CanaryMaternity_7


Advertisement
Spain's flag
Europe » Spain » Canary Islands » Tenerife
April 26th 2015
Published: April 27th 2015
Edit Blog Post

Spędziliśmy weekend trochę na modłę hiszpańska. W sobotę TataChlopaków, a w niedziele obaj Tatowie serferowali. Dzieci były na basenie i na plaży. Jadły lody, biegały i trochę marudzily. My piliśmy, miedzy innymi, tinto de verano, drinka o którym zawsze przypominam sobie dopiero w Hiszpanii, a którego powinnam pic cały rok. Tinto to hiszpański sposób na picie czerwonego wina w upał: jest zamieszane ze spritem albo fanta, ma wkrojony plasterek pomarańczy czy cytryny i mnóstwo lodu. Jest słodkie, ale jednocześnie lekko cierpkie w smaku i wspaniale orzeźwia.



No i oczywiście nie obyło sie bez flamenco. Flamenco ma jednak u nas konkurencje w postaci Gry o Tron... Trochę wstyd sie przyznać, ale co drugi wieczór przytulamy sie do siebie na kanapie w trójkę bądź w czwórkę i wślepiamy w iPada. Nasz limit to dwa odcinki, bo wtedy Starka zwycięża Morfeusz. Tak wiec po 'hihihi' (to z języka Trzylatki) w piątek, sobotni i niedzielny wieczór spędziliśmy w domu. Postanowiliśmy jednak znow pójść do baru w niedzielne popołudnie, tym razem z dziećmi. My byliśmy koło 14 i chwile pózniej pojawiła sie Gruszeczka z anturażem - dlugowłosym gitarzysta, co wyglada jak żywcem wyjęty z powieści Karola Maya i blondaskiem, co siedzi i gra na takim pudle, które nie wiem jeszcze jak sie nazywa, i ich rodzinami. Zamówili sobie po wielkim hamburgerze, zjedli, rozstawili instrumenty, Gruszeczka przywitala gości kilkoma żartami i zaczęła śpiewać. Znamy juz kilka jej hitów i gdyby miała,chętnie kupilibysmy płytę. To są nasze dwie ulubione piosenki:



http://https://m.youtube.com/watch?v=ONUf4RwTU3I

http://https://m.youtube.com/watch?v=aDM8HF2BFlM



Okazało sie tez, ze blondasek, który w piątek pasował nam na bezrobotnego z Bristolu, jest Niemcem. I nawet bierze sie za śpiewanie po hiszpańsku, nie tylko rytm na pudle wybija. Ale chyba narazie śpiewa tylko w niedziele na imprezach rodzinnych, jeszcze nie w gorące piątkowe czy sobotnie noce. Przyprowadził tez Niemiecka koleżankę - antytezę Gruszeczki - pozbawiona uroku wysoką chuda dziewczyne z żółto-niebieskimi włosami. Ona tez śpiewała - po hiszpańsku i to ładnie, ale z telefonu! Normalnie miała w telefonie tekst i śpiewała, co wyglądało idiotyczne, jakby do tego telefonu śpiewała. To była hiszpańska ballada, ale goście Tasca Miraverde przychodzą słuchać flamenco, a nie piosenek, wiec i tu zaczęli klaskać compas. a na koniec Gruszeczka zaśpiewała "I will survive - yo vivire".

Advertisement



Tot: 0.436s; Tpl: 0.009s; cc: 15; qc: 67; dbt: 0.1525s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb