CanaryMaternity_30


Advertisement
Spain's flag
Europe » Spain » Canary Islands » Tenerife
March 26th 2016
Published: March 31st 2016
Edit Blog Post

Co wpis, to z Teneryfy. Muszę coś z tym zrobić. Ale jeszcze nie teraz.

Teraz mamy 10 dni wiosno-lata, ośmiornic i wina afrutado.

Ryanair, który w sumie jest całkiem spoko, gdyby nie brak tych kieszonek na plecach foteli, co rozumiem, że pomaga szybciej sprzątnąć kabinę, ale jest kosmicznie niewygodne dla pasażerów, doleciał w błyskawiczne 5h, wiedziony jakimś dobrym wiatrem. Zaopatrzeni w smażonego kurczaczka, książki z naklejkami, kredki i kolorowanki plus kupną ryanową Lavazzę całkiem przyzwoicie przeżyliśmy. I powitał nas piękny widok - nadlatywaliśmy od strony Los Gigantes, oblatując Teide, na którym dużo jeszcze leży śniegu. Aż zdjęcie zrobiłam.

Są z name dziadkowie, więc mamy nadzieję na nowe odkrycia - wycieczkowo-kulinarne, bez dzieci.

W piątek zaczęliśmy klasycznie: plaza w Los Christianos, paella, papryczki z Padron. Czwartek i piątek to tutaj największe wielkanocne święta, więc w mieście panowała dzikość, policja odsyłała z parking.

W sobotę wróciło normalne życie, a my poszliśmy na Mercado deL Agricultor - targ owocowo-warzywny. Takie imprezki zdarzają się tu w każdej mieścinie, raz, dwa razy w tygodniu. My mamy naszą fruterię Gorrin koło domu, więc teoretycznie taki targ nie jest dla nas niezbędny, ale tam jakoś wszystko było jeszcze bardziej dojrzałe i bardziej soczyste. Hitem okazało się Solanum muricatum, zwane tu gruszko-melonem. To roślina z południowej Ameryki, która ma słodkie jadalne owoce. Takie troche jak żółte bakłażany, a troche jak duże jabłka. Były też kiwano, czyli rogate melony, które zaciekawiły mnie kształtem, ale w smaku były zwyczajnie ble! Nawet Wikipedia pisze, że smakuje jak mieszanka ogórka z cukinią, a to nic dobrego. Podobno sprawdza się na Kalahari jako żródło wody. Były stoły dojrzalych papai, góry najróżniejszych sałat, mięsista mięta, jadalne kwiaty, małe kanaryjskie kartofelki. Było też stoisko firmy Lava, która produkuje czekoladę - szybko zjedliśmy i nie zdążyłam zrobić zdjęcia, ale mają np. kwadratowe tabliczki czekolady udające zastygniętą lawę.

Resztę dnia spędziłam niczym surfowa-niania; Q pływał, a ja z dzIecmi, ręcznikami, foremkami, namiotem, jedzeniem i cała masa innych przydasiek wisialam na placu zabaw, a pozniej na kamienistej plazy koło Kontraoli, wypatrujac go.
Na szczęście wieczorem była tasca, a tam stary skład, na ktory mozna liczyć. Wiercidupka ewidentnie prowadzi ekspansje : kelnerzy maja takie same koszule (poza jednym), twierdzi, ze od 8 zaprasza na śniadania (nie widziałam tam rano człowieka przed 11), pojawiło sie nowe menu w plastiku. Wytrzymaliśmy tylko do 24 i mam świadomość, ze wszystko, co ciekawe działo sie pod nasza nieobecność.


Additional photos below
Photos: 10, Displayed: 10


Advertisement



Tot: 0.386s; Tpl: 0.01s; cc: 11; qc: 64; dbt: 0.1267s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb