Advertisement
Published: November 15th 2013
Edit Blog Post
Wczoraj odbyliśmy 8 godzinną wycieczkę po okolicznych atrakcjach, będących żelaznym punktem programu oferowanego przez każde biuro podróży na Ko Phi Phi. Nauczeni doświadczeniem, dzień wcześniej, zanim kupiliśmy wyprawę, obeszliśmy parę biur podróży na głównej promenadzie sprawdzając jaką cenę są nam w stanie zaoferować za identyczną wycieczkę różni pośrednicy. Różnice były aż o 200 Baht, aż ponieważ to 20 zł to tutaj dość duża suma. Zadowoleni, że wydaliśmy mniej choć mogliśmy więcej zerwaliśmy się, jak zwykle, o 7 rano.
Po niezłym śniadaniu, wliczonym w cenę bungalowu, wyruszyliśmy do centrum aby zameldować się na przystani. Tutaj okazało się, że przewoźnik zapewnił nam... kolejne śniadanie. Basia odmówiła, ja skorzystałem 😊. Towarzysząca nam podczas posiłku głośno zachowująca się grupa rodaków zaczynała właśnie dzień od miejscowego piwa i drinków. Nie myślałem w tym momencie o niczym innym, poza tym, aby znaleźć się na innej łódce niż oni. Na szczęście grupa polskich, turystycznych ultrasów wybrała opcję ''half day'' i z góry byliśmy skazani na inne jednostki. Dzięki bogu...
Znaleźliśmy się za to na jednej łodzi min. z parą potężnych Rosjan. Osobnik płci męskiej, człowiek o niespotykanych gabarytach (nie otyły, lecz po prostu potężny)
został od początku obdarzony szczególnymi względami kapitana łodzi. Taj miał na niego oko. Gdy tylko Rosjanin chciał wejść na łódź po snorkowaniu, kapitan natychmiast kazał przemieszczać się pozostałym pasażerom (w tym i nam) na drugi koniec jednostki, tak aby ta nie nabrała wody... Zasada nie wypowiedziana, była już pod koniec wyprawy traktowana niczym rytuał. On łapie drabinkę, my przesiadamy się z dziobu na swoje miejsca na drugiej burcie.
Rejs po okolicy to przede wszystkim snorkling. Rafy są tu miejscami piękne, miejscami zniszczone i przypominają raczej cmentarzysko koralowców. Punktów, w których mogliśmy popływać było tyle, że gdy o zmierzchu kapitan zatrzymał łódź na ostatnie wejście do wody, wszyscy zrezygnowani popatrzyli tylko po sobie. Tu muszę, nie chwaląc się, wspomnieć, że jako pierwszy zdjąłem koszulkę i wskoczyłem do wody. Zachęcona tym czynem, dołączyła do mnie nieliczna, 3 osobowa spośród 12, grupa najbardziej wytrwałych. Gdy 10 minut później byliśmy już prawie przy swojej plaży, stwierdziliśmy z Basią zgodnie, że lepsza byłaby opcja wycieczki ''half day''. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu, że wczoraj poznaliśmy wszystkie, najbardziej atrakcyjne, zakątki pobliskich wysp, mamy dzień na lenistwo. Skutkiem ubocznym będzie chyba tylko konieczność
chodzenia parę godzin na szeroko rozstawionych nogach, bo nieprzyzwyczajony błędnik chciałby się jeszcze pobujać na falach.
Z wczorajszych atrakcji wspomnieć chciałbym jeszcze tylko poranne karmienie małp na jednej z plaż. Wszystko wydawało się bardzo atrakcyjne. Mogliśmy wyjść z łodzi i otrzymanymi od załogi bananami i chlebem karmić, czekające na śniadanie na plaży, małpy. Gdy łodzie odbijały od brzegu plaża przypominała istny śmietnik a małpy nie przejawiały już kompletnie żadnego zainteresowania leżącymi na piasku resztkami, polegując na gałęziach. Ze zgrozą zauważyłem na pobliskiej skale tablicę z napisem zakazującym dokarmiania małp i śmiecenia na plaży jedzeniem. Tajlandia.
Dziś już tylko lenistwo i plażowanie. Odmoczyliśmy się tak, że skóra na palcach wyglądała jak sparzona kapusta.
Lenistwo i plażowanie przerwane godzinną wyprawą na tutejsze dwa view pointy położone na 160 m. n. p. m.. Trochę schodków i wspinaczki krętymi ścieżkami w upale, które zostają wynagrodzone niesamowitym widokiem na obie strony wyspy w miejscu przewężenia (Ko Phi Phi Don kształtem przypomina orzeszek ziemny nierozpakowany ze skorupki). Gdy piszę te słowa zanosi się na potężna burzę. Po raz kolejny w przeciągu ostatnich dwóch dni. Oby
udało się wysłać nasz raport zanim zerwie połączenie na dobę, tak jak to stało się przedwczoraj.
Jutro transfer promowy na Krabi.
Stay in torch!
Basia i Wojtek
Advertisement
Tot: 0.172s; Tpl: 0.013s; cc: 10; qc: 52; dbt: 0.0997s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb
mamusia
non-member comment
no nareszcie-dobre wiesci
Nie mogłam doczekac sie kolejnych wpisow! Mysz mi sie zacina po kilkukrotnym / 1h sprawdzaniu \"czy juz napisali\"??I jeszcze te tajfuny na Filipinach przemieszczajace sie w okolicy... ech, piszcie choć 2 słowa : \"jest OK!\"