BULGARIA. Rodopy. Zapomniana kraina.


Advertisement
Bulgaria's flag
Europe » Bulgaria » Haskovo Province » Haskovo » Gorno Lukovo
July 19th 2009
Published: August 3rd 2009
Edit Blog Post

W srode, 15stego, znudzeni juz morzem, ruszylismy w strone Sofii. Nie ujechawszy zbyt wiele, zdalismy sobie sprawe z tego, ze tam tez niczego ciekawego nie znajdziemy. Postanowilismy wiec skierowac sie na poludnie, w Rodopy, gdzie znajomy Konstantyna, Javor, zaklada powoli swoja baze. Jakims cudem udalo nam sie tu dotrzec i ....obecnie znajduje sie na koncu swiata (a jednak z dostepem do internetu:-), w opuszczonej wiosce bulgarskiej, 4 km od granicy greckiej, u podnoza Rodopow. Cos absolutnie niebywalego! Ruiny opuszczonych 57 kamiennych domostw a posrod nich, jeden super odrestaurowany dom Javora, muzyka i producenta z Sofii, ktory zauroczony pieknem okolicy postanowil wykupic wszytkie te ruiny, i po ich wyremontowaniu zrobic tu miejsce spotkan artystycznych. Cos w stylu wioski eko - art. Jako ciekawostke napisze, ze producent ow wlasnie jest w trakcie nagran z Gypsy Kingiem i niebawem wyda ich nowa plyte:-))))) Wczoraj mialam przywilej przesluchania plyty Gypsy K, ktora ujrzy swiat za ladnych pare miesiecy.
Nie da sie opisac natloku odczuc jakich tu doznaje. Wprawdzie widzialam w Polsce, na Mazurach tzw. pustki, czyli miejsca po domach, ktore zapadly sie w ruine a sladem po nich sa jablonie i inne drzewa owocowe, swiadczace o tym, ze wczesniej bylo tu siedlisko. Czasem mozna bylo znalezc jakas piwnice, z gruzem po nieobecnych juz od dawna wlascicielach. Ale niczym jest to w porownaniu z tym co zastalam tutaj! Nigdy w zyciu nie widzialam, ani nawet nie spodziewalam sie, ze moze istniec opuszczona wioska, ktora wyglada tak jak Gorne Lukovo. Klimat w stylu wyszedl i nie wrocil! Domy pozamykane na klodki a w srodku wisza kurtki, stoja w progu buty, na lozku lezy koldra odwinieta w taki sposob, jakby ktos dopiero co spod niej sie do ubikacji wyczolgal...Ciary chodza po plecach! Nelly, zona Javora, oprowadzila nas po wszystkich 11 domach, ktore poki co udalo im sie wykupic. Jak juz pisalam, marzy im sie wykup wszystkich domow, ale nie wydaje sie to byc mozliwym. Powodow jest pare. Jednym z glownych, jest brak planu zagospodarowania wioski i absolutny brak dokumentow potwierdzajacych kto byl wlascicielem, ktorego domu. Prawo bulgarskie rozwiazuje takie sytuacje w ten sposob, ze trzeba znalezc 3 swiadkow, zwiazanych z wioska, krorzy u notariusza potwierdza, ze ten i ten, rzeczywiscie jest w posiadaniu tego i tego domu oraz takiej i takiej ziemi. Zeznania swiadkow musza byc spojne. Prosta sprawa zdawaloby sie. Ale jak znalezc 3 swiadkow z wisoki, w ktorej prawie wszyscy wymarli, a ci co zyja, nie wiadomo gdzie sie podziewaja??? Drugim problemem jest to, ze czesto wlascicieli jest kilku i nie mozna sie z wszystkimi dogadac. Javorowi wykuo 11 domow zajal 7 lat jezdzenia, pytania, szukania, zalatwiania, lapowkowania. Gra byla warta swieczki bo wszystko nabyl za bezcen. Za najdrozszy dom zaplacil bowiem 200 euro! Nie pytalam nawet, ile wiec kosztowal najtanszy! 50? Cenay niewiarygodne, nie mniej jednak, kasa jaka trzeba potem wlozyc w to, zeby wyremontowac taki dom podlug tradycyjnych metod, tez jest niewiarygodna! No i przez te 7 lat szarpania sie z urzedami i ludem, sporo kasy i energii zeszlo. Nie musze chyba pisac, ze jak uslyszalam u mozliwosci zakupu domu z ziemia (co z tego, ze ruina) za taka cene, zajaralam sie niezmiernie! Niestety wszytko co dobre, szybko sie konczy. W troche dalszej okolicy jacys Angole kupili dom i miejscowym jak to w wioskach bywa, odbila palma. Ceny skoczyly wielokrotnie, a jak wiadomo wyobraznia prostego chlopa nie ma granic, i za ostatni dom jaki Javor probowal kupic, potomek mieszkajacej dawniej tam babci krzyknal, uwaga: sto tysiecy euro!!Bu ha ha ha:-) Tak sobie nagle te rudery chlopi cenia:-) No i szkoda wielka, bo wiadomo, ze domy ponizej 200 euro to byla okazja ogromna, ale wiadomo
Oboz CyganowOboz CyganowOboz Cyganow

Szef na samym przedzie a jego lozko oczywiscie na dachu:-)
tez, ze nikt nie kupi takiej rudery, na zupelnym koncu swiata, za taka kase! No i efekt jest taki, ze nikt nie skorzysta. Javor tego nie kupi a dom niedlugo calkiem sie zawali. Przykre😞
A teraz troche historii: Gorne Lukovo, znajduje sie 4 km od gran Greckiej w tzw strefie miedzygranicznej. Dopoki Bulgaria nie weszla do Unii, wiska ta byla otoczona zasiekami i zamknieta na klucz za wielka brama. Bramy tej strzegli pilnie funkcjonariusze strazy granicznej. Nie sposob bylo sie dostac do Gornego Lukova, nie majac tam krewnych czy znajomych u bez poprzedniej zapowiedzi telefonicznej u straznikow. Dziwna sprawa. Nie wiedzialam, ze cos takiego moze w ogole istniec! Sytuacja ta miala swoje plusy i minusy. Oczywiscie mieszkanie za drutami i w zamknieciu komplikowalo mieszkancom troche zycie, ale za to dzieki obecnosci w wiosce posterunku strazy gran, Gorne Lukovo mialo prad i asfaltowa droge prowadzaca z troche wiekszego Dolnego Lukova. Mieli tez swoja szkole i kosciol. Zyli sobie mieszkancy tej niewielkiej spolecznosci produkujac nici jedwabiu, sprzedawane do Londynu (sic!). poniewaz jedwabniki potrzebuja duzo cukru, w calej wiosce kroluja figowce, czeresnie i morwowce. Co dodatkowego uroku niewatpliwie nadaje. Na prawde trzymam kciuki za plany Javora i Nelly. Szczegolnie, ze pobudka ich nie jest tak naprawde tworzenie jakiegos wielkiego turystycznego centrum. Ich glowna motywacja byla ogromna chec uratowania tych ginacych domow. Wieksze plany zrodzily sie jako naturalna kolej rzeczy, pozniej.

Trzy dni temu, na terenie bylego posterunku strazy granicznej rozbili swoj oboz Cyganie. Cala karawana z konmi i ogromnym majdanem. Lasy panstwowe zatrudniaja ich w okresie letnim do wyrabu drzew. Przemieszczaja sie wiec z miejsca na miejsce za robota. W nocy widzielismy z tarasu ich ogniska, w dzien pogdladam ich przez zoom w aparacie fot. Niebywale wrazenie! Co tu sie w ogole dzieje?! Nagle wyladowalam gdzies na koncu swiata, slychac tylko swierszcze i poszczekiwania cyganskich psow oraz cieche rzenie ich koni. Czy to moze byc prawda????? Zeby to sprawdzic, postanowilam przelamac lek i wybrac sie do Cyganow. Wzielam aparat i z dusza na ramieniu ruszylam przed siebie. Im blizej bylam ich obozu, tym wieksza czulam gule w gardle i tym glosniej slyszalam wlasne serce. Zostalam boweim wczesniej ostrzezona wielkokrotnie przez Bulgarow, ze do Cyganow lepiej sie nie zblizac, bo maja swoje zycie i zupelnie inna niz nasza kulture i generalnie sie z Bulgarami nienawidza. Zostalam uprzedzona, ze ide tam na wlasne ryzyko bo reakcje moga byc przerozne ale na pewno nie beda przyjacielskie. No i coz w takiej sytuacji zrobic? Balam sie bardzo, ale nigdy nie widzialam niczego podobnego. Naogladalam sie troche Cyganskich taborow na zach Europy. Camping cary porozstawiane na specjalnie wyznaczonych parkingach. Nie spoadziewalam sie wiec, ze istnieja jeszcze tacy prawdziwi Cyganie. Ktorzy podrozuja ze swoimi konmi, spia pod golym niebem i gotuja na ogniu. Idac tam czulam sie jak taki wscibski intruder, co to przylazi, zeby sie pogapic. Tak z reszta bylo. Szlam dokladnie, zeby popatrzec i jezeli staczy mi odwagi, spytac czy moge zrobic fotke.
Gdy wkroczylam na ich teren, dech zaparlo mi w piersiach ze zdumienia. po pierwsze nie spodziewalam sie, ze jest ich tam az tylu. Kilekadziesiat osob. Kobiety, mezczyzni i cale, ogromne stado dzieciakow. Tu plona 3 ogniska, tam ktos karmi konie, tu znow dziewczynki rozwieszaja pranie. Piski, wrzaski, smiechy. Kociol, mlyn. Wieczorne przygotowania przed snem. I nagle zapada absolutna, totalna, grobowa cisza. Nawet koniom pyski zdaly sie zamrzec na chwile. Pojawilam sie ja! Pierwsze spojrzenie jakie na mnie padlo spowodowalo, ze pozalowalam baaardzo, ze jednak tam przyszlam! Kobieta w krotkim blysku oka poczestowala mnie taka dawka nienawisci, ze poszly ciary od czubka glowy az po podeszwy stop! Wpierw wszystkie spojrzenia skierowaly sie na mnie, by po chwili z wyczekiwaniem spoczac na wygladajacym na najstarszego mezczyznie. Niewatpliwie herszcie calej bandy. Zrozumialam w mig, ze oto jest i pan mojego zycia i smierci. Uklonilam sie wiec nisko i takim bulgarskim na jki mnie bylo stac, powiedzialam, ze jestesmy chwilowo sasiadami, wiec zgodnie z obyczajem mojego kraju, przyszlam sie przedstawic. Gdy tylko herszt sie usmiechnal, cala sytuacja w jednej sekundzie sie poluzowala. Kobiety ruszyly z dziecmi na rekach w moja strone i zachowujac odpowiedni dystans staly przygladajac sie z ciekawoscia. Mezczyzni zaczeli wypytywac skad jestem i co tu robie. Mlyn i rejwach na powrot zapanowal w obozowisku. Nie mniej jednak nad wszystkim tym czuwalo czujne oko przywodcy. W koncu sie odwazylam i spytalam czy moge zrobic fotke. Ponownie zapadla cisza i znow wszystkie oczy skierowaly sie na szefa. Z pewna podejzliwoscia w oku, i po chwili ociagania ostatecznie szef sie zgodzil. Z nadmiaru emocji, trzesaca sie reka zrobilam jedynie 2 zdjecia, z czego zadne nei jest ostre. Ale za to widac w miere klimat obozowiska. Wlasnie napisze Wam co mnie najbardziej zaskoczylo. Po pierwsze liczba osob. Po drugie, ze tyle tam bylo dzieciakow. Po trzecie, ze wszedzie porostawiane byly lozka, nad ktorymi rozposcieraly sie baldachimy z grubej, przezroczystej folii. Jak ich ogien wczesniejszej nocy widzialam, wyobrazalam sobie, ze spia na jakichs legowiskach, na trawie a tu zdziwko niezle zaliczylam gdy okazalo sie, ze sa tak zorganizowani, ze nawet lozka ze soba woza! Hitem bylo lozko postawione na dachu jednego z budynkow, do ktorego prowadzila dostawiona do sciany drabina. Niewatpliwie wlascicielem tego loze byl sam herszt:-) Na zdjeciu widac to lozko, ale nie widac najciekawszej rzeczy. Wypasionej plazmy i talerza satelitarnego! Myslalam, ze padne jak to zobaczylam!!!! Na pierwszy rzut oka prymitywne obozowisko. Pasa sie konie, planie ogien, a tu TV na galezi:-))))) Coz, ceni sobie herszt wygode:-) Zaskakujace rowniez bylo, ze oprocz licznych wozow zaparkowanych bylo tez kilka mega wypasionych, wyglancowanych fur! Skad oni na to maja? Jak to wszystko w ogole u nich dziala? Nie mam pojecia! Miks niezwykly i naprawde trudny do ogarniecia. Nie zabawiwszy dlugo, na lekko miekkich nogach wrocilam do domu z cenna zdobycza w postaci 2 zdjec:-)

Wczoraj spotkala mnie kolejna przygoda. Poprosilismy Nelly, zeby obwiozla nas po okoliczych wioskach. Chcialismy zobaczyc jak ludzie tam zyja. Jak wyglada ta wymierajaca juz, ostatnia generacja. Chcielismy zamienic pare slow z tubylcami. Ja mialam nadzieje na skosztowanie kulinariow jakiejs wioskowej babci. Zamias tego, po godzinnej wspinaczce waska sciezka trafilismy do Todora. Todor mieszka calkiem sam w wiosce jeszcze bardziej zapuszczonej i jeszcze bardziej zapomnianej przez Boga niz nasze Gorne Lukovo. 107 domow, sposrod ktorych jeszcze tylko 6 domy jako tako przypomina. Wiekszosc ludzi juz w latach 60tych wyemigrowala do wiekszych miast. Ostal sie tylko Todor i jego trzodka swin, koz i kur. Todor produkuje mod i kozi tradycyjny ser, przeprawia sie na dziko przez granice i handluje swoimi wyrobami w zamian za Grecka anyzowke Ouzu. Do szczescia niczego mu nie potrzeba. W koncu jest niekwestionowanym krolem okolicy! Nie trzeba pisac jakie zaskoczenie i jaka radosc sprawila mu nasza wizyta! Zaraz na stole wyladowalo cieple, na sloncu wygrzane piwko i domowe wyroby. Po obowiazkowych toastach, wybralismy sie na spacer po okolicy. Nie moglam i nadal nie moge uwierzyc w to, ze takie miejsca jeszcze istnieja. Istny Kustorica! Wioska Todora, podobnie jak Gorne Lukovo, byla do niedawna pod kluczem. Tak samo wiec, na jej terenia znajdowal sie posterunek strazy granicznej. Bardzo duzy, wiekszy niz w Gornym Lukovie, komunistyczny budynas, w ktorym rzadza niepodzoelnie kury Todora a jego swinie znajduja tam schronienie przed prazacym sloncem. Zupelnie z butow wybilo mnie gdy w pomieszczeniu, w ktorym Todor sypie kurom ziarno, zobaczylam na scianie gablota, na ktorej napis glosi cos w stylu - wykonujac polecenia swojego przelozonego, dzialasz na rzecz sowjego narodu. Kosmos!:-)))
Todor bynajmniej przelozonego zadnego nie ma, Zyja w wielkeij przyjazni ze swoimi zwierzetami i ma sie bardzo dobrze na swoim odludziu. Temat na film obowiazkowy!!!:-)

Dzis rano udalismy sie jeszcze do jednej pobliskiej wioski - Mandrycy. Miejsce o tyle ciekawe, ze zamieszkiwane przez Pomacow. Albanczykow (czy Albancow?), ktorzy uciekajac przed jazmem Tureckim, znalezli schronienie wlasnie tu, u podnoza Rodopow. Ci, ktorym sie uciec nie udalo ulegli przymusowej muzulmanizajci, tak wiec pomacowie z Mandrycy sa jedynymi, ktorzy sie ostali albanskimi chrzescijanami! Miedzy soba, choc tykle setek lat uplynelo, nadal porozumiewaja sie po Albansku, a po Bulgarsku z dziwnym akcentem mowia. Zyja z uprawy tytoniu. Wioska choc jeszcze w miare preznym zyciem zyje, tez sie wyludnia i w ruine popada a na slupach juz jedynie zawiadomienia o zgonach smetnie powiewaja.

Oj niesamowite rzeczy dane mi bylo ostatnio przezyc i ogladac! Dzis, po czterech niezwyklych dniach, niezwykle wdzieczni Javorovi za wspaniala goscine, wyruszamy do Sofii. Jezeli znow nas z drogi cos ciekawego nie zciagnie, spedzimy tam pare dni a potem pojedziemy do mamy Konstantyna do Grecji, do Salonik.
Bardzo jestem ciekawa Grecji. Tam mnie jeszcze nie bylo:-)




Additional photos below
Photos: 39, Displayed: 30


Advertisement



3rd August 2009

Oh Jezu, Piekne!
4th August 2009

Adela, you are real adventurer - I have read all your stories from Christmas in Norway until Bulgaria in one breath!!! And lived through every experience like I would be there also! Don't you want to become a adventure journalist for the time? Szerokiej drogi :D Lumir
16th August 2009

pozdrowienia z Warszawy
Miła Adelko, z podziwem i zainteresowaniem śledzę Twoje orzygody od roku, serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych ciekawych przygód. Pzryznać muszę, że trochę zazdroszczę pomysłów i odwagi. Babcia ( Agnieszki ) Teresa
20th January 2011

Witam Cię Adelka! Przez przypadek natrafiłam na twoje niesamowite opisy przygód i jestem pod wielkim wrażeniem. Natchnęłaś mnie dziewczyno do odkrywania świata:) pozdrawiam i życze powodzenia w dalszych wojażach

Tot: 0.109s; Tpl: 0.014s; cc: 12; qc: 59; dbt: 0.0603s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.2mb