Advertisement
W ubiegly weekend, pomiedzy wulkaniczny pyl, tabuny pielgrzymow ogladajacych Calun, a dodatkowo jeszcze papieza, ktory rowniez postanowil zawitac do Piemontu i hektolitry deszczu, ktore ostatnio zalewaja Tuwryn, udalo sie - cudem wprost - wpasowac weekendowy wypad, dzieki ktoremu dzis nie bedzie o jedzeniu, a o piciu. O piciu wina. W ubiegla niedziele bowiem, zwiedzialam najprzyjemniejsze z okolicznych miejscowosci.
Na poczatek Asti - odwieczny rywal i wrog bardziej mi znanej Alby. A ponad wszystko - producent wina spumante i wina moscato. Zarowno Moscato, jak i Spumante wytwarzane sa z tych samych winogron moscato, ale to drugie ma dodatkowo babelki. Obydwa wina zaliczane sa do win deserowych, a w USA podaje sie je (podobno) z daniami kuchni hinduskiej.
Asti, choc jak na dzisiejsze warunki jest malym miastem, to podobnie jak inne wloskie miasteczka, ma bogata historie. Zalozyli je Rzymianie, bylo wolnym miastem w Sredniowieczu, z prawem do bicia wlasnej monety, bylo waznym osrodkiem handlowym w XII i XIII wieku, z rozwinietym systemem bankowym. Za czasow swietnosci bylo w miescie 120 wiez - kazda zacniejsza rodzina budowala wieze jako symbol swojej wielosci. Dzis zostalo tylko kilka z nich, ale absolutnie malowniczo wpasowanych w miasto. Asti nie ominely tez walki Gwelfow i Gibelinow
- Gibelinem byl, miedzy innymi, Dante - i dlatego musial uciekac z Florencji.
A zamoznosc miasta i tak widac po butikach na glownej ulicy. W Asti odbywa sie raz do roku Palio na wzor tego w Sienie - miejski wyscig koni na oklep. Poza tym, jest jeszcze jeden z najslynniejszych we Wloszech konkursow enologicznych: Douja d'Or.
Nastepnym punktem wycieczki mogla byc miejscowosci Barolo albo Barbaresco. Pierwsza z nich uwazana jest za ojczyzne krola win, a druga - za ojczyzne krolowej win - dlaczego? O tym ponizej. Obydwa miasteczka sa malutkie (600 mieszkancow) i dobrze ukryte wsrod winnic i leszczyny, kore porastaja tutejsze wzgorza. Do wybrania Barbaresco, a nie pewnie jednak troche bardziej znanego Barolo skusila nas podana w przewiodniku informacja, ze lokalna enoteka znajduje sie w starym dekonsekrowanym kosciele. I faktyczne. Na malym placyku stoi budynek, ktory wyglada jak kosciol - stare koscioly cos takiego w sobie maja, ze zawsze wiadomo, ze to kosciol, a nie hotel czy restauracja. Tu jednak pierwsze wrazenie jest mylace. Wchodzi sie do niego po kilku schodkach. A w srodku na miejscu oltarza lada i otware butelki, pod scianami regaly z dziesiatkami roznych rodzajow i rocznikow wina - jedynie barbarsco. Mozna degustowac i
kupowac. To taka swiatynia Barbaresco. Oczywiscie, po drugiej stronie miasteczka, ktore liczy jedyne 600 mieszkancow, znajduje sie drugi kosciol - ten juz spelnia swoje wlasciwe funkcje. Poza tym, w miescie jest jeszcze jedna enoteka - czynna juz od 7 rano, kilku producentow wina, miedzy innymi Gaja, ktorego ceny zaczynaja sie od 100 euro za butelke, podczas gdy Barbaresco zaczyna sie od mniej wiecej 14 euro za butelke.
A czym rozni sie Barbaresco od Barolo, oprocz tego, ze jedno czcza w kosciele, a drugie nie? Obydwa gatunki powstaja z tego samego rodzaju winogron - 100% nebbiolo. Barolo jest ciezsze, a te same winogrona nebbiolo, w zaleznosci od tego, na ktorym wzgorzu rosna (wzgorz Barolo jest mniej niz Barbaresco), jaka jest tam operacja sloneczna i kiedy zostane zebrane - daja rozny efekt. No i rozni je wiek: Barolo musi lezakowac przynajmniej 3 latra, z czego co najmniej 2 w beczce; barbaresco wystarcza dwa lata, z czego rok w beczce. Barolo i toskanskie Brunello uwazane sa dwa wloskie wina, ktore najlepiej znosza lezakowanie.
Sprzeciwiono sie jakimkolwiek probom domieszywania innych winogron do Barbaresco i Barolo, ale sam pomysl sprowokowal tzw. wojny barolo. 'Konserwatysci' stali na stanowisku, ze wino musi pozostac w niezmienionej
formie, jaka nadal mu w polowie XIX wieku sprowadzony przez ksiezna Julie Barolo Francuz Louis Oudart, ktorego zadaniem bylo ze slodkawego lokalnego wina uczynic trunek na miare owczesnych win francuskich. Musi dlugo lezakowac w wielkich slowenskich beczkach, nawet po odbyciu przepisanego prawem lezakowania, nie jest jeszcze w pelni gotowe do picia, jest ciezkie, skomplikowane. Reformatorzy chcieli sprawe uproscic, chociazby lezakujac wino w mniejszych beczkach, skracajac proces maceracji (przy ktorym wydzielaja sie taniny) - wszystko po to, zeby klient mogl butelke z polki od razu przelac do kieliszka.
Bardzo ciekawy i przystepny artykul na temat jest tu:
Tu dziewczynka opowiada i smakuje wino:
Barolo ma te dodatkowa zalete, ze moze sluzyc jako 'smak' do risotto - risotto al barolo. Caly trik polega na tym, zeby pol szklanki wina dodac na samym poczatku - gdy ryz jest szklisty i najlepiej wsysa, a potem na koniec - zamiast ostatniej lyzki bulionu. Do tego parmezan i maslo.
Dalej ruszylismy w kierunku Alby - do przepieknego Diano d'Alba, a potem calkiem przypadkiem trafilismy na festiwal Vinum w Albie. Piekna sprawa. 12 euro kupuje zielona torebeczke na szyje, w niej kieliszek, butelka wody i menu, a do tego 10 degustacji wina i smakowanie innych okolicznych delicji - glownie serow - w tym boskiej gorgonzoli z szampanem, sera lezakowanego w winnych lisciach i lokalnych wedlin. Nota bene, nastepnego dnia w moim ukochanym sklepie Eataly trafilam na pokoj - dojrzewalnie serow i wedlin, dostepna dla klientow - niczym mini muzeum. W Albie festiwal trwa przez trzy weekendy, w tym roku odbyl sie po raz 34, wydano 10.000 kieliszkow.
A tu maly filmik o winnych potentatack z Barbaresco - rodzinie Gaja:
Advertisement
Tot: 0.119s; Tpl: 0.013s; cc: 6; qc: 27; dbt: 0.0795s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1;
; mem: 1.1mb
ewa
non-member comment
cudownie czyta sie twoj blog,kiedy bylo sie tam calusy.niezapomniane wrazenia