Z Hiroshima’ą jest podobnie jak z włoską Pizą. Niby jedziesz do niej ale po zobaczeniu krzywej wieży i zrobieniu z nią 10 obowiązkowych fotek, gdzie ta wyrasta partnerowi z głowy, robi za dezodorant pod pachą etc., każdy zwija manatki i jedzie do Sieny lub Florencji. Miasto nie ma po prostu wiele więcej do zaoferowania. Podobnie, głównym celem naszej obecności w prefekturze Hiroshima nie było samo miasto, lecz oferująca wiele więcej atrakcji dla podniebienia i oczu, wyspa Miyajima. Park pamięci ofiar wybychu bomby, przykry i dołujący obowiązek, został spełniony dzień wcześniej więc po zjedzeniu śniadania od razu wsiedliśmy w pociąg podmiejski, który dowiózł nas do przystani promowej, z której dbijał prom na wyspę. Pogoda byla tak piękna a prom tak malowniczo i spokojnie sunął po wodzie, że nie przepadająca za pływaniem Basia (przybiera zazwyczaj kolory bardzo irlandzkie)
... read more