Advertisement
Published: March 13th 2011
Edit Blog Post
Troche autobusem, troche stopem ale wreszcie jedziemy dalej. Jestesmy jakies 80km na poludnie od Agadiru. Autobusem zabrali nas (za odpowiednia doplata) ale troche bylo stresu na kazdym postoju, bo piesio siedzial w lozy, to znaczy w bagazniku(zob.foto) i na kazdym przystanku otwierano go na osciez i serwowano tearzyk chetnej i zszokowanej gawiedzi ktora zabawiala sie pogwizdujac nawolujac lacznie z rzucaniem w niego szklem(jakis szaleniec sie trafil w Rabacie,nie wiadomo jednak czy wkurzyl sie na psa czy na to ze zostal przylapany wychodzac z autobusu z moim swetrem w rekach). Gdy w Agadirze znowu zaczely sie problemy z taksowkarzami,kierowcami autobusow itd poszlismy na wylotowke. Agadir ciagnie sie parenascie km,bo aglomeracja jest polaczona z kolejnymi wioskami, ale od razu zabrali nas na pikapa i zaczela sie seria fajnych spotkan. A my znowu w drodze wolni i szczesliwi. Niby ogolny zakaz psa w srodkach komunikacji publicznej i ogolnie nastawienie nienajlmilsze, ale na stopie milo i chetnie i wcale nie czekalismy. Jeden merc sam sie zatrzymal i naklanial zeby z nim jechac i to policjant w dodatku.
Wysadzil nas na bezlludziu, gdzie bardzo szybko pojawili sie jacys pasterze i rzeznik i inni w takich dzelabach berberskich. Cos zagadal ktos i rozkrecila sie fajna sjesta pogawedkowa-
nie wazne czym
wazne ze do przodu a to o okolicy, a o psie, o Maroku, o pilkarzach, krotka nauka arabskiego wraz z arabskim pisanym, i tak minelo popoludnie. Ruszylismy w droge do Tiznitu i po ujsciu kilometra,moze dwoch dogonil nas na rowerze najbardziej wygadany z poznanych usilnie zapraszajac do siebie do domu na noc...
Jestesmy w Tiznicie. Fajne mury obronne, malo turystow, ale ci ktorzy tu dotarli bardzo odrozniaja sie od miejscowych wygladem,bo to wioska berberska jak podkreslali dzis kolejno poznani ludzie.
Kobiety obwiniete w kolorowe sukna a mezszczyzni tez prawie wszyscy w kapturach. Nie mam jeszcze smialosci tak fotografowac otwarcie, wiec zdjecia tylko takie z ukrycia i tych co nie odmowili😉
Niezly klopot mielismy ze znalezieniem noclegu bo wiesc o skladzie naszej ekipy biegla przed nami ,czyli jesli pytalismy o nocleg w kolejnych noclegodajniach pytali nas :Czy to Wy jestescie tymi ktorzy przybyli tu z psem?
Nooo powaznie! No i dal nam w koncu pokoj pan, ktory gdy spytalam o psa zrozumial ze pytam o prysznic. Nie ma oczywiscie w tym hotelu prysznica ale jest fajnie i tanio, jest miska woda i dach.
Tutaj tez wiekszosc ludzi utrzymuje sie z turystow , wiec uzywaja wszelkich forteli zeby jakos sprzedac swoj towar cokolwiek to
jest: zaciagaja pod roznymi pretekstami do swoich malych sklepikow, oferuja wszystko od prysznica, pokoju,jedzenia, po przyjazn,oprowadzanie,przyrzekaja bezinteresownosc,pokazuja pieniadze udowadniajac ze to nie o to im chodzi no i ladujemy kolejny raz zwiedzajac sklep z bizuteria,dywanami itp.
Advertisement
Tot: 0.052s; Tpl: 0.011s; cc: 13; qc: 30; dbt: 0.0269s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb