hummus_life8.


Advertisement
Lebanon's flag
Middle East » Lebanon » Beirut
June 4th 2010
Published: June 4th 2010
Edit Blog Post

Jestesmy w Libanie. Cedry zielenieja na tle wzgorz okrytych sniegiem, a z kazdej galezi zwisa falafel.

Przekraczamy granice w Al Areda. Do granicy jechalismy od Aleppo mniej wiecej wzdluz syryjskiego wybrzeza. Syria ma go 185 km i to jest o 185 km za duzo, bo absolutnie nie wiedza, co sie z nim robi. Zwiedzanie wybrzeza zaczelismy od miasta Latakia - najwiekszego syryjskiego portu. Mielismy tam dojechac w maksimum 2,5 godziny, ale nasz kierowca postanowil zalatwic po drodze swoje prywatne sprawy. Podroz trwala wiec ponad godzine dluzej, a zamiast w Latakii zatrzymac sie po drodze z polnocy na poludnie, zrobilismy kolo i do miasta zajechalismy od poludnia, cofajac sie ku polnocy. Nasz kierowca absolutnie nie rozumial, ze chcemy tylko zobaczyc morze i napic sie kawy, bo miasto absolutnie nie zasluguje na to, zeby nadkladac dla niego drogi. Zatrzymal sie przy budzie na przedmiesciach i z trudem udalo nam sie przekazac, ze wcale nam sie tam nie podoba.

Kolejnym pitstopem mial byc lezacy rowniez nad morzem Tartus, ale nie wiedzielismy, czy uda nam sie tam trafic, bo glowna droga z Syrii do Libanu prowadzi nad morzem, a naszemu kierowcy trudno bylo zaufac. Wsciekli, ze tracimy czas i za zadne skarby nie udaje nam sie nadawac na tych samyc falach z naszymi lokalnymi zleceniobiorcami, doszlismy do wniosku, ze Syria to ‘two star destination’. do tej pory probowalismy rozszyfrowac symbolike syryjskiej flagi i znajdujacych sie na niej dwoch zielonych, pytajac lokalnych. Odpowiadali “nothing special” i “yyyyy”, ale dowiedzielismy sie, ze to rodzaj spokrewnienia z Irakiem, ktorego flaga ma trzy takie gwiazdki. A teraz wiemy, ze za serwis, goscinnosc, wychodzenie na przeciw potrzebom turystow, ale tez dbanie o wlasny kraj, skarby jakie tu maja, ale i wlasne obejscia, moga dostac co najwyzej dwie gwiazdki. Droga z Latakii do Tartus, a potem sam Tartus stanowily festiwal brudu i niedbalstwa. Pas wybrzeza w ogole nie jest zagospodarowany w sposob przemyslany. Wzdluz wody stoi kilka lepszych (relatywnie) domow, a poza tym wszelkiego rodzaju budki, nieuzytki i smieci. W budkach, ktore nie do konca wiadomo, co sprzedaja, poleguja panowie, ktorzy w Syrii wydaja sie dzierwyc zlota palme w sztuce wylegiwania. A dokola nich fruwaja niczym gigantyczne wazki, plastikowe torebki. Wokol nich leza zgniecione plastikowe butelki, papiery, czesci samochodow, a w katach sterty najzwyklejszych w swiecie domowych smieci, ktore pewnie ktos kiedys gdzies wywozi, bo inaczej juz by ich spod tych smieci widac nie bylo, ale dzieje sie to zdecydowanie zbyt rzadko. Tartus, miasto ufortyfikowane przez Krzyzowcow i ostatnia ich ostoja na Bliskim Wschodzie, jest tak brudne i zapyziale, ze niebezpiecznie balansuje na granicy niemalowniczosci.

Z Tartus jest juz bardzo blisko go granicy libanskiej. A za granica faktycznie wszedzie cedry, ale glownie na plakatach wyborczych, ktorymi obwieszone bylo kilka przygranicznych miast. I na wojskowych posterunkach rozstawionych co kilkanascie kilometrow, gdzie nas tez po przejechaniu granicy jeszcze legitymowano. Poza tym, jedna z pierwszych rzeczy, jakie rzucily sie w oczy, byla wielka ilosc starych mercedesow. W kilku pierwszych miastach za granica stanowily spokojnie 2/3 wszystkich jezdzacych samochodow. Zastanawialismy sie, czy to slady dawnej swietnosci. I obozy dla uchodzcow. Podarte worki UNRWA i przypadkowe kawalki wszystkiego. A nad namiotami flagi - a to brazylijska, a to niemiecka - juz przygotowane na Mistrzostwa. Od granicy droga prowadzila caly czas wzdluz morza, wzdluz zabudowan, a wsrod nich McDonalds, rozneglizowane kobiety na reklamach bielizny, cukierkowe panny mlode na reklamach uslug slubnych (choc tu malzenstwa moga zwierac tylko osoby tej samej religii, jezeli zadne z narzeczonych nie chce sie przechrzcic, jada na Cypr zawrzec slub cywilny, ktory potem moze byc uznany w Libanie). Po Syrii, Liban wydaje sie miec absolutnie wszystkie zachodnie luksusy. I z tego wyrasta Bejrut. Nowoczesne wiezowce mieszaja sie z opuszczonymi domami, na wielu widac slady kul. Nasze pierwsze wrazenie: o 24.00 wychodzimy z restauracji, na ulicy stoi 7 porsche, wychodzimy za rog, gdzie jest jakis klub, tam kolejne 8 porshe, rolls i ferrari. Tu sie zyje z dnia na dzien.




Additional photos below
Photos: 5, Displayed: 5


Advertisement



Tot: 0.413s; Tpl: 0.01s; cc: 15; qc: 62; dbt: 0.1491s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb