Lyon & Grenoble

---

---

W niedzielę udaliśmy się do Lyonu, skąd mieliśmy rozpocząć drugą część naszej przygody. Mama i Łukasz wyjechali z powrotem do Brukseli na powrotny samolot, a my wsiedliśmy w pociąg jadący do trzeciego pod względem wielkości miasta Francji.

W Lyonie chcieliśmy jedynie pokręcić się po uliczkach i skosztować jeszcze więcej atmosfery mistrzostw - to właśnie w tym mieście, tego dnia, swoją 1/8 finału rozgrywali gospodarze przeciwko Irlandii! Nie zawiedliśmy się - ulice starej części miast pełne były kibiców obu drużyn 'wylewających się' z wszelkich knajp transmitujących mecz. Nam udało się obejrzeć mecz niemal bez przeszkód :-)
Po meczu mieliśmy jeszcze krótkie rodzinne spotkanie (z daleką krewną babci Zuzy) i później ruszyliśmy dalej do Grenoble.

Nie wiedzieć czemu obydwoje wyobrażaliśmy sobie Grenoble jak nasze Zakopane - górska miejscowość / kurort, trochę turystów i tradycyjnej 'komerchy'. Nieco się zdziwiliśmy, gdy wjechaliśmy do dużego nowoczesnego miasta, które jest na topie pod względem mikro- i nanotechnologii... ;-) Najwyraźniej po zimowej olimpiadzie z 1968 roku miasto dostało sporego 'kopa' i nasze wyobrażenia były całkowicie mylne. Nie znaczy to jednak, że się zawiedliśmy:

W Grenoble udaliśmy się ciekawą kolejką (kuliste kapsuły z lat 70.) na górę, na której wznosi się Bastylia, aby podziwiać piękną panoramę miasta i Alp. Niestety, Mont Blanc tonął w chmurach i będziemy musieli ponownie do niego przyjechać...(!) Poza rozległą metropolią, Grenoble to także urocze uliczki pełne kawiarnianych i restauracyjnych ogródków, i ta część zdecydowanie bardziej przypadła nam do gustu.

W poniedziałek wieczorem postanowiliśmy wyskoczyć gdzieś dalej i udaliśmy się do Aix-les-Bains - miasta słynącego z balneoterapii i źródeł. Nie chcieliśmy bynajmniej zażywać kąpieli - Zuza miała do wykonania biegowy plan treningowy, a Sebastian w tym czasie chciał obejrzeć starcie Włochów z Hiszpanią. Meldujemy wykonanie obydwu zadań! :-)

---