Advertisement
Do Marsylii jechaliśmy z duszą na ramieniu - straszeni przez media rzekomą "sodomą i gomorą" w wykonaniu imigrantów i kibiców-huliganów oraz przez właścicielkę domu, w którym wynajęliśmy pokój na dwie noce, zgrajami złodziei i kieszonkowców czyhających na drobną chwilę nieuwagi. W rzeczywistości drugie co do wielkości miasto Francji straszyło nieco na przedmieściach, jednak w centrum, wciąż uważając na dobytek, czuliśmy się bezpiecznie. Okazało się to złudne, bo jak się okazało, grupa Portugalczyków siedząca przy sąsiednim stole w pubie została niepostrzeżenie okradziona. Lokalna policja jest w takich przypadkach bezradna...
Mając dużo czasu przed meczem, postanowiliśmy odwiedzić słynną Bazylikę Notre-Dame de la Garde, do której trzeba było się wspiąć - najpierw na wzgórze, później pokonując jeszcze kilkadziesiąt schodów. Dodajmy do tego palące słońce i 32 st. C upału, i czuliśmy się jak po porządnej pielgrzymce... Było warto! Świątynia jest przepiękna, a widoki na wszystkie strony miasta również rekompensowały trudy wspinaczki.
W dalszej kolejności odwiedziliśmy port (obowiązkowe piwo!) oraz wzgórze Pharo oferujące kolejne widoczki. W całym mieście spotykaliśmy kibiców z Polski i Portugalii, którzy zbierali siły, odwiedzali zabytki Marsylii lub wspólnie rozgrzewali się przed meczem popijając piwo i ćwicząć przyśpiewki.
Miasto również uznajemy za świetnie przygotowane logistycznie do mistrzostw - poruszanie
się metrem, zlokalizowanie punktu odbioru biletów i dojście do stadionu czy strefy kibica nie stanowiły najmniejszego problemu.
Stadion Velodrome robi ogromne wrażenie - duży na 67 tys miejsc z fantazyjnie wyciętym dachem. Do tego piękna oprawa meczu, wspaniały doping i świetny mecz w wykonaniu naszych piłkarzy. Niestety, zabrakło skuteczności i drugi raz przechodziliśmy katusze nerwowe oglądając dogrywkę (wspaniała postawa naszych w drugiej części) oraz rzuty karne.
Wiele już zostało powiedziane i napisane na ten temat... Mogę tylko dodać, że smutek i żal po przegranej był druzgocący, na stadionie popłakałam się jak bóbr i długo nie mogłam opuścić miejsca nie wierząc w to, co się stało. Z drugiej strony ogromne szczęście i wdzięczność dla naszych piłkarzy, którzy pierwszy raz od wielu lat dali całej Polsce tyle wspaniałych emocji. Przeszli do historii i czuję się dodatkowo przeszczęśliwa, że mogłam w jakimś sensie być częścią tego wydarzenia. Oglądając codziennie filmiki "Łączy nas piłka" zobaczyłam w tych facetach świetnych ludzi i zobaczyłam zespół stworzony przez trenera Nawałkę, być może najlepszy 'team' z wszystkich, które pojawiły się na mistrzostwach. Wierzę, że to dopiero początek czegoś wielkiego i w najbliższych latach czeka nas jeszcze więcej piłkarskiego świętowania!
Następnego dnia rano, gdy obudziliśmy się
w naszym prowansalskim domu w dalszym ciągu pełni smutku, żałowaliśmy bardzo, że nie możemy tak, jak piłkarze wsiąść od razu do czarterowego samolotu i wrócić do własnych czterech kątów. Jednak mając przed sobą jeszcze trzy dni w kraju wina i bagietki, postanowiliśmy spędzić je najlepiej jak możemy.
Advertisement
Tot: 0.081s; Tpl: 0.019s; cc: 8; qc: 46; dbt: 0.0462s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb