Gwatemala (Quetzaltenango)


Advertisement
Published: February 27th 2014
Edit Blog Post

Wczoraj po całodziennej podróży z San Cristobal de las Casas dotarłem do miasta Quetzaltenango w Gwatemali. Jechałem autobusem turystycznym. Kwestia przejazdu pomiędzy oboma krajami wygląda tak, że w miejscowości granicznej Ciudad Cuauhtemoc wysiadamy z busa meksykańskiego, przechodzimy odprawę paszportową, przekraczamy granicę i ładujemy się do busa gwatemalskiego, który czeka już podstawiony po gwatemalskiej stronie. Nie ma czegoś takiego jest bezpośrednie przekroczenie granicy w jednym busie.

Z daleka widać, że Gwatemala to kraj gór i wulkanów. Cały horyzont przed nami to góry i stożki wulkanów. Samo miasto graniczne to nic specjalnego. Dużo straganów i syfu. Najlepiej to od razu stamtą spadać. Później robi się już fajniej i droga wiedzie wzdłuż malowniczej górskiej rzeki. Dookoła wysokie zalesione góry. Trochę przypominało mi to niższe partie Nepalu.

Już na pierwszy rzut oka widać, że Gwatemala różni się od Meksyku. Jest wyciszona, spokojniejsza, biedniejsza ale też jakaś taka bardziej naturalna. Mi po pierwszym dniu podoba się bardziej niż Meksyk. I dookoła te piękne góry.

Jedyny minus jak do tej pory, to waskie i krete drogi i raczej niebezpieczne gorskei drogi. Tutaj juz nie bedzie takiego ¨polykania¨ kilometrow jak w Meksyku.

Kraj podobnie jak większość krajów Ameryki Centralnej nie miał szczęścia do władzy. Krajem często rządzili dyktatorzy i przez długie lata panowała w nim wojna domowa.

Po piętnastej docieram do Quetzaltennago zwanego także Xelą. Z całego busa, w którym jedzie nas 13 osób wysiadam tylko ja. Xela w porównaniu San Cristobal jest szara.

Zakwaterowanie na najbliższe dwa dni mam w hostelu Nim Sut. Hostel prowadzi amerykańsko–gwatemalskie małżeństwo. Hostel jest całkiem OK. Może nie taki jak mój ostatni w San Cristobal, ale ma dwie zalety. Po pierwsze super wygodne łóżka. Po drugie, rygorystycznie przestrzegana cisza nocna, co daje gwarancję, że nawet w dormitorio można się wyspać.

W hostelu spotykam polsko–czeskie małżeństwo, z którymi bardzo fajnie mi się gada wieczorem. Jadą z Cancun aż do Kolumbii. Pogadaliśmy też trochę o Meksyku i zgodziliśmy się co do tego, że Meksyk nie jest tanim krajem albo przynajmniej już nie jest tanim krajem. A bilety autobusowe są nawet drogie.

Dzisiaj zrobiłem sobie wypad do gorących źródeł Fuentes Georginas niedaleko Xela. Miejsce urokliwe i warto się tam wybrać. Do dyspozycji jest 5 basenów. Nazwa miejsca pochodzi od imienia żony jednego z gwatemalskich dyktatorów, który rozkazał wybudować tutaj kąpielisko dla swoich prywatnych potrzeb. Dzisiaj mogą z niego korzystać wszyscy. W najwyszych basenach woda jest naprawde goraca.

Jutro jadę na dwudniowy trekking na wulkan Tajumulco, a poźniej Lago Atitlan.


Additional photos below
Photos: 6, Displayed: 6


Advertisement



Tot: 0.093s; Tpl: 0.01s; cc: 15; qc: 52; dbt: 0.0514s; 1; m:domysql w:travelblog (10.17.0.13); sld: 1; ; mem: 1.1mb