Advertisement
Published: October 4th 2011
Edit Blog Post
Przebrnelismy przez Mali w miare sprawnie chociaz na kazdego stopa czekalismy ok.6-8 godzin.Jednak dotarlismy radosnie do Senegalu.
A bylo to tak: (wg zeznan M.)
Z reguly przygladalismy sie burzom z daleka,sa imponujace chociaz niebo takie jak u nas, to pioruny tancza po niebie kilka sekund robiac wspaniale spektakle. W Bamako zmoklismy pierwszy raz na tym wyjezdzie a przeciez to pora deszczowa.
Bamako chaotyczne rozlegle plaskie miasto z gorujacym nad nim Bankiem Centralnym wyglodajacym jak skarbiec Sknerusa. Suszymy sie i uciekamy na wylotowke w strone Dakaru.Placimy taksowkarzowi by nas wywiozl na wylotowke w strone Dakaru,wysiadamy i dowiadujemy sie ze wywiozl nas w przeciwnym kierunku,fajnie za pol godziny robi sie ciemno a my musimy znow przez cale miasto sie przeprawic. No ale teraz chociaz dobrze juz sobie radzimy w poruszaniu sie po Bamako transportem publicznym.
Poruszajac sie powoli w strone granicy z Senegalem jestesmy w szoku ze kraj ktory sie szczycil przed rokiem piedziesiata rocznicom niepodleglosci ma glowna droge krajowa czyli zwykla dwupasmowke w tak fatalnym stanie. Doslownie co druga ciezarowka stoi zepsuta na poboczu bo dziury sa ogromne,wyjasnia sie dlaczego w tym kraju nic niema,nie sposob tu cokolwiek dostarczyc.Szkoda nam tych wszystkich tirowcow zalamujacych rece przy swoich autach.
Granica Senegalska.
W budce granicznej mowia ze trzeba isc na komisariat podbic wize,bezsens trzeba przedralowac cale miasto jak by tego na granicy nie mogli robic,tracimy kilka godzin wieczorem ustawiamy sie na wylotowce zabiera nas trojka wesolych senegalczykow,tirem.Pytamy ich o zwierzeta zalamani ze tak ich malo widzielismy do tej pory,nagle na droge wylazl maly krokodyl i uciekl jak zobaczyl nasza ciezarowke, prawdopodobnie byl to stwor podobny do krokodyla polujacy na kury.Chwile pozniej stanal nam na drodze dziwny czarny ptasior wielkosci indora.
Spimy w Tabakundzie w burzowa noc. Rano niechetnie wychodzimy na stopa,z reguly przez ostatni tydzien wychodzilismy rano a popoludniu ruszalismy pierwszym autem a dzis na dodatek Niedziela. Ostatnie stopy to glownie ludzie ktorzy za mlodu studiowali w Rosji, Bialorusi nawet byl facet ktorego siostra syudiowala w Warszawie.Wszystko za czasow komuny. A i raz sie zatrzymal starszy Afrykanin ktory szczesliwy pyta sie nas czy jestesmy serbami,musielismy go rozczarowac,on studiowal w Belgradzie. Fajnie z tymi ludzmi sie gadalo,orietowali sie jak jest w naszych stronach. No ale dobra,stajemy i pierszy samochod,jest! Zakonnica z krajuuuuuuuu Polska. Siostra Regina od dwudziestu jeden lat w Bandiagarze. Zbudowala i utrzymuje osrodek dla dzieci niedozywionych.Super sobie radzi,rzadko spotyka sie ludzi z taka charyzma.
Senegal choc w wiekszosci muzulmanski to
pozwala na prowadzenie roznych misji a siostry ponoc ciesza sie szacunkiem. Lecimy w strone Dakaru i gadamy sobie o tym malym proporcjonalnie kraju w Afryce.
Mijamy sporo baobabow,i innych afrykanskich drzewek.Pytamy siostry czy nie boji sie jezdzic po tych niebezpiecznych afrykanskich drogach,mowi ze jest lepiej jednoczesnie wspomina wypadek ktory cudem przezyla a w ktorym zginela inna polska siostra. Nieoswietlone pojazdy w nocy to czesta przyczyna wypadkow ale nie jedyna w Afryce. My tu nie balismy sie ani razu ludzi,ani malarycznych komarow choc do nich czujemy respekt ,ale wlasnie kazda przejechana droga dostarczala nam sporo stresu. Przed malaria chronilismy sie drogim malaronem ktory i tak nie daje pelnej ochrony teraz juz wiemy ze sa tansze i praktyczniejsze lekarstwa ale niekoniecznie do kupienia u nas. Na szczescie nie musielismy jej przezywac choc moze wystapic do kilku miesiecy po powrocie. Profilaktyka nie wystarcza repelenty z "dethem" dzialaja ale i tak zawsze jakis komar Cie trafi. Siostra mowi ze na dluzsza mete nie da sie uchronic sama miala kilkakrotnie,umieralnosc jest dosc duza glownie wsrod dzieci. Dzieci umieraja i choruja tez z niedozywienia z czym walczy siostra,mowi ze przyczyny nie leza tylko w braku jedzenia ale w zlej diecie, jaka sie tutaj uskutecznia ze wzgledu
na jakies przekonania i wierzenia. Jak dla nas w Mali wogole prawie nie bylo jedzenia,myslelismy ze pojemy tam owocow, warzyw,ale kiepsko bardzo ,owocow prawie wogole ,warzyw tez i wszystko o gorszym smaku niz u nas np;arbuzy nie slodkie i wrecz suche, melony w gole jak tektura i bez smaku po za tym tylko drogie banany, jedyne co nas nie rozczarowalo to orzeszki ziemne smakujace jak fasola ,poza tym ceny warzyw i owocow wysokie napewno nie tansze niz u nas wiec duzo ludzi nie moze sobie pozwolic czyli wraz glowna dieta to ryz i koza,na szczescie maniok jest bardzo kaloryczny i wzglednie tani.
Siostra zabiera nas na obiad i rozstajemy sie przed dakarem. Do miasta zajezdzamy pod wieczor. Dakar mniejwiecej tak sobie wyobrazalismy sporo wiezowcow duzo europejczykow w drogich samochodach. Da sie wyczuc ze respekt do nas sie zmniejszyl. Szukamy hotelu oczywiscie drozsze niz u nas ale udaje sie znajdujemy po kilku godzinach maly pokoik z jednoosobowym luzkiem bez niczego za jakies 35zl ale na przepieknym tarasie na dachu wiezowca z fajnym widokiem.
Co chwila zaczepia nas niby student potrzebuje kasy,nie mamy, powodzenia,odchodzi wraca po chwili nie idzcie tedy podsluchalem ze sprzedawcy koszulek chca was okrasc chodzcie ze mna inna
droga.Dzieki damy sobie rade. Chwila,sa sprzedawcy koszulek zaczynaja przymierzac swoje towary do nas odpychamy ich nie skutkuje sa coraz barchej nachalni drzemy sie na cala ulice , odskakuja i uciekaja. Szukamy internetu wie pan gdzie jest tak w tamta strone ale tam nie idzcie tam sa bandy. To pierwszy wieczor w Dakarze nigdzie indziej sie z tym nie spotkalismy. Jest niebezpiecznie, ale tez w Dakarze znajdujemy pierwsza super restauracyjke z tanim pysznym jedzeniem: ryz z warzywami i ryba w dlugo wyczekiwanym sosem z orzeszkow arachidowych.Rzeczywiscie pyszny! Pozdrawiamy z Dakaru.Jeszcze tylko ambasada Mauretanii i wracam
Advertisement
Tot: 0.097s; Tpl: 0.012s; cc: 12; qc: 57; dbt: 0.0509s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.2mb