CanaryMaternity_1


Advertisement
Spain's flag
Europe » Spain » Canary Islands » Tenerife
April 16th 2015
Published: April 17th 2015
Edit Blog Post

Po ostatnim pobycie ma Teneryfie zawstydził mnie mój własny Dziadek gdy spytał, czy pisałam bloga, a ja musiałam odpowiedzieć, ze nie! no bo jak z dwójka dzieci do ogarnięcia jeszcze znaleźć czas na bloga. Ale może jednak sie da? Utrudnieniem jest brak internetu w domu, ale może i na to coś sie da zaradzić.



Chce opisać napad rabunkowy, który miał tu miejsce kilka tygodni temu i historia o nim zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Otóż, w Hiszpanii i - okazuje sie - na świecie od Tokio przez Dubaj po Londyn - grasuje serbsko-chorwacko- czarnogórski rabunkowy gang Różowych Panter. A na Teneryfie (pewnie wszędzie na Kanarach) jest mnóstwo sklepów z luksusowymi zegarkami i bizuteria. Te dwa zjawiska przyciągają sie wzajemnie, wiec Pantery postanowiły i tu zapolować. Przez kilka tygodni niepostrzeżenie chodzili sobie wokół sklepu, robili zdjęcia przed wystawa, oglądali zegarki, wchodzili do środka. Sklep, znany nam skądinad, znajduje sie w eleganckim centrum handlowym El Duque, wybudowanym z myślą o bogatych klientach rosyjskich, tak wiec obecnie nieco pustym. MałaEm lubi tam chodzić, bo na poziomie -1 jest mnóstwo zwierzątek jeżdżących jak sie wrzuci monetę, a w jednym sklepie stoją kule-akwaria z rybkami, takie fajnie, ze oglądając je można z przejęcia zasikać podłogę. Jak sie ostatnio dowiedzieliśmy, właścicielem całości, w tym będącej celem ataku sieci sklepów jubilerskich, jest pewien bogaty Hindus, któremu szczęście przestało dopisywać jeszcze chyba w styczniu. Gdy tu byliśmy bowiem ostatnio, to musial nasłać policję na najemców barów w centrum handlowym, bo od roku zalegali z czynszem.

Wracając do napadu: Pantery podjechały pod sklep na skuterach, jedna przełożyła ochroniarzowi pistolet do głowy, inni łomami wybijali witryny. Do worków pakowali luksusowe zegarki. W sumie zrabowali rolexów i innych takich za ponad 1,5 miliona Euro. Była godzina 21, w butikach wokół pusto, restauracje zamkniete, no bo nie płaciły czynszu. Z łupem złodzieje siedli znów na skutery z wypozyczalni, które następnie przy autostradzie porzucili na rzecz samochodu i pojechali do portu Los Gigantes, jakieś 30 km stad. Tam wsiedli na statek na sąsiednia wyspę Gomere i ślad po nich zaginął.

Dla mnie to historia gangsterska jak z Ocean's11 niemal, bo przecież napad na wyspie z jednej strony nastręcza dodatkowych trudności w kwestii ucieczki, a z drugiej strony pozwala na bardziej spektakularne rozwiązania. I okazuje sie, ze nie tylko moja wyobraźnie ta historia poruszyła, bo nawet Interpol mówi, ze napady Panter są artystycznie wykonane. Nakręcono nawet o gangu dokument pod tytułem Smash&Grab, jego członkowie maja ciemna przeszłość, podrobione paszporty i specjalizują sie w ucieczkach ze szwajcarskich więzień.

Pisał tez o nich New Yorker: http://www.newyorker.com/magazine/2010/04/12/the-pink-panthers

Następnego dnia po napadzie w sklepie z zegarkami był podobno business as usual i ani śladu rozbitego szkła. Znamy takiego jednego takiego Rickiego, co tam pracuje, może powie nam cos więcej - jakaś oficjalna wersje.

Advertisement



Tot: 0.427s; Tpl: 0.009s; cc: 16; qc: 63; dbt: 0.1424s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb