Ostatniego dnia w Gruzji znów towarzyszyła nam piękna pogoda, co pozwoliło wyschnąć butom i dało szansę, by cieszyć się jeszcze miastem. Rano udaliśmy się na targ staroci, który na pierwszy rzut oka rozczarowal bardzo mikrym rozmiarem, a poza tym większość handlujących już pakowała swoje stragany. Dopiero w ostatniej chwili M. zauważyła, że za górką rozciąga się targowe królestwo, gdzie wsiąkliśmy na następne dwie godziny. Tam porcelanowy towarzysz Stalin siedział pod amerykańską flagą, pięcioramienne czerwone gwiazdy z aluminium spoufalały się ze srebrnymi łyżkami, chińskie figurki potrącały carskie kryształy, razem stały pieprzniczki i solniczki, noże i widelce, talerze i miski. Do tego zestawy do szachów i domina, niemieckie pornosy, klejnoty prababci, futrzane czapki, wybrakowane kolejki elektryczne, winylowe płyty i radiomagnetofony. Innymi słowy: mydło i powidło, groch z kapust
... read more