Od dwóch tygodni regularnie i całkiem bez sensu sprawdzałam prognozę pogody. Słonce, słońce za chmurami, burze, deszcz. Deszcz. Środa miała być najcieplejszym dniem, więc pojechaliśmy na plażę. Co prawda ja siedziałam w puchówce (podobnie, jak w lipcu nad Bałtykiem), ale Włoscy emeryci pomarszczeni jak rodzynki byli w gatkach tylko i rżnęli w karty siedząc na leżaczkach. I nawet kilka osób się kąpało (podobnie, jak w lipcu w Bałtyku). Naszym celem było Otranto, ale jechaliśmy nad morzem, przez pozasezonowe kurorty, drogami wśród oliwek i kamiennych płotków. Zatrzymaliśmy się w Torre dell'Orso - przy samej fantastycznej plaży z miękkim piaseczkiem i absolutnie szmaragdową wodą. Nie spodziewałam się we Włoszech takiej plaży. Inna rzecz, że przynajmniej dało się ją zobaczyć, bo wszystkie leżaczki ładnie złożone czekały już w zamknięciu na przyszły rok. Myślę, że w lipcu szpilki się nie
... read more