sms do mamy, uruchomic skypa, zamienic kilka wiadomosci tekstowych z Piterem... po 20 minutach otrzymalem wiadomosc o wyczyszczeniu simplusowego konta ze 180 czy 190zl, jakie się na nim znajdowaly. I gdybym choc wiedzial , kto mnie okradl? Plus GSM? Emiracki odpowiednik? A może trzeba mieć tez pretensje do dziadowskiego wydania skypa na androidzie? Ciagnie megabajty danych nawet bez odpalania fonii.

Przejazd metrem nie kosztowal na szczescie zbyt wiele, w miare szybko odnalazlem zabukowany wczesniej hotel Ramee. W recepcji siedzial Hindus, nie zdziwilem się więc bardzo kiedy doliczyl 20% do uzgodnionej wczesniej ceny, podbijajac cene za noc do 250 zlotych. Bardziej zirytowal mnie fakt, ze „z powodu remontu” będę musial zmieniac pokoj nastepnego dnia, dziwnym niefartem na cos zlokalizowanego w innym punkcie miasta. Nastepnego dnia rzeczywiście zaczeli przemieszczac część gosci. Wszyscy zainteresowani, tak ze szescioro nas było, stawili się w okolicach recepcji punkt 12-ta. No i zaczelo się: hindusko-filipinska obsluga zajeta była glownie dopilnowywaniem zeby wszyscy wymeldowujacy się (a ciagle doplywali nowi) zaplacili dokladnie za tyle butelek wody, ile nieopatrznie otworzyli w swoich pokojach, co jakieś 10 minut wybuchala mala awantura z tego powodu. Zapewniano nas, ze „za 5 minut” pojawi się transport...no rzeczywiście, po 2 godzinach udalo się przejechac do innego hotelu, tak samo brudnego, ale bez dzialajacej klimatyzacji. Coz, hak im w smak, tyle o dubajskich hotelach i ich obsludze. Moze i nie powinienem narzekac, gdyby stac mnie było na placenie 5000 zlotych dziennie za korzystanie z telefonu, pewnie wybralbym tez hotel o normalnym standardzie obslugi.

Pierwszego wieczoru wyszedlem cos zjesc. Polnoc, a zar niemilosierny, cos jak w bani przy ostro rozpalonym Rudolfie. Jagniecina z drobiazgami na ulicy, pod to lodowy sok z mango – zupelnie smacznie, ale o o zadnym zimnym czy cieplym piwie mowy , rzecz jasna, być nie moglo. Nazajutrz, wykorzystujac te część dnia, która pozostala mi do dyspozycji po przejsciach z przeprowadzka, wybralem się metrem do stacji Emirates Mall, skad powinno być blisko do owej sztucznej wyspy w ksztalcie palmy. Przespacerowalem się 3 kilometry w jedna strone, ale wyspy nie zobaczylem, wszystko na amen pogrodzone. Z powrotem na stacje zatem, metrem do przystanku, spod którego powinno być widac Burj al-Costam, najwyzszy budynek na swiecie. Traf jednak chcial ze przegapilem odpowiednie wyjscie ze stacji, przez następne 15 minut lazlem jakims podniebnym klimatyzowanym przejsciem, aby trafic w koncu do wielkiego centrum handlowego... zawrocilem, no i ...tak! Udalo mi się zobaczyc te niebosiezna wieze przez brudna szybe, zrobilem nawet zdjecie. Mialem szczescie, bo po kwadransie zupelnie się sciemnilo i nie moglbym zobaczyc już niczego.

Wieczorem wyszedlem jeszcze pospacerowac w okolicach hotelu. Ogolne wrazenie jest raczej fajne – dobrze ze jest takie panstewko, które rzadzi się w nieco średniowiecznym stylu. Gdzies na samej gorze jest krol, ktoremu nieobce są kaprysy budowania wspolczesnych Wiszacych Ogrodow, np. stoku narciarskiego na brzegu pustyni. Gdzies jest tez pewnie niewidoczna arystokracja; na ulicy widac nizsza szlachte, która rozpoznac można po bialych ubraniach i nieuprzejmym zachowaniu (potrafia się np. na chama wcisnac przed ciebie do kolejki). Te warstwy wyzsze maja do dyspozycji plebs: bialych z Zachodu jako inzynierow, Filipinki jako sluzace, Hindusow do pielegnowania zieleni, Japonki i Chinki jako zony, murzynki jako prostytutki i – nie wiadomo po cholere :D – tlumy Rosjan jako turystow. Ci dominuja absolutnie wszedzie, cyrylice widuje się rownie często, jak napisy po angielsku.

Coz jeszcze... może o samych liniach Emirates. W sumie nie jest zle, maja dobre jedzenie, nie zaluja wina, tyle ze waza bagaz podreczny, czy nie przekracza 7kg. Lot do Chin przez Dubaj nie jest specjalnie krotszy niż przez Amsterdam czy Paryz; podobnie jak w przypadku lotow z Europy, samolot nie leci najkrotsza trasa, tylko lukiem omija wyzyne tybetanska; znowu widzialem więc Mount Everest, ale na tym zdjeciu raczej go nie widac.

Latanie Emiratami polecic można, ale przystanek w Dubaju odradzam, tym bardziej ze wybulic tez trzeba 70 dolarow za 96-godzinna wize do tego „raju na Ziemi”.


Additional photos below
Photos: 6, Displayed: 6


COMING SOON HOUSE ADVERTISING ads_leader_blog_bottom



Comments only available on published blogs

Tot: 0.064s; Tpl: 0.01s; cc: 8; qc: 57; dbt: 0.0423s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb